[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Odwrócił się więc w stronę pastwiska.- Nie mogę pojąć sensu jej życia.Moje miało swoje wzloty i upadki.Niektórzy powiedzieliby, że więcej upadków -potrząsnął głową.-Przestałem spierać się o to z Bogiem już dawno temu, bo wiem, że on wie kilka rzeczy o cierpieniu.Gdy wszystko idzie źle, gdy dosięgnie się dna.tam właśnie zmierzam.Pokiwał głową w kierunku Sanktuarium.- I Bóg wie, byłem tam po wielekroć, że to mnie właśnie powstrzymuje, by się tam udać i zostać tutaj.i tam jednocześnie.Gdy tak mówił, usłyszałem samego siebie, jak powtarzam: Zostaw mnie, jeśli musisz, ja i tak będę pamiętać.Łzy trysnęły mi z oczu.Willie Nelson dobrze to pojmował.Wytarłem łzy, ale na niewiele się to zdało.Mandy objęła mnie i przysunęła się bliżej, strącając ból z kącików moich oczu.Wujek rozmawiał z każdym z nas.Nie mówił do nas, ale rozmawiał z nami.Grupka z Kalifornii czuła różnicę.Gdybym był na ich miejscu, nie przyjeżdżałbym.Za dużo potępienia, ale przyjechali i to wiele mówiło.Wydawało się, że oni dobrze się z wujkiem czują.Niektórzy pochylali się w jego kierunku, inni słuchali w półuśmiechu, ale nikt nie stukałnerwowo nogą, nawet Sketch.Wujek ciągnął dalej.- Gdy siedziałem w więzieniu, miałem sen, że moje życie jest jak rozwijające się płótno.Każdego dnia rozwija się po kawałku i bieleje na słońcu, na plaży mojego życia.Choć o wschodzie słońca znów będę zapełniał tę tkaninę swymi myślami i czynami.Moje oddychanie, moje życie, moje umieranie.Czasem obrazy podobały mi się, może nawet podobały się innym, może Bogu, ale też czasem przez miesiące, a nawet lata nie podobały się i nawet ja nie chciałem po raz 340drugi na nie patrzeć.Ale rzecz w tym, że.każdego dnia, bez względu na to, co namalowałem poprzedniego, pojawiało się nowe płótno, całkiem białe, ponieważ codziennie fale przypływu zmywały rysunek do czysta i rozwijały od nowa, zabierając z sobą farbę.W moich snach stałem na plaży i patrzyłem, jak morze ją zabiera.Kilka dziewcząt przetarło oczy, a jeden z mężczyzn założył z powrotem okulary.- Nie zostawało nic, tylko plamy na wodzie - wskazał ręką na pastwisko.- Żadna tkanina nie jest tak poplamiona, żeby nie dało się jej zmyć do czysta - spojrzał na trumnę Tommye.- Żadna.Jedna z czarnowłosych kobiet w drugim rzędzie pozwoliła sobie na niepohamowany wybuch płaczu, co tak ją zawstydziło, że próbowała się schować.Wujek przerwał, niepewny, co robić dalej.Podał jej chusteczkę, którą przyjęła, ale to sprowokowało jeszcze więcej łez.Sketch wstał, podszedł do drugiego rzędu i podał dziewczynie swego kota.Położyła go sobie na kolanach i uśmiechnęła się.Siedząca obok blondynka posunęła się, robiąc mu miejsce, i Sketch usiadł na brzegu krzesła pomiędzy obiema kobietami.Kilka minut później kobieta uniosła go i posadziła sobie na kolanach.Wujek mówił dalej.-Jednym z moich ulubionych musicali jest Człowiek z La Manchy.Jest on oparty na dawno temu napisanej historii, aż w siedemnastym wieku -spojrzał na mnie.- Dla tych, którzy przegryźli się przez tę książkę w czasie przebijania się przez szkołę, będzie to znana historia Don Kichota.Część złotej młodzieży zaśmiała się, patrząc na mnie.- Stary Don widział rzeczy nieco inaczej niż inni.Większość ludzi była przekonana, że jest zwyczajnym wariatem.Może był.Widziałwiatraki jako urojone olbrzymy, raz zabrał golibrodzie miednicę i odwróciwszy ją dnem do gó-341ry, założył jak kask do baseballu i nazwał swoim hełmem.W swoim starym koniu widział niepokonanego rumaka.Stary zajazd był dla niego zamkiem, a właściciel wielkim panem.W końcu zobaczył Aldonzę, zajazdową prostytutkę, jako kobietę cnotliwą.Czystą.Promienną i bez skazy.Ona protestuje, tłumaczy mu, że urodziła się na kupie gnoju, jak sama nazywa to miejsce, i na niej też umrze.Włożył kciuk do kieszeni dżinsów.- Stary Don nie słyszy słów, które ona wypowiada.Po prostu kręci głową i nazywają Dulcyneą.Jej prawdziwym imieniem.Imieniem, które jej nadał.Don Kichot widział świat taki, jak Bóg chciałby, aby był, a nie taki, jaki się stał.Powiedział: „Przyszedłem na świat z żelaza, by przerobić go na złoty".Wujek pokręcił głową i powiedział jakby do siebie:- To mi się podoba.Spojrzał gdzieś ponad nami.- Don Kichot nigdy się nie poddał, za to Aldonza zobaczyła nie tylko siebie w innym świetle, ale również cały świat.Jak poczwarka zobaczyła świat inny i na nowo.Jak coś czystego.Motyl.Dulcynea.A wszystko dlatego, że jakiś zwariowany pogromca wiatraków przekonał ją, że to, co widzi w lustrze, nie zawsze jest prawdą.Wujek przetarł oczy, przygryzł wargę i kopnął w trawę.Sięgnął za siebie i ściągnął płótno z napisu na granitowym nagrobku, który stał obok trumny.Napis brzmiał:TOMMYE LYNN MCFARLAND 1976 - 2006 MOJA DULCYNEA Spojrzał na drogę pod baldachimem gałęzi drzew pekanowych.- Od teraz już zawsze, gdy będę wracał do domu, zamierzam malować moje obrazy, a wróciwszy do domu po342zachodzie słońca, położę się w wodzie, pozwolę, by fale mnie obmyły, a resztę pozostawię Bogu.- Głos mu się załamał, potrząsnął głową i wytarł nos w rękaw podkoszulka.Prawie wszyscy płakali, a ich oczy były miejscem, przez które wydostawał się ból z samego wnętrza.Kobieta trzymająca Bonesa wycierała łzy w koci grzbiet.W końcu wujek usiadł.Wszyscy siedzieliśmy, patrząc na trumnę, zastanawiając się, co robić dalej.Dotarło do mnie, że coś, co płynęło z tej prostej trumny, miało moc kojącą i jak skrzydłem ogarnęło nas wszystkich, zanim odleciało.Ciocia Lorna spojrzała na mnie, więc wstałem i zająłem miejsce wujka.Pod stopami miałem zieloną trawę podeptaną przez buty wujka.- Zamknęliśmy trumnę, bo.po prostu ją zamknęliśmy, ale jeśli ktoś chce się pożegnać, można ją otworzyć.Ona pewnie by tego chciała.To czasem pomaga.Wujek i ja nie zabierzemy jej na cmentarz przed lunchem.- Wskazałem na werandę.- Tommye lubiła chili, więc ciocia Lorna przygotowała je dla was.Są też krakersy i mrożona herbata oraz sos tabasco.Możecie zostać, jak długo chcecie [ Pobierz całość w formacie PDF ]