[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mam instrumenty.– Co to.– Możemy założyć na szczycie stację astronomiczną – mówiła Rhee z coraz większym ożywieniem.– To byłoby wykorzystanie terenu, prawda?Doug powiedział:– Pewnie, czemu nie? Moglibyśmy nawet twierdzić, że mierzymy, ile prądu można uzyskać z ogniw solarnych.Oboje odwrócili się do Brennarta.– Grubymi nićmi szyte – mruknął.– Ale wytrzyma, dopóki nie dostaniemy nanomaszyn, żeby rzeczywiście zacząć budować elektrownię – zauważył Doug.– Jesteś pewien?– Nic pewnego tam, gdzie w grę wchodzą prawnicy – przyznał.– Ale to najlepszy pomysł, jaki dotąd usłyszałem.– Prawnicy – mruknął Brennart takim tonem, jakby to była obelga.– Lobowiec Yamagaty wylądował.Anson z natężeniem wpatrywała się w ekran komputera.Był podzielony na połowy.Prawa strona ukazywała gorączkowo krzątających się ludzi Clemensa, spawających laserem płyty, które miały stanowić dodatkową osłonę minisatelity wielkości grejpfruta.Za nimi stał rakietowy silnik wspomagający, przysadzista tuba wypełniona sproszkowanym aluminium i ciekłym tlenem.Po umieszczeniu opancerzonego minisatelity w nosie stożka, rakieta wyjedzie na powierzchnię i zostanie wystrzelona w kierunku bieguna południowego.Lewą stronę ekranu wypełniała zmartwiona twarz szefowej łączności.– Wylądował? – warknęła Anson.– Gdzie?– Po drugiej stronie góry Wasser.Tam L-1 stracił sygnał ich transpondera.Na ile możemy ocenić, usiedli prosto na środku największego pola lodu w regionie.– Cholera jasssna – syknęła Anson.Greg siedział na plastikowym krzesełku z boku biurka, czując się niepotrzebny w tym wirze aktywności.Anson odwróciła się do niego.– Ludzie Yamagaty są na lodzie.Pytanie, czy spróbują dostać się na szczyt góry od razu, czy też będą czekać, aż promieniowanie osłabnie.– Po co wystrzeliwujesz minisatelitę? – zapytał.– Żeby powiadomić Brennarta, że ma zespół Yamagaty na tylnym podwórku, po cóżby innego?– Nie wydaje ci się, że w ten sposób sprowokujemy go do podjęcia zbędnego ryzyka?Unikając jego spojrzenia, Anson odparła:– Brennart nie jest głupi.Będzie wiedział, jak daleko może się posunąć.– Satelita będzie działać przy tym poziomie promieniowania?– Musi pracować tylko parę minut.Zdążymy powiedzieć Brennartowi, że ma Japońców na głowie.Musi o tym wiedzieć! To niezwykle ważne.Greg zastanowił się, co zrobi Brennart, gdy otrzyma tę informację.To tylko zwiększy presję, pomyślał.Może pchnąć go do ryzyka, którego normalnie by nie podjął.Doug jest z nim.Może znaleźć się w niebezpieczeństwie większym niż to, jakie już mu grozi.Greg czuł się wewnętrznie zmrożony.Bał się nawet przed sobą zdradzić z prawdziwymi emocjami.– Chyba mam połamane żebra – powiedział Keiji Inoguchi.Yazaru Hara słyszał ból w głosie drugiego pilota.Sam stracił przytomność co najmniej na parę sekund.Lądowanie w ciemności skończyło się katastrofą.Ich statek siadł na czymś, co wyglądało na twardy, gładki lód, ale nie wiadomo czemu przechylił się i przewrócił na bok.Dwaj mężczyźni siedzieli przypięci do siedzeń, ubrani w ciężko opancerzone skafandry.Hara pomyślał, że katastrofa była jak sen.Wszystko rozegrało się niezwykle powoli, niemalże z wdziękiem ruchów tancerza kabuki.Ale ból był prawdziwy.W głowie mu tętniło i czuł w ustach słonawy smak krwi.W słuchawkach słyszał urywany, płytki oddech Inoguchiego.Każdy oddech musi sprawiać mu katusze, pomyślał.Sen pełen bólu i ciemności.Koszmar.Jak to mawiali starzy lamowie? „A jeśli życie jest niczym więcej, jak tylko snem we śnie?” Tak, co wtedy?I tak dobrze, że krwawił tylko z ust.Walnął głową we wnętrze hełmu, na szczęście dobrze wyścielone.Nic nie złamałem, powiedział sobie.Ale jeśli doznałem wstrząsu mózgu, niedługo zacznę wymiotować.W hełmie to będzie cudowne.Słysząc jęk Inoguchiego, zepchnął własne lęki na drugi plan.– Możesz ruszać rękami? – zapytał towarzysza.– Tak, trochę.W nikłym blasku lamp awaryjnych zobaczył, że ręce Inoguchiego poruszają się słabo.Zmusił się do myślenia.– Równie dobrze możemy zostać tu, gdzie jesteśmy, Keiji.Przynajmniej dopóki promieniowanie nie spadnie i baza nie ustawi nad nami satelity komunikacyjnego.– Tak – jęknął Inoguchi.– Ze mnie nie będzie większego pożytku.– Nie szkodzi.Będziemy tu siedzieć i wezwiemy pomoc, gdy usłyszymy satelitę.– Przynamniej nie musimy obawiać się pożaru – powiedział Inoguchi, siląc się na lekki ton.– Kiedy latałem na Ziemi, stale bałem się ognia.Hara pokiwał głową, słysząc jego wyznanie, ale nie zdradził się ze swoimi obawami.Od czasu przylotu na Księżyc prześladował go koszmar, że dusi się z braku powietrza.Góra WasserDoug usłyszał w słuchawkach:– Kilifer do Brennarta.– Mów, Jack – powiedział Brennart.Jego głos, chrapliwy i napięty, zdradzał, zmęczenie.– Dostaliśmy przekaz z Bazy.Zespół Yamagaty wylądował po drugiej stronie góry Wasser.– Odtwórz – polecił Brennart.Na częstotliwości wewnętrznej Doug usłyszał:– Anson do Brennarta.Lobowiec Yamagaty wylądował po drugiej stronie góry Wasser względem was.Zdecydowanie statek załogowy.Najwyraźniej zamierzają zająć teren [ Pobierz całość w formacie PDF ]