[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W tym momencie wiedziałem, że to musi być spadek, narkotyki albo sprzedaż tajemnic.Najłatwiej było zacząć od narkotyków, więc pożyczyłem z DEA psa, przywiozłem go tutaj i gdy tylko zbliżył się do garderoby, myślałem, że się na śmierć zaszczeka.Ale nie znaleźliśmy nic, póki nie pomyśleliśmy o tej klapie na strych.Wtedy podsadziliśmy psa na górę i bingo! Miał je poutykane za belkami, pod izolacją termiczną dachu.– Cóż, można powiedzieć, że z dwojga złego lepiej, że handlował prochami niż swoim krajem – zauważyła cierpko Simpson.– Nawet nie jestem pewien, czy w ogóle miał dostęp to tajemnic zasługujących na handel – odparł Lloyd.– Teraz nie musimy już nawet tego sprawdzać, ale i tak będzie z tego smród jak cholera.Już widzę ten tytuł na pierwszej stronie „Postu”: „Carter Gray, car wywiadu czy car narkotyków?”.Alex odniósł wrażenie, że jego kolega z FBI z radością wygrzebuje brudy, jakimi będzie można obrzucić jedyną agencję federalną, która pod względem budżetu i znaczenia mogła rywalizować z jego własną.– No i teraz pytanie brzmi: czy Johnson zabił się sam, bo był dealerem narkotykowym planującym małżeństwo z uczciwą kobietą i to go nagle przerosło, czy załatwili go kumple od narkotyków i tylko upozorowali samobójstwo?– Osobiście postawiłbym na to pierwsze – rzekł Lloyd.– Zastrzelił się tam, gdzie kiedyś odbył pierwszą randkę z narzeczoną.Kompani od narkotyków po prostu wywaliliby mu dziurę w głowie w samochodzie albo w łóżku podczas snu.Cała ta mistyfikacja z pozorowaniem morderstwa na samobójstwo jest dla takich ludzi zbyt wyrafinowana.Alex przez chwilę się nad tym zastanawiał.– A znaleźliście coś jeszcze, co by się łączyło z narkotykami? Wykaz transakcji, listę odbiorców, jakieś pliki w komputerze, coś w tym rodzaju?– Wciąż jeszcze szukamy.Ale wątpię, żeby był aż tak nieostrożny, by trzymać coś takiego.Jeśli coś znajdziemy, damy ci znać, żebyś mógł sobie zamknąć sprawę.Idąc do samochodu, Simpson spojrzała na Aleksa.– I w ten sposób kończy się sprawa, z którą miałeś mieć mnóstwo zawracania głowy.Gratuluję.– Dzięki – rzucił Alex krótko.– Tylko że handlarz narkotyków w NCW i tak narobi dużo smrodu.– Tak to czasem bywa.– Wracamy do WFO?Kiwnął potakująco głową.– Wyślą wstępny email do szefów, a potem dodam szczegóły, kiedy nasz przyjaciel Lloyd wypełni pozostałe wolne pola.A my wracamy do tropienia oszustów i stania pod drzwiami, przez które zawsze ktoś może do nas strzelić.– Brzmi fascynująco.– Mam nadzieją, że mówisz poważnie, bo cię to czeka przez wiele lat.– Nie narzekam.Sama wstąpiłam do służby.Nikt mnie tu na siłę nie pchał.Alex pomyślał, że jej głos nie brzmi jednak zbyt pewnie.– Jackie, zazwyczaj nie wtrącam się w cudze sprawy, ale posłuchaj szczerej rady kogoś z Secret Service, kto doświadczył wszystkiego na własnej skórze.– Słucham.– Nie wymiguj się od gównianych zadań bez wzglądu na to, kto za tobą stoi na górze.Bo po pierwsze, będziesz dzięki temu lepszą agentką.A po drugie, kiedy będziesz rozstawać się ze służbą, zostanie ci choć jeden przyjaciel.– Doprawdy? Któż taki? – burknęła poirytowanym tonem.– Ja.ROZDZIAŁ 22Na lądowisku na terenie NCW Gray wsiadł do śmigłowca Sikorsky VH60N.Identycznym modelem zwanym Marine Jeden latał prezydent, choć w najbliższych latach miano go zastąpić nowym modelem budowanym specjalnie przez koncern Lockheed Martin.Śmigłowcem tym Gray najczęściej latał do Białego Domu na spotkania z Brennanem, co skłoniło grupę anonimowych żartownisiów do ochrzczenia go mianem Marine Jeden i pół.W sposobie korzystania ze śmigłowców przez Brennana i Graya istniała jednak zasadnicza różnica.Lot prezydenta z Bazy Sił Powietrznych Andrews, Carnp David czy skądkolwiek odbywał się zawsze w konwoju trzech identycznych śmigłowców [ Pobierz całość w formacie PDF ]