[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dalsze i o wiele rzadziej stosowane zabezpieczenia znajdowały się wewnątrz, ukryte przed nie powołanymi spojrzeniami.Frontowe pomieszczenie budynku zajęte było przez ośmioosobowy zespół doświadczonych ochroniarzy.Stelaż pod jedną ze ścian mieścił pistolety maszynowe HK, w innych znajdowały się granaty ręczne, rosyjskie wyrzutnie RPG oraz broń krótka.Zespół składał się z samych Niemców, dawnych członków enerdo-wskiej armii albo straży granicznej, których zwolniono po zjednoczeniu kraju.Ich dowódca, milczący eks-komandos nazwiskiem Schaaf, był specjalistą od walki miejskiej.Jego doświadczenie pomogło opracować system ochrony budynku.Zaopatrzony w system antywłamaniony, poza tym miał potrójnie wzmocnione drzwi, które mogły oprzeć się wszelkim próbom sforsowania.Na możliwych trasach ataku umieszczono ładunki wybuchowe i miny kierunkowe.Także i ludzie byli odpowiednio wyekwipowani.Maski zabezpieczały przed gazem łzawiącym, hermy zaopatrzono w specjalny system tłumienia dźwięków, by chroniły słuch przed granatami oślepiąjąco-ogłuszający-mi, których chętnie używały wszystkie oddziały antyterrorystyczne.Czterech z ósemki było nieustannie na służbie.Jeden czuwał nad skanerami policyjnymi, sygnałami ostrzegającymi o intruzach oraz kamerami telewizyjnymi, drugi patrolował budynek, pozostali doglądali prac prowadzonych w magazynie.Cała ósemka jadła i spała w budynku, a zgodnie ze słowami Schaafa, gdyby im się nie udało ochronić jego tajemnic, zostaliby także pogrzebani pod jego gruzami.Werner Kentner oderwał się na chwilę od pracy, podniósł okulary na czoło i spojrzał na pomost biegnący wzdłuż ściany.Znajdował się tam jeden z ludzi Schaafa: przechadzał się tam i z powrotem z pistoletem maszynowym w ręku.Kentner otarł spoconą twarz i powrócił do pracy.Jeden z jego podwładnych, młody Palestyńczyk ze Strefy Gazy, dał znak, że jest już gotów i wyczołgał się z dużego metalowego kontenera.Kentner kiwnął głową.–Podnieść!Trzeci z robotników, także rodowity Niemiec, pokręcił sterownikami dźwigu umieszczonego nad kontenerem, łańcuchy napięły się i ze skrzyni wyjechał silnik odrzutowy.Dzień gniewuW chwilę potem do pracy rzucił się czwarty z ekipy, Egipcjanin, który palnikiem acetylenowym pociął kontener na części o nieregularnych kształtach.Kiedy uporał się z tym, inny Palestyńczyk, starszy od pierwszego, pozbierał fragmenty i wrzucił je do pojemnika wielkości człowieka.Kilka podobnych zostało już zapełnionych.Kentner przyglądał się, jak operator dźwigu umiejętnie układa silnik w specjalnie przygotowanym łożu.Kiedy urządzenie zostało umieszczone, zbliżył się do niego z młodym Palestyńczykiem, a w chwilę później dołączył do nich operator, który wcześniej unieruchomił i wyłączył dźwig.Szybko, ruchami, które zdążyli już wyćwiczyć, trzej mężczyźni zaczęli rozbierać zewnętrzną powłokę silnika, używając ręcznych kluczy, a w razie potrzeby hudraulicznych przecinaków i pił elektrycznych.Nie zależało im na tym, żeby silnik pozostał nieuszkodzony.Po niecałej pół godzinie odsłoniła się komora, gdzie powinny się znajdować turbiny, ale miejsce ich zajmowała bomba atomowa TN-1000, spoczywająca na metalowych podstawkach i przykryta grubą warstwą polietylenu.Plastik nie tylko amortyzował wstrząsy podczas transportu kolejowego i morskiego, ale także pochłaniał promienie alfa i beta, wydzielane przez plutonowy rdzeń.Kentner cofnął się o krok.–Tak, panowie – powiedział.– To już ostatnia ślicznotka.Pieszczotliwie poklepał TN-1000.W enerdowskim lotnictwie był specjalistą oduzbrojenia i wiedział, jak należy obchodzić się z radzieckimi potworami.Bombabyła opływowa, z tępo zakończonym nosem.Przy mocy 350 kiloton była okołotrzydzieści pięć razy silniejsza od tych, które zrzucono na Hiroszimę i Nagasaki.Usunąwszy polietylenową pokrywę, Kentner starannie zbadał, czy na powłoce nie mażadnych śladów uszkodzeń.Dwadzieścia lat kontaktów z Rosjanami nauczyło go podtym względem wielkiej ostrożności.Trudno było przypuścić, by żołnierze zKandałakszy bardzo różnili się od swoich poprzedników.Korzystając z napisanej po rosyjsku instrukcji, Kentner sprawdził najpierw stanzabezpieczeń, a potem wewnętrzne obwody.Wszystko było w porządku.Dał sygnałoperatorowi, który dźwignął bombę z niszy, Niemiec zaś obejrzał jej spód.Obaj jego pomocnicy zaczęli demontować resztę silnika, kawałki umieszczając wkolejnych pojemnikach na śmieci.Praca trwała kilka godzin, sypały się iskryspod palników, ryczały elektryczne piły.Kiedy skończyli, w powietrzu było gęstood dymu, oni zaś niemal na wpół ogłuchli [ Pobierz całość w formacie PDF ]