[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy do kuchni weszła Carol, pociągając jeszcze nosem, Benny popatrzył na Abula i wzruszył ramionami.- Co się z nią dzieje?Abul nie odpowiedział.Nie wiedział, co powiedzieć.- Te kretyńskie baby.- mruknął Benny.- Kto je zrozumie?Dalej pił kawę i nawijał, jakby nic niezwykłego się nie wydarzyło.Abul był zadowolony, że „pół godziny świra” się skończyło.Aż do następnego razu oczywiście.Rozdział 11Tommy i Joss pakowali bagaże do samochodu.Tommy wracał do Liverpoolu, aby zająć się sprawami, które wymagały jego osobistego nadzoru.Maura w gruncie rzeczy odczuwała ulgę, choć się z tym nie zdradziła.Tydzień z Tommym jakoś znosiła, ale potem zaczynał ją irytować.Była samodzielną kobietą i miała swoje nawyki.Pamiętała, że Michael też był typem samotnika, jednak wcale jej to nie pocieszało.Mawiał, że samotne życie staje się nałogiem, z którym trudno zerwać.Teraz zrozumiała, co miał na myśli.Wspaniale jest robić to, na co ma się ochotę i kiedy ma się ochotę, bez uzgadniania tego z kimś innym.Nawet z Terrym było czasami ciężko, bo miał swój ustalony tryb życia i nie lubił, gdy coś go zakłócało.Ale nie pora myśleć teraz o Terrym.Joss pocałował ją i przytrzymał w niedźwiedzim uścisku, któremu się poddała.Bardzo lubiła tego olbrzyma.Czuła zapach Paco Rabanne, jego wody po goleniu.Naszło ją wspomnienie nieżyjącego brata, Geoffreya.Też używał tej wody.Szybko odcięła się od przeszłości.Geoff gryzie ziemię.Sama się do tego przyczyniła, kiedy zdradził Michaela.Tommy wyrwał ją z objęć Jossa i namiętnie pocałował.Odczekała chwilę na podjeździe, machając im na pożegnanie.Będzie jej brakowało Toma, ale nie za bardzo.Osaczały ją problemy, pragnęła samotności.W przeciwieństwie do Michaela, nigdy z nikim nie dzieliła się swoimi kłopotami, nawet z Terrym.Zwłaszcza sprawy biznesowe wolała przemyśleć sama.Tony Dooley Junior robił jej w kuchni herbatę.Podziękowała mu i poszła do swojego gabinetu popracować.Sprawdziła pocztę głosową i dowiedziawszy się, że ma dwanaście wiadomości, znudzona i roztargniona siadła do ich odsłuchiwania.Dzisiaj praca jej nie interesowała.Nie mogła się skupić, i to ją denerwowało.A na głowie miała problemy z Vikiem.Zapatrzyła się na ogród za oknem.Był nieskazitelnie utrzymany, co ją cieszyło.Wypielęgnowane trawniki z idealnie zadbanymi klombami w porównaniu z zapamiętanym z dzieciństwa zachwaszczonym ogródkiem.Nienawidziła tamtej biedy i cokolwiek by myśleć o Michaelu, robił wszystko, żeby wyciągnąć rodzinę z nędzy.Tak samo ona, chociaż czasami zastanawiała się, dlaczego jeszcze się o to martwi.Cała ta sprawa z Vikiem dała jej w kość.Miała dość przemocy, za dużo było tego w jej życiu.Zapaliła papierosa i głęboko się zaciągnęła, uśmiechem dziękując Tony’emu, który przyniósł dzbanuszek z herbatą.Gdy została sama, nalała sobie herbaty i dopaliła papierosa.Ale jej myśli znowu powędrowały do Geoffreya.Wyobraziła sobie, że jest tu przy niej.Zdarzało się jej to czasami.Czuła, że jej przebaczył, i po tych wszystkich latach ona też chciałaby móc przebaczyć jemu.Ale Geoffrey zdradził Michaela, wystawił własnego brata na łaskę i niełaskę IRA, nie mógł popełnić gorszego grzechu.Miała też trudności z wybaczeniem matce udziału w tym wszystkim.Sarah znalazła dokumenty, które przechowywał Geoff, i przekazała je policji, naiwnie wierząc, ze jeśli Maura wyląduje w więzieniu, chłopcy zejdą z przestępczej drogi.Akurat.Do pewnego stopnia mogła zrozumieć dziecinne rozumowanie matki, ale nigdy nie zdoła pojąć zachowania Geoffreya.Zawiść to bardzo destrukcyjna siła.Przyszła jej na myśl Carla.Pod wieloma względami przypominała Geoffreya.Nigdy nie było wiadomo, o czym myśli.Postrzegało się ją w jednym wymiarze, a miała różne oblicza co Maura uświadomiła sobie dopiero niedawno.Poczciwa Carla, zawsze z przyjaznym uśmiechem i ręką wyciągniętą do pomocy, ostatnio zrobiła się dziwnie tajemnicza, a do tego potrafiła wierzgnąć jak oślica, jeśli coś nie szło po jej myśli.Jak choćby awantura z tego powodu, że Maura nie zgodziła się dawać jej więcej pieniędzy na bieżące wydatki.Dwa tysiączki miesięcznie i żadnych opłat, a ona uważa, że nie może z tego wyżyć! Wypłakuje się przed bratem i ojcem.Ale z drugiej strony do tej pory nikt jej nigdy niczego nie odmawiał.Przez całe życie podawano jej na talerzu, co tylko chciała.Na złotym talerzu.Czy rzeczywiście dobrze się przysłużyli Carli tą nieustającą hojnością? Mieszkała w domu, który jej dali, i trwoniła bez opamiętania ich pieniądze.Odpędzała te myśli, wywołane przypuszczalnie urazą z powodu zachowania Carli wobec Toma.Poczuła się zawstydzona.Carla była ostoją w jej życiu.Maurę rozbawiło, że z jej powodu staje się na stare lata psem ogrodnika.Tommy bezsprzecznie należał do niej i jeśli Carla się w nim zadurzyła, było to zabawne i smutne, ale niegroźne.Jednak wewnętrzny głos podszeptywał dalej, że bratanica nie dzwoni już tak często jak dawniej i nawet Joey prawie się z nią nie kontaktuje.Był synkiem mamusi, zawsze tak było.Rzadko widywał ojca i wolał przebywać w towarzystwie matki niż rówieśników.Był taki sam jak Carla.Obydwoje nie mieli prawdziwych przyjaciół, tylko znajomych.Maura zastanawiała się, dlaczego nie odkryła tego wiele lat temu.Ten sam wewnętrzny głos odpowiedział jej: „Nie chciałaś drążyć, Maura.Bo z rodziną jest tak, że nigdy nie wiadomo, co wyjdzie na wierzch”.Odruchowo chwyciła za telefon i wybrała numer komórki Carli.Usłyszawszy jej radosny glos, szczerze zawstydziła się swoich myśli.- Cześć, Maws, właśnie do ciebie jadę.- Cudownie [ Pobierz całość w formacie PDF ]