[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.02.2022Małgorzata jest jedynaczką.Urodziła się 7 marca 1969 roku w niewielkim miasteczkuna Podkarpaciu.Jej rodzice mieszkają tam do dziś.Małgorzata jest z nimi bardzo mocnozwiązana emocjonalnie, zwłaszcza z matką.W momencie aresztowania córki oboje byliczynni zawodowo.Ojciec jest inżynierem, matka pedagogiem - pracowała w poradnizawodowo-wychowawczej.W domu państwa Połczyńskich nigdy nie brakowało pieniędzy.Dzieciństwo miałamwspaniałe.Rodzice troszczyli się o mnie, dbali o moje zdrowie i wykształcenie.Małgorzata nigdy nie zetknęła się w domu z nałogami: alkoholizmem, paleniempapierosów czy narkotykami.Nigdy nie paliła, ani nie narkotyzowała się.Alkohol (wino lubpiwo) piła sporadycznie - kilka razy do roku.W rodzinie nie było także chorób psychicznych.W dzieciństwie przeszła zwichnięcie stawów biodrowych, dlatego zaczęła chodzićdopiero, kiedy skończyła trzy lata.Poza tym rozwijała się dobrze - mówiła o czasie, niemoczyła się, nie przechodziła ciężkich chorób.Miała tylko jedną nieprzyjemną dolegliwość -odkąd pamięta, bardzo pociły się jej dłonie.W sytuacjach stresowych były nie tylko wilgotne,ale mokre od potu.Kobieta nie wie, dlaczego.Nie chodziła do żłobka, do przedszkola zaczęła uczęszczać jako pięciolatka, jednak ztego okresu niczego nie pamięta.W wieku sześciu lat, po badaniach psychologicznych, poszłado szkoły.Nie sprawiała żadnych kłopotów wychowawczych.Była wzorową uczennicą.Wliceum postanowiła, że będzie zdawać na medycynę.Chciałam być lekarzem, pomagaćludziom.Ale za pierwszym razem oblała egzaminy.Poszła do pracy jako salowa, aby miećdodatkowe punkty i za rok spróbować ponownie.Udało się.Była pilną studentką, naukę naakademii medycznej ukończyła o czasie, odbyła także wymagany staż w szpitalu.Dopiero nastudiach, w wieku dwudziestu trzech lat rozpoczęła życie seksualne.Miała swojego chłopaka,chodziła z nim przez trzy lata.Trzeciego listopada 1995 roku została przyjęta do pracy jako lekarz - asystent wkieleckim pogotowiu.Mniej więcej w tym samym czasie rozpoczęła specjalizacjęginekologiczną.Chciała być ginekologiem - chirurgiem.Wtedy nie myślałam o małżeństwie,a tym bardziej o dzieciach.Szef kliniki ginekologicznej, który przyjmował mnie naspecjalizację, postawił warunek: żadnej ciąży! Liczyło się dla mnie wtedy głównie życiezawodowe, kariera.Chciałam najpierw zrobić tę specjalizację.To było najważniejsze.W pogotowiu przydzielono ją do podstacji numer osiem.Nie miała żadnychproblemów z adaptacją w nowym miejscu pracy, nieco stresującym.Nie wchodziła z nikim wkonflikty.Zapamiętano ją jako sumienną, obowiązkową, lubianą lekarkę, która dobrzewykonywała swoje obowiązki.Zarzucano jej natomiast nieumiejętność utrzymywaniazawodowego dystansu ze średnim i wyższym personelem.To przesada, chyba miałam prawobyć na ty z rówieśnikami - tłumaczyła się podczas procesu sądowego.W tej samej podstacji pogotowia od trzech lat pracował już trzydziestotrzyletni RobertK.Zdarzało się, że Małgorzata i Robert mieli wspólne dyżury.Robert, jakodoświadczony lekarz pogotowia, pomagał nowej, niezwykle atrakcyjnej koleżance.Małgorzata pytała go o radę, żaliła się, zwierzała.Miała wtedy dwadzieścia siedem lat.Byłam nim zafascynowana; jego wiedzą medyczną, doświadczeniem, osobowością.On mnie uczył, radził, pomagał we wszystkim.Wiedziała, że mężczyzna jest żonaty i maczteroletnią córeczkę, bo tego nie ukrywał, mimo to zaczęła z nim flirtować.Zimą, zaledwie po miesiącu pracy, podczas jednego z wyjazdów Małgorzata przycięłasobie dłoń drzwiami karetki.Gdy była na zwolnieniu, Robert odwiedził ją w jej mieszkaniu.Przegadaliśmy całą noc.Zaprzyjaźniliśmy się - zezna potem Małgorzata.Ale przyjaźńnie potrwała długo - zaledwie trzy miesiące, do marca.Wiosną Małgorzata stwierdziła, że jestzakochana.Nie planowałam tego.To uczucie wymknęło mi się spod kontroli i po prostupłynnie przeszliśmy do bliższego związku.Zostali kochankami.Początkowo lekarka bagatelizowała fakt, że Robert jest żonaty.Żyłam chwilą, nie myślałam o przyszłości.Kochałam go bez zastrzeżeń i ufałam mu.Spotykali się potajemnie w wynajmowanym mieszkaniu Małgorzaty mniej więcejdwa, trzy razy w tygodniu.Czasem widywali się na mieście lub jeździli na spacery nad rzekę.Robert odwiedzał ją podczas dyżurów w pogotowiu.Przez jedenaście miesięcy jego żonanawet nie podejrzewała zdrady.Uważała go za wzorowego męża.Kochałem je obie - zezna potem prokuratorowi Robert K.- Choć początkowo niebyłem zakochany w Małgorzacie.To uczucie rodziło się stopniowo.Małgorzata z początku traktowała ten związek jako romantyczną przygodę, romans,nic poważnego.Ale już latem zaczęła liczyć na coś więcej.Nie nalegałam na rozwód.On samzaczął o tym mówić.Ale to nie było proste, czuł się odpowiedzialny za żonę, bał się odziecko.Roiła sobie, że pewnego dnia Robert odejdzie od żony i zwiąże z nią, założą rodzinę,będą mieli wspólne dzieci.Któregoś dnia napomknęła o jego rozwodzie.Jednak on odmówiłrozmowy na ten temat [ Pobierz całość w formacie PDF ]