[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To nie mógł być nikt z Haven Hall.W żadnymrazie.Gdy weszłam do naszego pokoju na trzecim piętrze,Minette siedziała zamknięta w swojej sypialni.Przezdrzwi przeświecała smuga światła, lecz Minette nieodpowiadała na moje pukanie.- Minette? Jesteś tam?Droga na górę zajęła mi dziesięć minut.Wszystkiemieszkanki Haven House chciały ze mną rozmawiać.(No, może nie wszystkie: prócz Crystal Odom, TraciPole i dwóch pozostałych czarnych koleżanek).Byłam zdenerwowana, niespokojna.Odpędzałam odsiebie myśl, że zatajając rasistowski obrazek,sprowokowałam ten drugi atak.- Minette, to Genna.Możemy pogadać? Słyszałam.„Wracaj do domu, szczarnucho" - usłyszałam.Kilkakrotnie stukałam do drzwi Minette.Na pewnonie spała.- Minette? Mogę wejść? - ale słyszałam tylko szybkąstłumioną odpowiedź, mającą mnie zniechęcić.Byłam kompletnie wytrącona z równowagi.Bałamsię, że Minette zacznie mnie obwiniać, wrzuci dojednego worka z jej wrogami.Nie wyobrażałam sobieMinette zranionej, złamanej.Audrey Williams, którawraz z koleżankami tworzyła owo trio wyprawiającepod nami te dzikie brewerie, powiedziała, że Minette„zmieniła się nie do poznania", ale nie mogłam w touwierzyć! Każdy, ale nie moja współlokatorka,Minette Swift.Oto, co zobaczyłam po drugiej stronie (zamkniętych)drzwi: Minette, mierzącą mnie wściekłym wzrokiem,krępą postać na łóżku, muskularne kolanaprzyciągnięte do piersi, w pozie wyrażającej -sprzeciw? gniew? obrzydzenie? pogardę? TwarzMinette, zacięta i nieustępliwa, niczym maskawyrzeźbiona w zabejcowanym na ciemno drewnie.Może czuć niechęć do całej białej rasy, jeśli tak jej sięspodoba.Nie zmienisz jej.Głos mi ochrypł, jakbym przemawiała do sercaMinette całymi godzinami, a nie przez parę minut.Oczy piekły mnie od łez gniewu i bezsilności.- Do diabła z nimi, Minette.Chodźmy na kolację.Nowyjdźże.Ale Minette Swift była zbyt dumna, być dać sięzłapać białej dziewczynie na takie zagrywki.Nieotworzyła mi drzwi i nie wyraziła zgody, bym samato zrobiła.- Genno Meade! Jeśli wiesz coś o tym.Genno Meade! Jak dziwnie opiekunka rokuwymawiała moje nazwisko, jakby było to nazwiskooszustki.Jakby to nie Genna Meade właśnie przed niąsterczała z ponurą miną.Po raz drugi w ciągu trzech miesięcy Dana Johnsonzmuszona była wezwać na dół mieszkanki HavenHouse, by pojedynczo z nimi porozmawiać.Siedemnaście studentek Schuyler, w większościstypendystek za dobre wyniki w nauce, stało siępostaciami z czarnego filmu z lat czterdziestych, naprzykładach drobnych przestępców zgłębiającegokwestię zepsucia i poczucia winy.Jakowspółlokatorka Minette Swift naturalnie poszłam napierwszy ogień.Byłam chora ze zdenerwowania - bałam się, że DanaJohnson (jakimś cudem) dowie się, że zniszczyłamrysunek hotentockiej Wenus, by osłaniaćrasistowskich wrogów Minette Swift.Mądrość szkolna głosi, że nigdy nie należy„nadstawiać drugiego policzka", gdy otrzymało sięraz.Nie należy biernie godzić się zniesprawiedliwością czy krzywdą jakby milczącouznając, że się na nie zasłużyło.Niszcząc dowód,sprowokowałam tylko kolejne szykany.-.powiesz mi.Natychmiast.- Ale, ale ja.nic nie wiem.Pani Johnson kazała mi usiąść.Znajdowałyśmy się wsaloniku opiekunki roku.Na ścianie naprzeciwkowisiały fotografie mieszkanek Haven House zminionych lat, sprzed dziesięcioleci.Od początkuwśród białych twarzy widać było też ciemne.Były wwyraźnej mniejszości, ale były, niczym kropki wzdaniu.Pomyślałam, że może któregoś dnia policzęuśmiechy na ścianie saloniku Dany Johnson.Tego wieczoru pani Johnson nie zadała sobie trudu,by przygotować herbatę czy talerz z ciastkami.Prawdziwa okazała się powszechna opinia, że paniJohnson jest „zrozpaczona".Ciężko sapała, niczymwyczerpana biegaczka.Mówiła ostrożnie, jakbykażde jej słowo kłuło niczym kolec.Najwyraźniejszalała z niepokoju, że „rasistowski incydent" wakademiku, nad którym miała sprawować nadzór,złamie jej karierę w Schuyler College - rozejdzie sięfama, że była opiekunką roku, na którymszykanowano czarną studentkę.Obelżywa„szczarnucha" to nieprzyzwoitość, coś niesłychanego.A choć o hotentockiej Wenus nie wiedział nikt, zwyjątkiem osoby czy osób, które wsunęły rysunekprzez drzwi oraz mnie, która go podarła, to onierozwiązanej zagadce zniszczonego podręcznikaMinette Swift słyszeli wszyscy.Najwyraźniej„prześladowania rasowe" stały się częstą praktyką wHaven House, historycznie najbardziej liberalnymakademiku, w którym rzekomo upowszechniły sięzasady równouprawnienia, a Dana Johnson, profesorantropologii, nie potrafi położyć kresu tymniegodziwościom.Zamiast nakrycia do herbaty, pani Johnson położyłana podręcznym stoliku arkusz czystego papieru ikopertę, którą Minette znalazła w skrzynce.(Chybaże były to faksymilia.Oryginały zapewne sąsprawdzane pod kątem odcisków palców).Dokumenty te zobaczyłam dopiero teraz,podświadomie spodziewałam się, że będą większe.Ale papier miał normalne wymiary, podarta kopertabyła zwyczajna i tania.Pani Johnson nie chciała, bymtych przedmiotów dotykała, a jedynie bym się nadnimi zastanowiła.Niczym zwięzły, enigmatycznywiersz Emily Dickinson, w którego zagadkowe wersywczytywałyśmy się z Minette na zajęciach z literaturyamerykańskiej, dokumenty te przez swą prostotęzachęcały do interpretacji.Wracaj do domu, szczarnuchoxxxNie można było wymyślić czegoś bardziejobrzydliwego.- I cóż, Genno? Masz coś do powiedzenia na tentemat?Siedziałyśmy twarzą w twarz, pani Johnson wbiła wemnie wzrok.Byłam chora ze zdenerwowania, żewejrzy mi w duszę, dostrzeże moje poczucie winy ibłędnie je sobie wytłumaczy.Gdyż zachowywałamsię jak osoba winna, oczy tak zaszły mi łzami, żemało co widziałam.Zdawałam sobie sprawę, żepowinnam powiedzieć pani Johnson o rysunkuhotentockiej Wenus.Miałam niemal wrażenie, żeczeka, bym jej to wyznała.Nie śmiałam na niąspojrzeć, obserwowała mnie z tak bliskiej odległości.Ona wie! Coś wie.Zorientowałam się, że wycięte jakpopadnie litery wydają mi się znajome - dlaczego?Szybko odwróciłam wzrok, krew nabiegła mi napoliczki.Dana Johnson napominała mnie surowo: podpisałamkodeks honorowy Schuyler College.Jestemzobowiązana „dbać o honor" we wszystkichsytuacjach, w których w grę wchodzi dobre imięSchuyler College.Potrząsnęłam głową.Nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]