[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Harry'emu zaschło w ustach.Ręce mu się trzęsły, a na brwiach poczuł krople potu wywołane gorączką.Nawet Nekroskop mógł zachorować.Opanowała go bowiem zachłanność - jak niedająca się ukoić, niesłychana żądza samych Wampyrów - gorączka złota!Był tu sam otoczony bajkową fortuną! Przez chwilę też to poczuł - tak jak oni czuli swą władzę, siłę, pazerność.Była to bardzo zakaźna choroba.Następnie omiatając metalowe półki, skrzynie i nagie ściany cienkim snopem światła latarki, Harry zobaczył to, czego mu było trzeba: przewody elektryczne zwisające z sufitu, które prowadziły do włączników prądu na ścianach na panelu zamontowanym pomiędzy półkami.To przywróciło mu zmysły, zapanował nad emocjami owładniętymi zachłannością.I tak dowiedział się o udziale Francezcich w świecie współczesnym, a jednocześnie był świadomy, że odnalazł Ferenczych wraz z całą ich starożytną grozą.Wiedział, że historyczne skarby zgromadzone tutaj zebrał ojciec dwóch braci - kimkolwiek by nie był - a przed nim przez jego przodków aż do Angela Ferencziniego, syna krwi Waldemara Ferrenziga i Constanzy de Petralia.A ilu było tych przodków.trudno było to Harry'emu obliczyć.Ale z pewnością to opętańcze gniazdo srok istniało tu nie za życia jednego człowieka, ale całych pokoleń.Pokoleń wampirów!I wiedział to - dla Nekroskopa było to jasne jak słońce -ale tylko przez ułamek sekundy.Wiedza ta zapadła się w skarbiec B.J.i znikła.Marszcząc brwi do swoich myśli, Harry włączył światło.Po raz pierwszy w jasnym świetle zobaczył prawdziwe rozmiary tego wszystkiego.i od razu został dostrzeżony!W wieży zajmowanej przez ochronę strażnik wyglądał przez na wpół otwarte okno i patrzył na wyżynę Madonie, widząc helikopter przeczesujący grupy skał i wzniecający kłęby kurzu na samej krawędzi kanionu.Następnie wyczuwając, że ekran na konsoli ożył i zaczął świecić, zamrugał zmęczonymi powiekami i odwrócił się, by zobaczyć, co się stało.Kiedy tylko to zobaczył, na sekundę zamarł z przerażenia.To był skarbiec - system świetlny pomieszczenia mógł być włączony wyłącznie od wewnątrz.Został włączony, inaczej ekran pozostałby czarny.Ale to nic - pewnie to któryś z braci, na pewno jeden z nich, ponieważ nikomu innemu nie wolno było wchodzić do skarbca, nigdy, pod żadnym pozorem.Tylko że.obaj bracia stali na zadaszonym wjeździe, oczekując na raport o wybuchach!Cień, męska postać ubrana na czarno pojawiła się na ekranie, zatrzymała się przy półkach, wybrała niewielką torbę i wysypała nieco z jej zawartości.Złoto zamigotało na srebrno w monochromatycznym oku kamery, kiedy monety posypały się na ziemię.Intruz był szczerze zaskoczony, podniósł garść ciężkich monet i stojąc w bezruchu, przesypał je przez palce.Wybuchy niewiadomego pochodzenia.obydwaj Francezci stojący na widoku w letnią noc.skarbiec.intruz!Wszystko to nie mieściło się skołowanemu strażnikowi w głowie.Szczęka mu opadła, zamknął ją z kłapnięciem, by wysyczeć - cholera! - następnie uśmiechnął się szeroko, kiedy czerwone pulsujące światełko na konsolecie poinformowało go, że kamery zostały włączone wraz ze światłami.Ktokolwiek był tam na dole, to będzie miał zdjęcie! Tak czy inaczej był już trupem.Strażnik otworzył przesuwane okno na całą szerokość i krzyknął do Francezcich:- Intruz! W skarbcu! Złodziej!W pierwszej chwili nie usłyszeli go, albo może nie zrozumieli, nie dotarło do nich.Do kogo by dotarło w takich okolicznościach? Po czym zrozumieli.- Co? - zawołał Anthony Francezci i spojrzeli po sobie z Franceskiem z dziwnymi minami, po czym zaczęli iść, potem biec do frontowych drzwi Le Manse.- Co ty mówisz? W skarbcu? W którym skarbcu?- Jest na ekranie! - Głos się strażnikowi zmienił z emocji.- Jest w skarbcu!Bracia wiedzieli, co to oznacza.Oczywiście, że tak.To był jeden z nich, musiał być jeden z nich.Wybuch bomby miał wszystkich odciągnąć.Zdrada! Ale to było nie do pomyślenia, było niemożliwe.Jak komukolwiek mogło nawet to przejść przez głowę, że ujdzie mu to na sucho?- Brać broń! - zawołał Francesco, a jego głos zadudnił w ciemności.Zdarł z twarzy ciemne okulary i można było zobaczyć szkarłatne ślepia.- Wszyscy pod broń.Do murów.Jak zobaczycie jakiegoś obcego, bierzcie go żywcem, a jeśli nie możecie, to zastrzelcie jak psa! Jak wchodzi albo wychodzi z domu.Wskazując na strażnika w oknie wieży: - Ty, co z kamerami? - Są włączone, sir - odkrzyknął strażnik.Ale Francezci byli już w tym momencie w domu i już ich nie widział.Nekroskop nie zauważył kamer w suficie.Od czasu włączenia świateł nie widział niczego z wyjątkiem bezmiaru skarbów.I nawet wtedy jego umysł nie był w stanie tego pojąć, poza faktem, że było ich mnóstwo i wszystkie pochodziły z przestępstw.Od stert (dosłownie stert) „zaginionych Starych Mistrzów", z których wybrano kilka w kapiących od złota ramach i powieszono na skalnej ścianie, do monet dawno zapomnianych królestw; od ksiąg i iluminowanych manuskryptów do pięknie wykonanych bizantyjskich klejnotów; od pirackiego złota do współczesnych papierowych pieniędzy leżących w grubych na palec plikach.Harry wędrował wzrokiem po całej jaskini i zatracał się w tym wszystkim.Było o wiele lepiej, niż przewidywał Darcy Clarke, ponieważ sam nie wiedział.Ale Nekroskop wiedział, i wiedział również, co musi zrobić.W skarbcu działała jak wszędzie wentylacja, słyszał słaby warkot wiatraków i czuł lekki prąd suchego powietrza.Kiedy przyjrzał się bliżej, to zobaczył, że na pewno za półkami znajdują się dukty wentylacyjne.Bez wątpienia system był częścią systemu klimatyzacyjnego całego domu.Harry uśmiechnął się posępnie (jakby był to pierwszy uśmiech od bardzo dawna) i pomyślał: A właściwie czemu nie odpłacić pięknym za nadobne? To za Humpha.Coś mu w końcu jest winien.Wyjął dwa zbiorniki z gazem łzawiącym z pojemników u pasa i położył je na półce obok otworów wentylacyjnych.Ale najpierw zatroszczmy się o siebie.Rozpiął górę kombinezonu i zaczął upychać do środka pliki marek niemieckich, funtów i dolarów.Wypełnił całą kurtkę.aż banknoty zaczęły ją wypychać obscenicznie, co groziło zepsuciem zamków.Następnie wziął dwa małe, nieznośnie ciężkie, bankowe mieszki i zawiesił je na zaczepach przy pasie.Tylko tyle mógł zabrać - będzie musiało wystarczyć.Wyrwał zawleczki z granatów gazowych, wycofał się po cementowej podłodze i odwrócił.Po chwili dał się słyszeć groźny syk gorącego gazu wydostającego się pod ciśnieniem ze środka.Harry wywołał drzwi i przytrzymał je.Z pasa odpiął dwa granaty, odbezpieczył je i cisnął między półki.Oznaczało to zniszczenie bezcennych skarbów, ale co z tego? Francezci nie skorzystają z tego ani nie pozwolą nikomu tego zobaczyć czy też nawet przyznać, że tu coś było! Było tu, bo należało do nich, liczył się sam fakt posiadania.Przeszedł przez drzwi rozciągając Kontinuum pomiędzy drzwiami Humpha i drugimi ze śluzą.Szybko wdusił przypadkowe przyciski, aż zaświeciło się czerwone światło.Oczywiście system alarmowy.Następnie usłyszał głośne łup! łup! z wnętrza skarbca i poczuł, jak skała zachybotała mu się pod stopami.Kolejny skok przeniósł go na zewnętrzny pasaż po drugiej stronie pierwszych drzwi, gdzie znów ponaciskał co popadnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]