[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ależ jest głupia.- Chodźmy - powiedział Wesley i zobaczyła, że pary już się ustawiają do pierwszego tańca.Nie obeszło się jednak bez nieprzyjemności.Huxtable zgłosił się po swój taniec bardzo wcześnie i wyprowadził Cassandrę na posadzkę dużo wcześniej, niż zrobiły to inne pary.Stało się dla niej jasne, że chciał z nią pomówić tak, by nikt inny tego nie słyszał.Cóż za przystojny mężczyzna, pomyślała, gdy zatrzymali się pośrodku posadzki i stanęli naprzeciwko siebie.Przystojny mimo lekko skrzywionego nosa.Mnóstwo kobiet musiało go uważać za niesłychanie pociągającego.Nie należała do nich.Nie lubiła chmurnych brunetów o ciemnej karnacji, którzy roztaczali wokół siebie aurę niebezpieczeństwa.Cieszyła się wręcz, że to nie jego wybrała w zeszłym tygodniu.Czy zdołałaby tego dokonać? Czy uwiodłaby go i skłoniła do płacenia jej jako kochance?- Chyba mogę coś pani powiedzieć otwarcie?O tak, doprawdy był kimś bardzo niebezpiecznym! Przestraszyła się, ale nie chciała, żeby to zauważył.Poruszyła z wolna wachlarzem.- Absolutnie nie.Wolałabym zwyczajną rozmowę.Zapewne chce mnie pan odstraszyć od swojego kuzyna.Potrzebuje on niewątpliwie, by ktoś taki jak pan strzegł go i odstręczał od niego niebezpieczne kobiety podobne do mnie.Zawsze jednak uważałam, że diabeł niszczy niewinność, a nie ochrania ją.- Doprawdy, cóż to za „zwyczajna” rozmowa - odparł najwyraźniej rozbawiony.- Merton nie jest słabeuszem, lady Paget, choć wiele osób tak uważa.W przeciwieństwie do innych mężczyzn nie pręży ostentacyjnie muskułów, żeby zademonstrować swoją krzepę i męskość.Czy wybrała go pani, myśląc, że jest słaby?- Wybrała? - powtórzyła wyniośle.- Widziałem, jak się z nim pani zderzyła na balu Margaret.- Przypadkowo.- Nie, całkiem świadomie.Znów poruszyła wachlarzem.- Doprawdy, to nie pańska sprawa.- Kiedy się przegrywa w dyskusji, dobrą, a może jedyną strategią jest użycie wyświechtanego frazesu.Czy muzykanci nigdy nie skończą stroić instrumentów? Czy tancerze bez końca będą gawędzić? Ile osób patrzy teraz na nich? Uśmiechnęła się.- Skądże się pan wziął w rodzinie lorda Mertona?- Nie powiedział pani? Jestem bardzo dalekim, złym i niebezpiecznym kuzynem, lady Paget.I to takim, który musi szczerze nienawidzić reszty krewnych i zawsze gotów im wyrządzić jakąś krzywdę.Moim ojcem był hrabia Merton, a ja - jego najstarszym synem.Niestety, matka uciekła do Grecji, odkąd stało się dla niej jasne, że mam przyjść na świat, a gdy jej rozjuszony ojciec - czyli mój dziadek - zmusił ją do powrotu i zażądał, by mój ojciec zachował się wobec niej honorowo lub też poniósł konsekwencje, ja straciłem cierpliwość i postanowiłem się urodzić na dwa dni przed zawarciem przez szczęśliwą parę związku małżeńskiego.Byłem więc bezsprzecznie dzieckiem nieślubnym.Pech jednak sprawił, że wszyscy moi młodsi bracia i siostry umierali albo przy urodzeniu, albo wkrótce po nim.Przeżył jedynie najmłodszy potomek, który okazał się - by użyć wyrażenia mego ojca - skończonym idiotą.Jonathan został hrabią po śmierci naszego ojca, lecz zmarł w dniu szesnastu urodzin i tytuł przypadł w udziale Stephenowi.Cassandra zrozumiała cały ból i gorycz zawarte w tej pozornie nonszalanckiej opowieści.Nie miała ona jednak na celu wzbudzenia w niej współczucia, toteż nie poczuła go wcale.- Dziwi mnie zatem, że go pan nie nienawidzi.Dostało mu się to, co powinno być pańskim udziałem.Ma pana tytuł, dom i fortunę.- Inne pary zaczęły ustawiać się do tańca.- Tak - powiedział - to zaskakujące.- Dlaczego więc nie darzy go pan nienawiścią?- Z bardzo prostej przyczyny.Znam kogoś, kto by go kochał, a ja kocham tego kogoś.Nie wyjaśnił jej, o kogo chodzi, choć na to czekała.- Czy ma pani nadzieję, że Stephen się z panią ożeni?Zaśmiała się cicho.- Może pan być spokojny.Nie mam zamiaru pozbawić go wolności.Wiem aż za dobrze, czego kobieta może zaznać w małżeństwie.Jeden raz mi wystarczy.Zamilkli, bo muzycy szykowali się już do pierwszego kontredansa i wkrótce inni tancerze mogliby usłyszeć, o czym rozmawiają.- Może pomówimy o pogodzie?Zaśmiał się gardłowo.- O burzach, trzęsieniach ziemi i huraganach? To takie bezpieczne tematy!17Stephen nie umiał zdecydować, czy suknia Cassandry jest czerwona, czy pomarańczowa.W końcu uznał, że to jakiś pośredni odcień.Połyskiwała w blasku świec i wydawała się absolutnie wspaniała.Głęboki dekolt podkreślał bujne piersi.Tkanina opadała w miękkich fałdach spod wysokiego stanu, przylegała do ciała i podkreślała długie kształtne nogi.Włosy, zebrane w wysoki węzeł, spływały na kark w długich krętych pasmach.Jak zawsze, nosiła się dumnie, a tego wieczoru wyglądała na szczęśliwą.Nie przypominała tajemniczej damy o skandalicznej reputacji, jaką była, gdy wdarła się na bal Meg i Sherry'ego w zeszłym tygodniu i patrzyła na wszystkich tak, jakby nimi gardziła.Nie opuściła żadnego z tańców przed walcem, ostatnim tańcem przed kolacją.Zatańczyła jeszcze raz z Conem, uśmiechała się do niego i gawędziła z nim, gdy pozwalały na to figury taneczne.Stephen również nie ustawał w tańcu.Tańczył z młodymi debiutantkami tego sezonu, które niejeden raz dawały mu do zrozumienia, że się nim interesują.Nie dziwiło go to wcale.W końcu był jedną z najlepszych partii w całej Anglii.Rozmawiał swobodnie z każdą, do każdej też miło się uśmiechał i otaczał względami, lecz przez cały czas czujnie obserwował Cassandrę.Zaczynał się zastanawiać, czy jego życie kiedykolwiek stanie się normalne, niezależnie od tego, co przez to rozumiał.Czekał niecierpliwie na ostatni taniec przed kolacją i wydawało mu się, że bal trwa już całą wieczność.Musiał być ostrożny.Nie wolno mu zachować się impulsywnie, bo mógłby potem żałować tego przez resztę życia.Nie był gotów do małżeństwa.Miał dopiero dwadzieścia pięć lat i postanowił sobie, że nie pomyśli na serio o ślubie przed trzydziestką
[ Pobierz całość w formacie PDF ]