[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A przecież drogi na wyspie były niemal puste, restauracje nienagannie czyste, zakład obsługujący nurków działał bezbłędnie Wówczas tłumaczyłem sobie, że te obawy nie mają absolutnie żadnego uzasadnienia.Teraz musiałem uznać, że nie były to obawy, ale utajone pragnienia.W każdym razie nie udało mi się tego rozwikłać w czasie pobytu na Bonaire, a cały ten epizod przywrócił mi szacunek do potęgi sił działających w podświadomości.Przekonałem się wreszcie, że moje automatyczne niejako przekonanie, że wiem, co robię, jest po prostu nieprawdziwe.Uznanie podświadomej motywacji mojego postępowania zmusiło mnie do jego analizy innymi metodami niż tylko świadoma introspekcja, ponieważ to, co mi się wydaje, że robię, nie jest z pewnością tym, co w rzeczywistości robię.Musiałem w jakiś sposób spojrzeć na siebie z pewnej perspektywy.Uznawanym wówczas sposobem było wysłuchanie spostrzeżeń kogoś postronnego – przyjaciela, znajomego, terapeuty.Można było także zdobyć taką perspektywę, dokonując zmian we własnej świadomości, przyjmując tak zwane „stanowisko świadka”.Tego rodzaju medytacyjne metody zupełnie mnie wtedy nie interesowały.Ale zatrzymałem się przy innej użytecznej technice z całkowicie innych powodów.Począwszy od mniej więcej 1974 roku, zaczęto przywiązywać znaczną wagę do tak zwanych rytmów okresowych, dziennych rytmów funkcjonowania ludzkiego ciała i wydzielania hormonów.Zauważono, że większość ludzi nie podlega dokładnie dwudziestoczterogodzinnemu cyklowi, ale że ich indywidualny cykl jest nieco krótszy lub nieco dłuższy, co oznacza, że niekiedy jesteśmy zsynchronizowani z cyklem dobowym, a niekiedy nie.Zwrócono wówczas ponadto uwagę na psychiczne skutki cyklu menstruacyjnego u kobiet.W Anglii mówiło się o uznaniu syndromu napięcia przedmenstrualnego jako okoliczności łagodzącej wyrok za przestępstwo, które w tym czasie popełniła kobieta.I powszechnie się z tym godzono, że wiele kobiet podlega miesięcznym fluktuacjom nastrojów i zachowania.Zacząłem się zastanawiać nad tym, czy istnieje także męski cykl menstruacyjny.Albo coś w tym rodzaju.Istnieją przecież fizyczne analogie między obiema płciami – między męską moszną a wargami sromowymi kobiet, między jądrami a jajnikami, penisem a łechtaczką i tak dalej.Wydawało mi się nieprawdopodobne, żeby u kobiet ukształtował się miesięczny cykl wydzielania hormonów, a nie było nawet śladu takiego cyklu u mężczyzn.Było to zadanie dla endokrynologów, mnie hormony nie interesowały.Interesowało mnie sprawdzenie, czy istnieje jakaś regularność w pojawianiu się moich nastrojów, regularność, której nie jestem świadomy.Jak ją wyśledzić?Zapytałem swego przyjaciela, Arnolda Mandella, neurobiologa, jak obiektywnie rejestrować subiektywne nastroje.Bo istnieje oczywiście niebezpieczeństwo, że na podstawie własnych danych można wytworzyć sobie błędny obraz.Arnold powiedział, że najlepszą metodą jest robienie znaków w notatniku, u góry strony, jeżeli nastrój był świetny, a u dołu, jeżeli był paskudny.Więc zacząłem to robić.A skoro już robiłem te znaczki w dzienniczku, zacząłem także zapisywać kilka zdań na temat minionego dnia.Zawsze uważałem prowadzenie dziennika za nudziarstwo.Coś w duchu Franklinowskim.Ale skoro robiłem to dla szczególnych celów, wszystko było w porządku.Po paru tygodniach ze zdumieniem przejrzałem swoje notatki.Co dzień jakieś wybrzydzanie.Jedna za drugą jakieś przykre uwagi pod adresem kogoś lub czegoś.Nie uważałem sam siebie za kogoś szczególnie krytycznie odnoszącego się do świata i ludzi.Ale najwidoczniej taki właśnie byłem.Zacząłem dzień w dzień uważnie siebie obserwować.Chyba naprawdę byłem często apodyktyczny i złośliwy, nawet kiedy wcale tego nie chciałem.Postanowiłem więc mieć się na baczności i zmienić sposób postępowania.Okazało się to zadziwiająco trudne.Nigdy mi się nie udało wykryć miesięcznego cyklu zmiany moich nastrojów, choć od czasu do czasu próbuję znów to zrobić.Po latach zaprogramowałem swój komputer do zapisywania moich reakcji na czystym ekranie.Wciąż podejrzewam, że istnieje taki cykl, może dwumiesięczny, może siedmio – lub ośmiotygodniowy.Ale nigdy tego nie udowodniłem.Uzyskałem jednak dowód, jak ważne jest prowadzenie dziennika, i prowadzę go dotąd.Przeczytałem ponownie Autobiografię Franklina i zwróciłem uwagę, że on także robił codzienne zapiski o sobie samym, dokładnie z takich samych powodów co ja.Ten człowiek, będący uosobieniem pragmatyzmu i skrupulatności, uznał, że systematyczne prowadzenie notatek jest jedynym sposobem, by się dowiedzieć, co się właściwie robi.PahangZainteresował mnie sułtan Pahangu, największego i najbogatszego stanu Malezji
[ Pobierz całość w formacie PDF ]