[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Nie mialem nawet pojecia o polowie tego! Co tam polowie – o dziesiatej czesci! – Trzasl sie kazdym kilogramem tluszczu.Pulchnymi palcami przeczesal wlosy.– On z nas zrobil kompletnych idiotow.Musi byc winny panstwu miliony.On…–Niech pan poczeka! – Przewodniczacy uderzyl w stol.–Panowie, prosze o pozostanie na miejscach… prosze! – Posluchali.– Oczywiscie, macie panowie racje.Tak, Garrison jest niebezpieczny i wydaje sie, ze ma nas w garsci.Ale…–Ale pan radzi, zeby to natychmiast definitywnie rozwiazac! – wszedl mu w slowo opanowany, spokojny funkcjonariusz Ml 6.–Slucham? – Glos Przewodniczacego stal sie naraz ostry.–Zanim pan jeszcze cos doda – odpowiedzial funkcjonariusz – jest jedna rzecz, o ktorej powinien pan wiedziec.Zerknal na Obserwatora Rzadowego, mlodego mezczyzne, ktorego milczenie poczytywane bylo blednie za brak zrozumienia czy doswiadczenia, po czym spojrzal ponownie na Przewodniczacego.– Mialem do wyboru: albo to powiedziec, albo sie wstrzymac.Mysle jednak, ze powinniscie to wiedziec wszyscy, zanim rozpeta sie histeria.To jeszcze jedna "anomalia" jak pan woli: Garrison jest Brytyjczykiem i patriota.Z wyjatkiem przewodniczacego, wszyscy wygladali na zdezorientowanych.Przewodniczacy odgadl, do czego prowadzi ten wywod.Mial nadzieje, ze MI6 nie uzyska takich informacji… bylo juz jednak za pozno.Szkoda.Tak dobrze szlo.–Garrison sporzadzil testament – kontynuowal funkcjonariusz, powstrzymujac gestem dloni wszystkich spieszacych z pytaniami.– Prosze! Tresc tego dokumentu jest niezmiernie prosta.Jest tak sformulowany, ze nie mozna go zmienic czy podwazyc.Premier Rzadu Jej Krolewskiej Mosci otrzymal go tuz przed wyjazdem Garrisona na wakacje.Rzad ma byc wykonawca testamentu na wypadek, hmmm, nieprzewidzianego zejscia.Zapisal wszystko – wszystko swojemu krajowi – Anglii!Zapadla cisza.Przewodniczacy przygryzl warge.Ktos musial to przekazac MI6, tak jak przekazano to jemu.Moze obserwator na skutek instrukcji z gory…Funkcjonariusz kontynuowal.–Jak wiec widzicie, nie zamierza nam podkladac nogi.Nie chce byc Krolem Swiata.Nie chce wywolywac chaosu i powodowac zniszczenia.I to sprawia, ze zaczynam sie zastanawiac, co wlasciwie tutaj robimy.– Kiedy to mowil, twarz przybrala nieprzyjemny wyraz.Spojrzal po raz ostatni na wszystkich uczestnikow, spuscil wzrok i zaczal przygladac sie swoim zniszczonym paznokciom.Przewodniczacy jeszcze raz podjal trud przekonania obecnych o swoich reakcjach.–Niczego to nie zmienia – powiedzial.– Ten… testament moze byc tylko zaslona, ubezpieczeniem przed powazniejszym dochodzeniem.Fakt pozostaje faktem: zywy Garrison stanowi zagrozenie, ale…–Panowie – odezwal sie zolty czlowieczek.Po raz pierwszy wstal i uklonil sie wszystkim.– Moge zabrac glos? zapytal cicho, prawie szeptem.Jego sposob wyrazania mysli pasowal do ogolnie przyjetej wizji Chinczyka mowiacego po angielsku.– Moj pan doszedl do takich samych wnioskow jakis czas temu.Dlatego wlasnie zaczal interesowac sie Garrisonem.Teraz pragnie zawiadomic panow, ze cokolwiek ustalicie, pan Garrison nie moze umrzec.Nie byloby to… korzystne.I znow zalegla cisza.W chwile potem wszyscy obecni zerwali sie na rowne nogi.–Co takiego? – przewodniczacy, obserwujac reakcje sali, pierwszy wykrzyknal slowa protestu.– Czy ja dobrze slysze?Czy naprawde mysli pan, ze sugerowalem… ze nawet mogli bysmy rozwazac… – Jednak jego slowa utonely w ogolnej wrzawie.Pomimo werbalnych protestow, jego mysli krazyly wokol czego innego.Przelozony chcial, aby Garrison zginal.Kraj zyskalby na tym niepomiernie – no i oczywiscie oddzial.Szpiegostwo i kontrwywiad rozwinelyby sie w sposob zaskakujacy.W porownaniu z nimi CIA bylaby tylko plotka.Takie byly zalozenia pana przewodniczacego – ale on wiedzial, ze chodzi jeszcze o jedno.Jego szef byl czlowiekiem chciwym.Sam przyznal, ze zainwestowal wszystkie pieniadze w gielde.Swoimi kanalami dowiedzial sie, ze moze latwo podwoic kapital.Na jego drodze staneli jednak dwaj potezni udzialowcy – panowie Garrison i Koenig.Dlatego smierc Garrisona bylaby mu bardzo na reke.Podczas gdy podobne mysli zaprzatnely jego uwage, harmider na sali wzrastal.Przedstawiciel ministerstwa Zasobow Naturalnych zaczal krzyczec na Chinczyka.–A w ogole to, kim pan, do diabla, jestes? Myslisz pan sobie, ze wladze to banda mordercow? Domagam sie wyjasnien… – Po chwili jego glos utonal we wrzawie.On takze rozwazal wszystkie za i przeciw.Kontrolowanie krajow zrzeszonych w OPEC i korzysci z kilku kopalni w RPA i Australii.Podobnie mysleli inni uczestnicy spotkania – z wyjatkiem Chinczyka, dwoch funkcjonariuszy z MI6 i obserwatora.Pierwszy z nich po prostu wykonywal polecenia Charona Gubwy i nie przejmowal sie zamieszaniem, jakie wywolaly jego slowa.Agent MI6 katem oka obserwowal przewodniczacego, pelen czarnych mysli.Zawsze docenial istnienie tajnych sluzb, ale nie w takiej formie i z taka autonomia, jaka posiadala komorka przewodniczacego.Po chwili uciszylo sie nieco.Podczas calej awantury Chinczyk stal i usmiechal sie lekko.Nagle otworzyly sie drzwi i wszedl umundurowany funkcjonariusz.Podszedl prosto do przewodniczacego i podal mu jakies pismo.Uwaga obecnych skupila sie na przewodniczacym.Zdawalo sie, ze ma pewne problemy z odczytaniem wiadomosci, ale w koncu odkaszlnal i podniosl wzrok.Kaciki ust wykrzywily mu sie w nieprzyjemnym grymasie.–Panowie – odezwal sie w koncu – wydaje sie, ze cokolwiek moglismy, tego, przedsiewziac, to znaczy sledztwo, zostalo -… – Glos mu drzal z przejecia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]