[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po śmierci Elfaine Taramis, mająca wówczas dziesięć lat, nie wzięła udziału w ceremonii pogrzebowej.Starsi myśleli, że jej nieobecność jest spowodowana głębokim żalem.W rzeczywistości Taramis plądrowała prywatne komnaty ciotki.Wykradła wtedy czarnoksięskie księgi i magiczne przedmioty, które Elfaine gromadziła przez całe życie.Wśród nich znalazła Zwoje ze Skelos.Dwadzieścia lat temu, w czasie nowiu, zaczęła dzieło, które niebawem miało przynieść owoce…Taramis spostrzegła stojącego w drzwiach Bombattę.Czarny wojownik wpatrywał się w śpiącą dziewczynę.Szybko podeszła i złapała go za ramiona.Bombatta opierał się przez chwilę, lecz w końcu dał się wypchnąć na korytarz.— Już nawet nie starasz się tego ukryć, prawda? — powiedziała księżniczka z pozornym spokojem.— Pożądasz mojej bratanicy.Nie próbuj zaprzeczać.Był od niej dużo większy, ale przestąpił z nogi na nogę niczym chłopiec czekający na karę.— Nie mogę nic na to poradzić — wymruczał.— Ty jesteś ogniem i namiętnością.Ona jest niewinna i czysta.Nie.mogę dać sobie rady.— I musi pozostać niewinna.Tak jest napisane w Zwojach Skelos.Prawdę mówiąc, zwoje nie twierdziły, że Jehnna musi być dziewicą.Wymagały jedynie, by była wolna od wszelkiego zła.Musiała mieć niewinną duszę, być niezdolna do myślenia o źle czy skrzywdzeniu kogokolwiek, ani nie wierzyć, że ktoś może skrzywdzić ją.Jehnna taka była, dzięki wychowaniu w odosobnieniu.Na swoje szczęście Taramis dostrzegła, co się dzieje z Bombattą na długo przed tym, nim on sam zdał sobie z tego sprawę, i miała czas, by zapobiec dalszemu rozwojowi wydarzeń.— Lecz w istocie nie o to chodzi — powiedziała twardo.— Jesteś mój, a ja nie mam zamiaru dzielić się tym, co należy do mnie.— Nie podoba mi się, gdy jesteś sama z tym złodziejem! — warknął Bombatta.— Sama? — Taramis roześmiała się.— Czterech twoich najlepszych ludzi tylko czeka, by go ściąć, gdyby tylko mi zagroził.Potężny wojownik mruknął coś pod nosem.Taramis z dezaprobatą ściągnęła brwi.— Mów tak, żebym mogła cię usłyszeć, Bombatto.Nie lubię, gdy coś się przede mną ukrywa.Ponury Zamorańczyk przez długą chwilę wpatrywał się w nią bez słowa i z ogniem w oczach.— Nie mogę znieść myśli, że ten złodziej na ciebie patrzy, pragnie cię, dotyka…— Zapominasz się! — jej słowa cięły powietrze niczym lodowata brzytwa.Bombatta cofnął się o krok, potem powoli opadł na kolana i schylił się nisko.— Wybacz — mruknął.— Ale temu Conanowi nie wolno ufać.Jest cudzoziemcem i złodziejem.— Głupcze! Zwoje mówią, że Jehnna musi wyruszyć w towarzystwie złodzieja o oczach koloru nieba.Nie ma drugiego takiego w Shadizar, a może nawet w całej Zamorze.Zrobisz to, co ci rozkazałam.Dokładnie wypełnisz podane w zwojach instrukcje.Dokładnie, Bombatto.— Zrobię, jak każesz — wymruczał.Taramis dotknęła jego głowy tak, jakby pieściła łeb jednego ze swych wilczurów.— Oczywiście, Bombatto — czuła, że rumieni się z radości na myśl o zwycięstwie, które niechybnie musiała teraz odnieść.Róg Dagotha będzie należał do niej! Nieśmiertelność i nieograniczona władza będą należały do niej! Ta świadomość sprawiła, że przebiegły przez nią skry, które wybuchły płomieniem w piersiach.Ręka na włosach Bombatty zadrżała.Taramis odetchnęła głęboko.— Zadbaj, by wszystko przebiegło zgodnie z moim planem, Bombatto.A teraz wracaj do siebie i kładź się spać.Śpij i śnij o naszym triumfie.Bombatta, nie podnosząc się z klęczek, obserwował jej odejście.Jego obsydianowe oczy jarzyły się w ciemności.Conan zerwał się, gdy Taramis weszła do sypialni.— Co z twoją bratanicą? — zapytał.— Już czuje się lepiej.Śpi — zmysłowa kobieta wzniosła dłoń i czarno odziani strażnicy bez słowa wyszli z komnaty.— A ty, złodzieju, śpisz, czy czuwasz? Jest późno, a ty masz ochotę rozmawiać o mojej bratanicy? — pod fałdami przejrzystego jedwabiu, które falowały w takt jej ruchów, przebłyskiwała naga skóra.Cymmerianin spojrzał niepewnie na piękną Zamorankę.Gdyby miał do czynienia ze służącą czy nawet córką bogatego kupca, od razu wiedziałby, o co chodzi.W przypadku księżniczki nie był niczego pewien.— Jesteś mężczyzną — roześmiała się [ Pobierz całość w formacie PDF ]