[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dobrze pan wie, że tak by było.Wie pan, ci wieśniacy z czasem zapomną o całym skandalu.Zapomną i przebaczą mi.To wszystko stało się z mojej winy, bo tak głupio wypadłam z tego lasu i potem musiał mnie pan zabrać do gospody.Ale widzi pan, ja nigdy przedtem nie walczyłam naprawdę i.- Przestań już! - warknął Jordan ze złością.Czuł jak niewidzialna małżeńska pętla zaciska się wokół jego szyi.Zanim Aleksandra zaczęła mówić, gorączkowo szukałrozwiązania niespodziewanego problemu.Omal nie uwierzył w jej zapewnienia, że groźby pani Lawrence są rzucane na wiatr i chętnie wysłuchałby całej listy powodów, dla których Sandy nie miała ochoty go poślubić.Udało mu się nawet zapomnieć na chwilę, że zawdzięcza tej dziewczynie życie.Nie przewidział tylko jednego: że zacznie go prosić, by się dla niej nie poświęcał.Spoglądał z góry na to dumnie wyprostowane dziecko, ubrane w zniszczoną suknię swej matki.W jego obronie Sandy zabiła człowieka i narażała własne życie, a on w zamian zaprzepaścił jej szanse na jakiekolwiek małżeństwo.Bez męskiej pomocy, czułości i opieki dalej będzie dźwigała na swych wątłych barkach brzemię utrzymania tego dziwacznego domu, w którym przyszło jej żyć.Prawda była 76 Coś wspaniałegojedna: Jordan rzeczywiście zniszczył jej przyszłość, mimo iż nastąpiło to w wyniku fatalnego zbiegu okoliczności i nieporozumienia.Niecierpliwie strząsnął jej dłoń ze swego rękawa.- Nie ma innego wyjścia dla nas obojga - zakończyłwszelkie rozważania.- Postaram się o specjalne zezwolenie od biskupa i weźmiemy ślub w ciągu tygodnia.Jeśli zaś chodzi o twoją matkę i wuja - rzucił z miażdżącą pogardą -to mogą zatrzymać się w miejscowej gospodzie.Nie zniosę ich obecności pod tym dachem ani chwili dłużej!Ostatnia uwaga uraziła Aleksandrę bardziej, niż wszystko, co Jordan powiedział do tej pory.- Zapłacę za ich pobyt i utrzymanie - pospieszył z wyjaśnieniem książę mylnie tłumacząc sobie nagłe poruszenie dziewczyny.- Nie o to chodzi! - Aleksandra gwałtownie potrząsnęła głową.- Cóż więc cię niepokoi?- J a.- Sandy odwróciła nagle głowę i zaczęła rozglądać się po pokoju, jak gdyby szukając czegoś przyjaznego.- To wszystko jest nie tak! - wybuchnęła nagle.- Nie tak wyobrażałam sobie wychodzenie za mąż - mówiła gwałtownie szukając w myślach przyczyn swego niepokoju.-Zawsze marzyłam, że wezmę ślub w naszym wiejskim kościółku i że Mary Ellen będzie moją druhną i.- No dobrze - przerwał jej Jordan.- Jeśli pomoże ci to znieść jakoś tych kilka dni przed ślubem, zaproś tutaj swoją przyjaciółkę.Podaj lokajowi, gdzie można ją znaleźć, a ja wyślę po nią powóz ze stangretem.Papier i atrament do pisania listów znajdziesz w szufladzie biurka.Mam nadzieję, że umiesz pisać?Sandy drgnęła jak uderzona w twarz i rzuciła mu krótkie, miażdżące spojrzenie.Przez moment Jordanowi wydawało się, że widzi w niej dumną, wspaniałą kobietę, którą być może miała się stać pewnego dnia.- Tak milordzie, umiem pisać.Coś wspaniałego 77Jordan spojrzał z sympatią na jej zaperzoną twarzyczkę i zadarty wysoko nosek.Ta dziewczyna budziła w nim coś w rodzaju szacunku, mimo iż mocno podszytego rozbawieniem.- To ci się chwali - stwierdził uprzejmie.-.w trzech językach - dokończyła z królewską miną.Jordan poczuł, że jeszcze chwila, a będzie musiał się uśmiechnąć.Kiedy wyszedł, Aleksandra podeszła sztywno do niewielkiego sekretarzyka i usiadła przy nim.Wyciągnęła z szuflady kartkę papieru listowego, pióro i kałamarz, i namyślała się przez chwilę.Była zbyt wyczerpana, by skupić się na wyjaśnianiu swego kłopotliwego położenia.Napisała więc po prostu:Najdroższa Mary Ellen!Bardzo Cię proszę, żebyś udała się w drogę z tym, który odda Ci ten list.Przybywaj do mnie jak najszybciej! Nigdy nie uwierzysz, co się stało.Jestem taka osamotniona! Wraz ze mną jest tutaj moja matka i wujek Monty, więc Twoja Mama nie powinna się lękać o Ciebie.Błagam Cię, spiesz się.Niewiele czasu zostało już nam do chwili, kiedy Was opuszczę.Dwie wielkie łzy zawisły na długich rzęsach Sandy, a potem polały się strumieniami po policzkach i zaczęły kapać na list.Aleksandra przestała z tym walczyć i oparła głowę na splecionych ramionach, a plecy drgały jej od tłumionego szlochu.- Coś wspaniałego? - szepnęła z wyrzutem, unosząc oczy ku niebu.- Boże, czy tak według ciebie wygląda coś wspaniałego?* * *W trzy kwadranse później Ramsey odprowadził do drzwi wyjściowych panią Lawrence i sir Montague'a.Oboje byli już znacznie spokojniejsi, można nawet powiedzieć - usa-78 Coś wspaniałegotysfakcjonowani [ Pobierz całość w formacie PDF ]