[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jeśli naprawdę masz ochotę na tę przygodę, zalejemywęgiel wodą, mięso włożymy do lodówki i pójdziemy.Stekiusmażysz jutro.- Podchodząc do stolika z telewizorem, którystał obok grilla, rzuciłam przez ramię: - Możesz kogoś zaprosić.- Odwróciłam się i puściłam do niej oko.- Na przykład nowego znajomego.- Podoba mi się twój tok myślenia - powiedziała.Naglepopatrzyła na mnie niemal z przerażeniem w oczach.- Czekaj!Nie mam co na siebie włożyć.Nie wzięłam nic, co nadawałobysię do takiej eleganckiej restauracji.Pociągnęłam Jenny do kuchni, a tam wzięłam do ręki telefon.- Wygrałeś - oznajmiłam Johnowi.- Zobaczymy sięu Debbie.Tymczasem Jenna owinęła w folię mięso, którego dziś miałyśmy już nie jeść.- Barbaro, w co ja się ubiorę?- W e ź z mojej szafy, co tylko chcesz - zaproponowałam jejz uśmiechem.- Z wyjątkiem sukienki z czerwonego dżerseju.Wybrała białą szyfonową sukienkę na wąskich ramiączkachi bolerko bez rękawów.Półtorej godziny później John otwierał nam zdobione,szklane drzwi do La Cigale.G d y weszliśmy do małego lobby,hostessa rozpoznała go i obdarzyła nas ciepłym uśmiechem.- W i t a m - powiedziała z miękkim, francuskim akcentem.- Miło znów pana widzieć, kapitanie Perry.Gdy prowadziła nas do stolika, rozejrzałam się po uroczourządzonym wnętrzu: koronkowe firanki i obrusy, świeże kwiaty,blask świec.Każdy detal potęgował romantyczny nastrój.Kolacja okazała się kulinarną rozkoszą.John do każdegodania uważnie wybierał inne wino.G d y my jedliśmy on zabawiał nas kolejnymi zadziwiającymi historiami.Co lepsze, widziałam, że Dan i Jenna są sobą zafascynowani.Tak! Podjęłam słuszną decyzję.Kiedy jedliśmy deser, John przeprosił nas na chwilę i wyszedłz sali.Niebawem wrócił w towarzystwie Marcela, właścicielai szefa kuchni.Kiedy nam go przedstawiał, ten nerwowo wycierał ręce w fartuch, przepraszając za swój strój z czarującym akcentem.John zwrócił się do niego po francusku, on zaś odpowiedział mu w swoim ojczystym języku.Zanim się obejrzałam, zaczęli żywo rozmawiać.Dla reszty z nas było to odrobinęniezręczne, siedzieliśmy bowiem w milczeniu, unosząc brwiz zaskoczenia i zastanawiając się, o czym rozprawiali.W końcuMarcel ukłonił się i wrócił do kuchni, a John zajął swoje miejsce przy stoliku.- Nie wiedziałem, że mówisz po francusku - zagaił Ted.- Tak naprawdę znam siedem języków.Oczywiście angielski.- Uśmiechnął się i pociągnął łyk wina.- Poza tym hiszpański,holenderski, niemiecki, włoski.O czymś zapomniałem?- Francuski - podpowiedziała Debbie.- Francuski, naturellementl - Zachichotał, przyglądającsię sześciu palcom, które prostował, wymieniając każdy język.-Jeszcze jeden.- Spojrzał w górę.- Ach tak, suahili.- Skąd aż tyle? - spytała z niedowierzaniem Jenna.- Wysyłano mnie w rozmaite zakątki świata.Niektórych języków nauczyłem się w wojskowej szkole językowej w Monterey.- Suahili! - powtórzyłam, śmiejąc się.- A ja mam kłopotyz angielskim.- Spojrzałam w jego błyszczące, niebieskie oczy.- Powiedz zatem, o czym rozmawialiście z Marcelem?- To nic takiego - odparł, lekko zażenowany.- N o , John - prosił Ted - powiedz nam.Potem namawiało go po kolei każde z nas, aż w końcu uległ.- Dobrze, powiem.- Poprawił się na krześle i spuścił oczy.Na jego twarzy wykwitł delikatny uśmiech.Potem spojrzałna mnie.- Powiedziałem mu, że mi się podobasz.Czułam, że oblewam się pąsem.- Marcel powiedział, że jesteś piękną kobietą, niesamowicieatrakcyjną brunetką z sarnimi oczami, o francuskim typie urody.Powiedziałem mu, że chciałbym zabiegać o twoje względy, alewiem, że jestem za stary.W t e d y pocieszył mnie, że w sprawachsercowych wiek nie ma znaczenia.Czy mi się wydawało, czy on rzeczywiście to powiedział? Jakkolwiek było, serce istotnie waliło mi jak młot.Powiodłam spojrzeniem po znajomych - ich twarze rozjaśniał uśmiech.W i e działam, że powinnam coś powiedzieć, ale nie mogłam wydusić z siebie ani słowa.Kątem oka zerkałam na Johna - słynny admirał Perry również mi się przyglądał.I chciał się o mnie starać.To musiał być sen.W końcu wzięłam kieliszek, upiłam odrobinę wina, spojrzałam na Johna i uśmiechnęłam się.***Nasza pierwsza zaplanowana randka nie rozpoczęła się najlepiej.John bardzo się spóźniał.Kiedy w końcu przyjechał, zapewne wyczuł moje zdenerwowanie, bo zaczął wylewnie mnieprzepraszać, tłumacząc, że źle ocenił odległość.Wyruszyliśmynatychmiast, więc do włoskiej restauracji niedaleko Pavilionspóźniliśmy się tylko trochę [ Pobierz całość w formacie PDF ]