[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rychlej zamarznie, kiedy mróz na dobre się ustali, a wtedy będzie ślizgawka i sanna; i stare, ciężkie barki, skute w lodach gdzieś niedaleko przystani, całe dnie będą wypuszczać kłęby dymu z zardzewiałych kominów i rozkoszować się miłym lenistwem.W jednym miejscu palono wielki stos zielska czy gałęzi; nasi podróżni przyglądali się ognisku, tak nikłemu w świetle dnia i tylko z rzadka migocącemu poprzez mgłę czerwonym językiem płomienia, aż wreszcie panna Slowboy, nadmieniwszy, iż dym “wszedł jej do nosa”, zakrztusiła się (zawsze gotowa była zrobić coś takiego, przy lada okazji) i zbudziła niemowlę, które ani rusz nie chciało na powrót zasnąć.Lecz Bokser, wyprzedziwszy wóz o jakie ćwierć mili, minął już rogatki miasta i dotarł do rogu ulicy, przy której mieszkał Kaleb ze swą niewidomą córką; przeto na długo, nim podróżni zajechali przed dom, Bokser i Berta oczekiwali ich na chodniku.Otóż do Berty Bokser odnosił się inaczej niż do reszty ludzi, zaznaczając pewne różnice w nader subtelny, a sobie tylko właściwy sposób, co przekonało mnie dowodnie, że wiedział o kalectwie dziewczyny.Nie starał się nigdy wzrokiem zwrócić na siebie jej uwagi, jak to zwykł był czynić z innymi osobami, lecz tylko szturchał ją nosem.Nie wiem doprawdy, jakie doświadczenia mógł mieć z niewidomymi ludźmi lub niewidomymi psami.Nie służył nigdy u ociemniałego pana ani on sam, ani też pan Bokser senior czy pani Bokserowa, podobnie jak żaden w ogóle członek tej czcigodnej rodziny, tak po mieczu jak po kądzieli.Może więc Bokser sam zdobył ową wiedzę; w każdym razie jakoś ją zdobył i dlatego nauczył się chwytać dziewczynę zębami za spódnicę; tak też teraz ją chwycił i nie puścił, dopóki pani Peerybingle, niemowlę, panna Slowboy oraz kosz z prowiantami – dopóki wszystko i wszyscy nie znaleźli się bezpiecznie w mieszkaniu Kaleba.May Fielding była już tam wraz ze swą matką – małą i swarliwą, chudą jak szczapa staruszką o zagniewanej twarzy, która zachowawszy kibić cienką niczym najcieńsza noga od łóżka, zyskała sobie sławę osoby wyższego stanu; oraz która – na skutek tego, iż niegdyś była zamożniejsza lub też miała wrażenie, że mogła była być zamożniejsza, gdyby zdarzyło się coś, co się nigdy nie zdarzyło i najprawdopodobniej nigdy nie mogło było się zdarzyć (ale to wychodzi na jedno) – maniery miała niezwykle wykwintne i bliźnich swych traktowała z góry.Także Gruff i Tackleton był już w mieszkaniu Kaleba i starał się wszystkim przypodobać, przy czym czuł się – każdy to widział – tak swobodnie i tak bardzo był w swoim żywiole, jak młody a pełen wigoru łosoś na szczycie piramidy Cheopsa.– May! Kochana, droga May! – zawołała Kropka podbiegając do przyjaciółki.– Co za radość widzieć cię znowu!May Fiedling nie mniej ucieszyła się tym spotkaniem i nie mniejszą okazała serdeczność, a powiem wam, jeśli tylko zechcecie mi uwierzyć na słowo, że gdy się objęły, widok ten radował oko.Tackleton miał doskonały gust, trzeba mu to przyznać.May bardzo była ładna.Bywa czasem, że gdy zobaczymy śliczną twarz, do której widoku z dawna przywykliśmy, obok innej ślicznej twarzy, ta dobrze znana nam twarz wyda się zgoła brzydka i bezbarwna, niegodna naszego pochlebnego o niej mniemania.Otóż z May i Kropką rzecz miała się inaczej; albowiem piękność Kropki i piękność May wzajemnie się uwydatniały, i to w sposób tak naturalny i tak zgodny, iż wszedłszy do izby John Peerybingle o mało co nie powiedział, że May i Kropka powinny się były urodzić siostrami – co uznać należało za jedyną chyba poprawkę, jaką w odniesieniu do nich człowiek miałby chęć zaproponować.Tackleton przyniósł przyobiecany udziec barani i ponadto – miło mi oznajmić – tort.Cóż, kiedy w grę wchodzi nasza narzeczona, gotowi jesteśmy zdobyć się na pewną rozrzutność – ostatecznie nie żenimy się co dzień.Prócz owych przysmaków wymienić jeszcze wypada pieróg z szynką i cielęciną oraz różności, czyli przeważnie orzechy, pomarańcze, ciasteczka i tym podobne drobiażdżki.Gdy wszystkie te przysmaki znalazły się obok siebie na stole, wzmocnione na flanku przez dymiącą drewnianą misę ziemniaków, która stanowiła udział Kaleba w uczcie (na mocy solennego układu wzbroniono mu przygotowywać jaką bądź inną strawę), Tackleton podał ramię swej przyszłej teściowej i powiódł ją ku miejscu honorowemu u stołu.Aby zaś tym lepiej uczcić to miejsce zaszczytne podczas wspaniałej biesiady, majestatyczna staruszka przystroiła głowę w czepek, którego celem było natchnąć bezmyślnych uczuciem czci i grozy.A także miała na rękach rękawiczki.Ach, umrzeć raczej, niźli wyrzec się pańskich tradycji!Kaleb siadł przy córce; Kropka i jej droga przyjaciółka zajęły miejsca obok siebie; zacny woźnica usadowił się na końcu stołu [ Pobierz całość w formacie PDF ]