[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I znów miał krew na rękach.Wieczorem czekał na telefon od Contego z potwierdzeniem, że sprawa jest załatwiona.Bezskutecznie.Teraz zaczął się martwić, że najemnik wystawił go do wiatru, i spodziewał się, że kolejna rozmowa będzie dotyczyła pieniędzy.Może Conte posunie się nawet do szantażu?Jakby tego było mało, zaledwie parę minut temu do jego uszu dotarły doniesienia o śmierci przewodnika muzealnego w katakumbach Torlonia, a takie historie raczej nie zdarzają się na co dzień.Ale tym razem w wyniku tego na pozór zwyczajnego incydentu policja postanowiła przesłuchać jedyną osobę, której nazwisko figurowało w księdze wejść.Tym sposobem śledczy dotarli do zrozpaczonej żony zwiedzającego, która właśnie zgłosiła na policji, że jej mąż nie wrócił na noc do domu.Rozpoczęło się przeszukiwanie katakumb i już wkrótce władze trafiły na ciało Giovanniego Bersei z połamanymi kończynami, leżące na dnie szybu wentylacyjnego.Być może w innych okolicznościach uznano by to za wypadek - osobliwy splot nieszczęśliwych zdarzeń, w których przypadkowo uczestniczyli dwaj mężczyźni znajdujący się jednocześnie w tym samym miejscu.Jednak policja przesłuchała świadka - młoda kobieta biegająca po parku zeznała, że widziała jakiegoś osobnika wychodzącego z budynku przyszłego muzeum i wprowadzającego do bagażnika furgonetki skuter należący do antropologa.Policyjny portret pamięciowy sporządzony na podstawie jej zeznań łudząco przypominał szkic pochodzący z Jerozolimy.W mediach aż huczało.Santelli spodziewał się, że lada moment zadzwoni policja.Jeszcze jeden skandal.Kardynał miał przy sobie dwa strzępy zwoju, który naukowcy znaleźli w ossuarium.W lewej ręce trzymał reprodukcję fresku z krypty Józefa wybudowanej w katakumbach Torlonia, a w prawej - starożytny grecki tekst, który się znajdował nad rysunkiem, dopóki Santelli nie nakazał Con-temu go oderwać w obawie, że może zawierać zbyt oczywiste informacje.Zanim wysłał ojca Donovana na zgubną przejażdżkę z Contem, poprosił go o przetłumaczenie greckiego tekstu - jedynej pozostałości po wielowiekowym zagrożeniu.Donovan zapisał treść na szeleszczącym papierze firmowym.Santelli pochylił się nad biurkiem i obok kartki z przekładem złożył razem dwa fragmenty zwoju.Rozważał zniszczenie zwoju - spalenie go.Jednak teraz wiele by dał, żeby znaleźć w nim ukojenie.Wziął głęboki oddech, jeszcze raz przyjrzał się oryginalnemu tekstowi i przeniósł wzrok na transkrypcję dokonaną przez ojca Donovana:Niechaj wiara będzie dla nas światłem, ślubowaliśmy bowiem chronić świętość Boga.Tu spoczywa syn Jego, oczekując na ostateczne zmartwychwstanie, aby dać świadectwo boskości i sprawić, że wszystkie ludzkie dusze zostaną osądzone.Niechaj te kości nie zmylą wiernych, albowiem opowieści są tylko słowami tych, co pobłądzili.Wieczna prawda tkwi w duchu.Niechaj Bóg obdarzy nas swoim miłosierdziem.Jego wierny sługa, JózefzArymateiZ zadumy wyrwał kardynała dźwięk interkomu.- Wasza Eminencjo, przepraszam, że niepokoję.- Co się stało, ojcze Martin? - młody ksiądz sprawiał wrażenie podenerwowanego.- Jest tu ojciec Donovan i chce się dostać do gabinetu.Mówiłem, że ksiądz kardynał jest zajęty, ale to do niego nie dociera.Przestraszony kardynał poderwał się z fotela, ściskając kurczowo poręcze.Donouan?To niemożliwe.Santelli otworzył górną szufladę biurka i upewnił się, że jego beretta nadal tam jest.- Niech wejdzie - powiedział.Kilka sekund później drzwi się otwarły i wszedł Patrick Donovan.Santelli zauważył, że ksiądz ma podbite oboje oczu i napuchnięty, przekrzywiony nos, który wygląda tak, jakby ktoś właśnie próbował go nastawiać.Zamiast swoich okularów w drucianej oprawce miał na nosie inne szkła, w oprawie plastikowej.W lewej ręce niósł sporą skórzaną torbę.Donovan usiadł w skórzanym fotelu naprzeciw kardynała i położył torbę na kolanach.Santelli nie podał mu ręki, ani do pocałunku, ani do uścisku.Również gość darował sobie uprzejmości.- Chcę ci coś pokazać - poklepał torbę.Gdyby Santelli nie znajdował się w jednym z najlepiej strzeżonych pomieszczeń w Watykanie, chronionym przez wykrywacze metali i materiałów wybuchowych, pomyślałby, że w torbie znajduje się jakaś broń albo bomba.Wiedział jednak, że Donovanowi nie udałoby się wnieść czegoś podobnego.Po nieoczekiwanej i wstrząsającej wizycie Contego wiele lat temu dopilnował tego osobiście.- Najpierw muszę zapytać, czy zleciłeś moje zabójstwo.- To bardzo poważny zarzut, Patricku - Santelli zerknął ukradkiem na górną szufladę.- To nie ulega wątpliwości.- Masz przy sobie nadajnik? Dyktafon? O to ci chodzi? Donovan pokręcił głową.- Wiesz doskonale, że nie wszedłbym z tym do gabinetu.Rzeczywiście.Ochrona tej kryjówki była niezawodna.Rozmowy prowadzone za tymi drzwiami były zbyt ważne, żeby ryzykować przeciek.- To o co chodzi? Chcesz sam wymierzyć karę? Po to przyszedłeś? Chcesz mnie zabić?- To może zostawmy Bogu - na twarzy Donovana nie drgnął ani jeden mięsień.Po chwili niepewności Santelli wskazał torbę wyglądającą tak, jakby służyła do przechowywania ogromnej kuli bilardowej.Gdyby nie wiedział, że Donovan jest niezdolny do przemocy, spodziewałby się, że zobaczy w środku głowę Salvatore Contego.Swoją drogą był ciekaw, dlaczego zabójca nie wypełnił zadania i dlaczego Donovan wygląda jak bokser po dziesiątej rundzie.Może jest w zmowie z Contem? Może najemnik przysłał go po pieniądze?- No więc, co mi przyniosłeś?- Musisz przekonać się osobiście - Donovan wstał i położył torbę na pedantycznie uporządkowanym blacie biurka [ Pobierz całość w formacie PDF ]