[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Czy wolno mi zapytać - powiedział trener uprzedzająco grzecznie, ku uciesze reszty chłopaków - kto tak bardzo dał się wam ostatnio we znaki?- Pewien osiłek imieniem Thor - odparł spokojnie Ben.Ukradkiem szepnął do mnie: - Skoro i tak mamy kłopoty, możemy trochę z niego pożartować.- Thor? - powtórzył trener, uśmiechając się porozumiewawczo do uczniów, jakby usłyszał świetny dowcip.- Takie imię nosi skandynawski bóg piorunów, zgadłem?- Owszem - stwierdził z godnością Ben.- Obecnie jest wojownikiem na czwartym poziomie.Rozległ się przenikliwy dźwięk gwizdka.Pan Rocco nie pozwolił Benowi dokończyć.W tej samej chwili spostrzegłem, że drzwi szatni powoli się otwierają.Na progu stanął Thor.Po chwili drewniana podłoga zadrżała od jego ciężkich kroków.- Dość tego, Huxley - wrzasnął trener.- Willis, ciebie również mam powyżej uszu.W ogóle nie przykładacie się do ćwiczeń, co znajdzie odzwierciedlenie w waszych ocenach.Kilka krotnie was ostrzegałem, że.Pan Rocco perorował z irytacją, a w tym samym czasie Thor wędrował po sali gimnastycznej.Czuł się tam jak u siebie w domu.Minął ustawionych w szereg chłopców, spoglądając na nich z uwagą.W końcu podszedł do trenera, który był coraz bardziej zirytowany.- Ma tu panować żelazna dyscyplina! Nie wolno gadać! - wrzasnął.- Żadnych chichotów! Jak wam każę, przestaniecie nawet oddychać! Zrozumiano?Ben i ja potwierdziliśmy skinieniem głowy.Trener odwrócił się.i ujrzał Thora.- Co pan tu robi? To sala gimnastyczna! - ryknął.- Przyszedłem trochę pograć - odparł wojownik.Zrobiło mi się niedobrze, gdy usłyszałem to słowo.- Proszę? - Pan Rocco zamilkł na chwilę.Wkrótce odzyskał głos i dodał: - Źle pan trafił, kolego.Przeszkadza mi pan w prowadzeniu zajęć.- To nie ja przeszkadzam - odparł Thor.Wyciągnął dłoń w stronę trenera.Świetlista smuga uderzyła w tors pana Rocco.W sali gimnastycznej rozległy się krzyki i piski.- Znowu! To okropne! - krzyknąłem, rzucając się w stronę Thora.Ben chwycił mnie za ramię.- Stój!Wojownik opuścił rękę.Trener Rocco zniknął.Na podłodze leżał jego srebrny gwizdek.8.UNICESTWIONY- Niesamowite! - krzyknął Ben, otwierając szeroko oczy.- Co mu zrobiłeś, ty łobuzie? - Z krzykiem podbiegłem do Thora, przeskakując zamontowane pod ścianami ławki.- To na pewno jakaś sztuczka! - wykrzyknął Devon 0’Dell.- Pan Rocco przysłał na zastępstwo cwanego gościa.- Gdzie jest trener? - dopytywał się niespokojnie jeden z chłopców.- Pozbyłem się go - oznajmił z uśmiechem Thor.Podniósł z podłogi srebrny gwizdek, popatrzył na błyszczący przedmiot i dodał: - Ten facet strasznie się ciskał.Miałem wielką ochotę popukać go w tę pustą mózgownicę; wiedziałem, że usłyszę jedynie głuchy odgłos.W środku nie było ani odrobiny rozumu.- Przecież ci mówiłem, że nie wolno unicestwiać ludzi.- Odciągnąłem Thora na bok, z dala od innych’ chłopaków, którzy zaglądali w rozmaite zakamarki, próbując wyjaśnić niezwykłą zagadkę.Devon wmówił im, że to magiczna sztuczka.Oczekiwali, że trener lada chwila wyskoczy spod ławki.- Cała klasa widziała, co zrobiłeś - beształem Thora.- Powinieneś natychmiast sprowadzić tu pana Rocca.Mam nadzieję, że.nie jest na to za późno.- Chyba go nie zabiłeś? - Ben popatrzył z niepokojem na komputerowego wojownika, a potem na mnie.- Spokojnie, Mikey - rzucił Thor uspokajającym tonem.- Sam jesteś wszystkiemu winien.Dlaczego zwiałeś mi dziś rano? Nie musiałeś chyłkiem wymykać się z domu.Jeszcze do ciebie nie dotarło, że nie można uciec przed klątwą?- Przestań opowiadać bzdury.Doskonale wiesz, co się u nas działo! Chcesz mi wmówić, że uszkodzenie opiekacza do grzanek i sokowirówki to sprawka siły nieczystej?- Należy mi się odrobina rozrywki.Miałem niezły ubaw! - oznajmił Thor uśmiechając się szeroko.- Coraz lepiej radzę sobie w waszym świecie, zauważyłeś? - Z dumą pokazał mi krawat.- Pożyczyłem od Ojca trochę ciuchów, by nikt się nie domyślił, że pochodzę z czwartego poziomu.- Zerknął na chłopców w koszulkach i szortach.- Widzę, że niektórzy z was ubierają się tak samo jak ja.- Tylko podczas lekcji wychowania fizycznego - odparłem z naciskiem.- Szorty można również nosić pracując na świeżym powietrzu.- Znakomicie - oznajmił Thor, zdejmując koszulę i krawat.- Podoba mi się rzeczywisty świat, Mikey.Sądzę, że wkrótce całkowicie się przystosuję.- Cóż za wspaniała nowina! - stwierdziłem ironicznie [ Pobierz całość w formacie PDF ]