[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– A pani w tej poważnej sprawie – pyta – nie ma mi nic do powiedzenia? Przecież to wszystko odbyło się na pani oczach.Czuję, jak się czerwienię z niezawinionego wstydu, i walę prosto z mostu: 158– To nie ja Mariolkę chowałam i to nie w moim domu rodzicielskim opiekę miała od młodych lat.Za to odpowiedzialności nie biorę.– Stefan – mówi wtedy Ściborkowa do męża.– Obrażają nas.Widziałeś, jakie to cham-stwo?A on podnosi się z krzesła i ręce rozkłada szeroko, jak ksiądz do błogosławieństwa.– Oj, kobiety, kobiety – mówi – jakie świat by posiadał brzydkie kolory i jakie życie było-by szare i smutne bez tych słów waszych i złości? Czy pan Janusz musi się żenić z Mariolką?Nigdzie tak nie jest zapisane ani powiedziane.Jestem zwykłym krawcem, warsztacik mam nieduży, trzech uczniów zaledwie i dwóch czeladników, ale jakby co, to i trochę tych pienię-dzy będzie, żeby męża dla Mariolki z porządnym fachem wynaleźć, chociaż tu wcale nie ubliżam fachowi muzycznemu.Ale swoje lata już mam i umysł przy tym wczorajszy, więc pomyślałem sobie, że dobrze jest, kiedy i zamiłowania wzajemne się połączą.Widzę jednak, że nic z tego, pan Janusz boi się przyznać do faktu, że będzie ojcem.Proszę bardzo.Ja tu na-legać nie będę.Dzieciątko świat ujrzy swoimi młodymi oczkami i zaraz zapyta samym ich tylko spojrzeniem: „Gdzie jest mój tatuś, w jakiej przebywa stronie świata?” Twój tatuś, wnu-siu – odpowiem mu – nie poczuwa się do ciebie.Łzy mi się w oczach zakręciły, Ściborkowa też, widzę, spojrzenie ma wilgotne, a Janusz blady się zrobił jak papier.Cisza w mieszkaniu jest taka, że słychać mysz, co pod podłogą życie prowadzi.Ściborek rękę żonie podaje, pewnie wyjść już chce, wsiąść do białego auta i odjechać.Wtedy Januszek obcym, jakby nie przez siebie wypowiedzianym głosem pyta: – Dlaczego ona sama nie przyjechała, jak jest taka sprawa?– Albo to mało razy mówiłem jej – odpowiada nasz niespodziewany gość, widząc, że tu już nie o wybryk młodości się rozchodzi, ale o prawdziwe uczucie miłosne – zapoznaj nas z tym Januszem, przyprowadź go do domu.Ale ona tylko płakała, że już do pana Janusza nie pójdzie, jak sama odeszła, a jego mamusi zabrała jesionkę.– Tutaj Ściborek popatrzył na mnie i tak się odzywa: – Pani jesionkę pozwoliłem sobie poprawić na tęższy rozmiar.Teraz nie wziąłem, ale przy najbliższej okoliczności podrzucę za pomocą ucznia.Nie ma co, myślę sobie, to ludzie przyzwoici, chociaż córka latawiec.A zresztą to chyba okazja takiego teścia posiadać, którego pieniądz polubił? Czy Janusz nie rozumie, co tu mu się szykuje? Co on lepszego znajdzie? Chyba taką gołą jak on? Ale Janusz też nie w ciemię bity, też widzi, jaka to gratka.– Mariolę muszę zobaczyć – mówi – kiedy więc będę mógł to uczynić?– Kiedy? – odpowiedział Ściborek – a choćby i zaraz.Za małe pół godzinki, młody człowieku, możemy być u nas.Bryka czeka.– Dzisiaj nie gramy – odpowiedział Janusz – więc w zasadzie pasuje.– No to, na co pan czeka – zawołał Ściborek – ubieraj się pan! Niech mamusia też się pod-szykuje i wyruszamy.Mariolka bardzo się ucieszy.– Nie za bardzo jestem przygotowana – powiedziałam – to tak nagle i niespodziewanie wypadło.Może niech Janusz sam jedzie?– Pierwszy nasz dzień zapoznawczy – powiedział Ściborek – a pani się pieści? W żadnym wypadku nie mogę się na to zgodzić.My ludzie swoi.A Mariolka tyle nam dobrego o pani mówiła.Bardzo panią o to proszę w imieniu własnym i mojej żony.Ściborkowa podniosła na mnie swoje jeszcze zwilgotniałe oczy i powiedziała łagodnym głosem:– Pani nam nie odmówi, prawda?Nie minęło dwadzieścia minut, jak się przyszykowałam, a Janusz ogolił.Podeszliśmy do samochodu.Przechodziło paru sąsiadów.Jeden aż kilka razy się obejrzał.Bo i było na co popatrzeć.Takie duże i eleganckie taksówki rzadko wtedy jeździły po naszej ulicy.A patrz 159sobie, dobry człowieku, pomyślałam, nawet i łeb swój z tej ciekawości ukręć.Bo kto wie, czy już niedługo Janusz takim samochodem na stałe nie będzie jeździł.Było mi lekko na duszy, kiedy wyruszaliśmy spod naszego domu.Syn ze Ściborkiem na przednich fotelach, ja ze Ściborkową z tyłu.Wszystko więc zdawało się tak układać, że lepiej nie trzeba.Nadziwić się nie mogłam, że Janusza taki zaszczyt spotkał.No bo i co syn mój sobą przedstawiał? Osobistość, co tylko po wierzchu lata, nie chcąc niczego na stałe się złapać.A takie życie daleko nie zaprowadzi.Ale Bóg z nim, myślałam, jeżeli ma mu być z Mariolą dobrze, przy jej tatusia pieniądzach.Różne mieszkania widziałam, ale takiego jak u nich, to jeszcze nie miałam okazji [ Pobierz całość w formacie PDF ]