[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Odrodzi się za kilka minut.Kiedy serwer czasu OASIS wybije północ, cała krypta się zresetuje.Jeśli zaczekasz, będziesz miał kolejną okazję, żeby go pokonać i nie będziesz musiał się przedzierać przez te wszystkie pułapki.To dlatego co drugi dzień przychodzę tu tuż przed północą, żeby mieć dwie próby z rzędu.Sprytnie.Gdyby nie udało mi się za pierwszym razem, to ciekawe, jak długo musiałbym kombinować, żeby wpaść na coś takiego.- Może powinniśmy grać z nim na zmianę - zasugerowałem.- Ja już mam grę za sobą, więc o północy twoja kolej, dobrze? Jutro moja kolej.Możemy przychodzić tu na zmianę, póki któreś z nas go nie pokona.Umowa stoi?- Chyba tak.- Przyglądała mi się.- Ale i tak powinieneś zostać.Może kiedy o północy będą tu dwa awatary, zdarzy się coś innego? Anorak pewnie przewidział taką możliwość.Może pojawią się dwie kopie licza, po jednej dla każdego z nas? A może…- Wolę grać na osobności - przerwałem jej.- Róbmy to po kolei, dobrze? - Już byłem prawie przy wyjściu, kiedy stanęła mi na drodze.- Zaczekaj chwileczkę - poprosiła łagodniejszym głosem.- Proszę.Mogłem iść dalej, przez jej awatara.Ale tego nie zrobiłem.Bardzo chciałem dostać się na Middletown i znaleźć Pierwszą Bramę, ale przecież stałem przed słynną Art3mis, o spotkaniu z którą fantazjowałem od lat.Na dodatek na żywo była jeszcze fajniejsza, niż sobie wyobrażałem.Oddałbym wszystko, żeby spędzić z nią więcej czasu.Jak pisał Howard Jones, poeta z lat 80., chciałem ją lepiej poznać.Jeśli teraz wyjdę, być może nigdy więcej się z nią nie spotkam.- Słuchaj - zaczęła, patrząc na swoje buty.- Przepraszam, że nazwałam cię cieniasem niskiego poziomu.To nie było fajne.Obraziłam cię.- Nie ma sprawy.Miałaś zresztą rację.Jestem dopiero na dziesiątym poziomie.A jeszcze kilka godzin temu byłem na trzecim.- Mimo wszystko, jesteś jajogłowym.I to bystrym, bo inaczej byś tu nie stał.Chcę, żebyś wiedział, że cię szanuję i cenię za twoje umiejętności.Przepraszam za te drwiny.- Przeprosiny przyjęte.Nie gniewam się.- Super.- Wyglądało na to, że jej ulżyło.Jej awatar robił niezwykle realistyczne miny,co zwykle oznaczało, że są zsynchronizowane z ruchami mięśni twarzy gracza, a nie obsługiwane przez program.Pewnie używa drogiego sprzętu.- Trochę się przestraszyłam, kiedy cię tu zastałam - wyjaśniła.- No wiesz, zdawałam sobie sprawę, że w końcu ktoś to miejsce znajdzie.Tylko nie sądziłam, że tak szybko.Od dłuższego czasu miałam kryptę tylko dla siebie.- Od jak dawna? - zapytałem, nie spodziewając się, że to powie.Zawahała się, a w końcu zaczęła paplać:- Trzy tygodnie! - odparła poirytowana.- Przychodzę tu od trzech cholernych tygodni, próbując pokonać durnego licza w tej kretyńskiej grze! Ma jakąś szatańską inteligencję! No wiesz, nigdy wcześniej nie grałam w Joust, a teraz mi się to śni po nocach! Słowo daję, kilka dni temu omal go nie pokonałam, aż nagle… - Zirytowana, przeczesała włosy palcami.Kurde! Nie śpię.Nie jem.Gorzej się uczę, bo nie robię nic innego, tylko ćwiczę…Już miałem zapytać, czy chodzi do szkoły tu na Ludus, ale ona mówiła dalej, coraz szybciej, jakby w mózgu otworzyła jej się jakaś klapka.Słowa się po prostu z niej wylewały.Nie miała czasu, żeby nabrać powietrza.- …no i przyszłam tu dzisiaj, myśląc, że w końcu pokonam tego drania i zdobędę Miedziany Klucz, ale przychodzę i widzę, że ktoś już odkrył wejście.Dotarło do mnie, że ziściły się moje najgorsze obawy.Ktoś inny znalazł kryptę.Zbiegłam tutaj przerażona jak diabli.Nie martwiłam się za bardzo, bo nie wierzę, żeby ktokolwiek mógł pokonać Acereraka za pierwszym podejściem, ale mimo wszystko… - Przerwała, wzięła głęboki oddech i nagle zamilkła.- Przepraszam - odezwała się po chwili.- Zaczynam paplać, kiedy się denerwuję.Albo kiedy się podniecam.A teraz mam chyba i jedno, i drugie, bo skręcało mnie, żeby komuś o tym opowiedzieć, ale przecież nie mogłam pisnąć ani słowem, nie? Nie można przecież wspomnieć w zwykłej rozmowie, że… - Znów zamilkła.- Cholera, buzia mi się nie zamyka! Jestem paplą.Już przestaję.- Udała, że zamyka usta na kłódkę, przekręca klucz i wyrzuca go.Nie zastanawiając się, udałem, że łapię ów klucz i otwieram jej usta.Roześmiała się szczerze i naturalnie, chwilami nawet chrząkając, co z kolei rozśmieszyło mnie.Była po prostu urocza.Geekowski styl bycia i słowa wymawiane z szybkością karabinu przypomniały mi Jordan, moją ulubioną postać z Prawdziwego geniusza.Nigdy nie poczułem takiej więzi z inną osobą, ani w prawdziwym świecie, ani w OASIS.Nawet z Aechem.Zakręciło mi się w głowie.Kiedy w końcu opanowała śmiech, odezwała się:- Naprawdę muszę ustawić jakiś filtr albo wyedytować sobie śmiech.- Nie, nie powinnaś - zaprotestowałem.- Naprawdę fajnie się śmiejesz - dodałem zzapałem.- Ja też śmieję się jak kretyn.Świetnie, Wade, pomyślałem.Pięknie ją podsumowałeś [ Pobierz całość w formacie PDF ]