[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wróciła pod boczną ścianę bu­dyn­ku go­to­wa ru­szyć da­lej, w stronę ma­ga­zy­nu.Gdy prze­cho­dziła przez par­king, za­uważyła, że śnieg pra­wie prze­stał padać.Nie­wy­as­fal­to­wa­na dro­ga pro­wadząca do ma­ga­zy­nu po­win­na być prze­jezd­na.Wsiadła do explo­re­ra, uru­cho­miła sil­nik.Wszyst­ko układało się po jej myśli.Wy­bie­rze sku­ter, bo wciąż miała klucz do kłódki przy drzwiach…Kie­dy jed­nak wykręciła przez okrągły pod­jazd w stronę bu­dyn­ku klu­bu i na powrót ku głównej, ogrze­wa­nej dro­dze, zo­ba­czyła na śnie­gu ślady dru­gie­go kom­ple­tu opon nakładające się na te, które po­zo­sta­wił jej sa­mochód.56Zbieg oko­licz­ności? To było możliwe.Cor­rie po­wie­działa so­bie, że ślady mógł zo­sta­wić któryś z miesz­kańców kom­plek­su, bądź co bądź stało tu dzie­siątki domów.Może to je­den z re­zy­dentów, który chciał zdążyć do domu, za­nim bu­rza śnieżna roz­sza­le­je się na całego.Cho­ciaż była już wcześniej śle­dzo­na, w mieście.I dla­cze­go sa­mochód za­je­chał na par­king? Ogarnął ją nagły nie­pokój i ro­zej­rzała się dokoła, ale nig­dzie nie do­strzegła in­nych po­jazdów.Spoj­rzała na ze­ga­rek: dru­ga.Zo­stały trzy go­dzi­ny dzien­ne­go światła.Ford wy­je­chał na drogę, lek­ko nim za­rzu­cało.Cor­rie przy­spie­szyła.Śli­zgiem weszła w ostat­ni zakręt i kie­ro­wała się ku par­kin­go­wi przy ma­ga­zy­nie.Śnieg pra­wie już nie padał, ale sza­re chmu­ry na nie­bie za­po­wia­dały, że nie­ba­wem to się zmie­ni.Nie zga­siła sil­ni­ka; dwu­krot­nie spraw­dziła za­war­tość ple­ca­ka – wszyst­ko było na miej­scu.Nie miała kom­bi­ne­zo­nu do jaz­dy na sku­te­rze, ale ubrała się ciepło, na ce­bulkę, prak­tycz­nie miała na so­bie wszyst­kie rze­czy, ja­kie tu ze sobą przy­wiozła, a poza tym dwie pary ręka­wi­czek, ko­mi­niarkę i ciężkie śnie­go­we buty So­re­la.Wy­siadła z auta i zważyła w dłoni ciężki ple­cak, by za­raz prze­rzu­cić go so­bie przez ramię.Było dziw­nie spo­koj­nie.Wszyst­ko tonęło w zim­nym, sza­rym świe­tle, po­wie­trze było mroźne, przy każdym od­de­chu z jej ust wypływała lek­ka mgiełka.W po­wie­trzu czuło się za­pach wiecz­nie zie­lo­nej roślin­ności.Ko­ro­ny drzew ugi­nały się pod cza­pa­mi śnie­gu i zwi­sały ciężko, śnieg piętrzył się też na da­chu ma­ga­zy­nu, rzędy so­pli lśniły zim­no w słabym świe­tle.Otwo­rzyła kłódkę klu­czem i po wejściu do ma­ga­zy­nu za­pa­liła światło.Sku­te­ry śnieżne stały obok sie­bie z klu­czy­ka­mi w sta­cyj­kach i z ka­ska­mi za­wie­szo­ny­mi na kołkach nie­opo­dal.Po­deszła, obej­rzała je wszyst­kie po ko­lei, spraw­dziła wskaźniki pa­li­wa.Cho­ciaż nig­dy nie jeździła sku­te­rem śnieżnym, jako na­sto­lat­ka jesz­cze w Kan­sas miała do czy­nie­nia z mo­to­cy­kla­mi kro­so­wy­mi, a sku­te­ry zda­wały się działać na po­dob­nej za­sa­dzie; prze­pust­ni­ca znaj­do­wała się na pra­wym uchwy­cie kie­row­ni­cy, a ha­mu­lec na le­wym.Wszyst­ko wy­da­wało się względnie pro­ste.Wy­brała naj­czystszą ma­szynę, upew­niła się, że zbior­nik pa­li­wa jest pełen, wzięła kask i włożyła ple­cak do bagażnika pod sie­dze­niem.Po­deszła do głównych drzwi ma­ga­zy­nu, otwo­rzyła je od wewnątrz i z tru­dem roz­sunęła.Śnieg, który ze­brał się przy wejściu, na­sy­pał się do środ­ka.Uru­cho­miła sku­ter, usiadła na sio­dełku i rzu­ciła okiem na urządze­nia kon­tro­l­ne, gaz, ha­mu­lec, zmianę biegów, po czym kil­ka razy zga­siła i za­pa­liła re­flek­to­ry.Po­mi­mo tra­wiącego ją nie­po­ko­ju i nie­pew­ności, po­czuła, jak z wol­na na­ra­sta w niej pod­nie­ce­nie.Po­trak­tu­je to jak swe­go ro­dza­ju przy­godę.Jeśli rze­czy­wiście ktoś ją śle­dzi, to czy uda się za nią na górę? Wy­da­wało się to mało praw­do­po­dob­ne.Nałożyła kask i dodała lek­ko gazu, by wy­pro­wa­dzić sku­ter z ma­ga­zy­nu.Zna­lazłszy się na zewnątrz, spróbowała za­mknąć główne drzwi, ale unie­możli­wiały to za­le­gające tam te­raz zwały osy­pa­ne­go śnie­gu.Uświa­do­miła so­bie, że w za­sa­dzie dopuściła się właśnie kra­dzieży sku­te­ra śnieżnego, co za­pew­ne jest wy­kro­cze­niem.Biorąc jed­nak pod uwagę, że są święta, sza­le­je śnieżyca, a po­li­cja ściga pod­pa­la­cza, szan­se na schwy­ta­nie jej oce­nia na ze­ro­we.Według mapy wejście do Świątecz­nej Ko­pal­ni znaj­do­wało się pięć ki­lo­metrów stąd, wzdłuż sta­rych szlaków, które te­raz były dostępne wyłącznie dla sku­terów śnieżnych.Jeśli będzie je­chać ostrożnie, po­win­na do­trzeć na miej­sce i do­stać się do środ­ka w mak­si­mum piętnaście mi­nut.Oczy­wiście może ją coś za­sko­czyć.Może oka­zać się, że włama­nie do tu­ne­lu jest nie­możliwe albo że chod­nik jest za­sy­pa­ny lub też same szczątki są za­grze­ba­ne albo tak ukry­te, że nie zdoła ich od­na­leźć.Lub też – ucho­waj Boże! – za­sta­nie na miej­scu Pen­der­ga­sta, który zdołał do­trzeć tam przed nią [ Pobierz całość w formacie PDF ]