[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Markiz znów się uśmiechnął.- Ta rzekoma wiedźma, to osiemnastoletnie dziewczę -rzekł.- A przy tym jest osobą dobrze urodzoną.Sytuacja przedstawia się tak: ktoś pragnął jej śmierci i wpadł na diabelski pomysł.Mam nadzieję wykryć, kto to był.Roger Clarke patrzył na niego zdumiony.- Sądzi pan, milordzie, że ktoś umyślnie próbował ją zabić?- Jestem tego pewien! - rzekł markiz.- Niania powiedziała, że gdyby dziewczyna nie miała we włosach mocnych metalowych szpilek, uderzenie w głowę, jakie otrzymała, byłoby śmiertelne.- Przerwał na chwilę, a potem dodał: - Dwie szpilki wbiły się pod skórę, lecz to one właśnie uratowały jej życie.- Nic z tego nie rozumiem, milordzie - rzek! Roger Clarke.- Znam tu wszystkich dokoła i nie przypominam sobie żadnej młodej dziewczyny, która odpowiadałaby pańskiemu opisowi.- Czy jest pan tego pewien?- W zupełności.Mieszkam tu od urodzenia.Tu każda nowa twarz wywołuje sensację.- Uśmiechnął się i dodał: -Ludzie mówią, że ta wiedźma zaczarowała waszą lordowską mość.Jednak markiz myślał o czymś innym, bo po chwili odezwał się:- Tylko bardzo silny człowiek mógł uderzyć tak mocno pozostawiając na głowie dziewczyny głęboką ranę.A ukręcenie głowy kogutowi z pewnością przekraczałoby siły tej delikatnej osoby.- Lecz czemu ktoś miały nastawać na jej życie? - zapytałRoger Clarke.- A potem zostawić ją na druidycznych kamieniach? Gdyby to zrobił ktoś miejscowy, musiałby się liczyć z wywołaniem podejrzenia wśród chłopów, że dziewczyna jest czarownicą.- Sądzę, że to było rozmyślne działanie - zauważyłmarkiz.- Przeszedł przez pokój i stanął przy oknie wpatrując się w ogród, a po chwili dodał: - Proszę się dowiedzieć, czy poprzedniej nocy, zanim znaleziono dziewczynę, nie działo się coś podejrzanego w wiosce Steeple lub w okolicy.- Przerwałna chwilę, a potem dokończył: - Czy nie sądzi pan, że przemytnicy mogli wylądować w zatoczce tej właśnie nocy?- Jest oczywiście taka możliwość, milordzie, ale zatoczka znajduje się w sporej odległości od kamiennego kręgu druidów.Żaden z przemytników nie narażałby się przenosząc dziewczynę w to miejsce.- Chyba że chciał odwrócić od siebie podejrzenie o zbrodnię.- Markiz zastanowił się, po czym powiedział: -Gdyby nie przypadek, że właśnie przejeżdżałem przez Steeple, kiedy chłopi wlekli tę nieszczęśnicę do stawu, utonęłaby w nim i nikt by się o niej nie dowiedział.- To prawda, milordzie - zgodził się Roger Clarke.-Potem pochowano by ją na rozstajach dróg z głową skierowaną na północ albo wrzucono do morza, co już się nieraz zdarzało.- Wrzucano do morza? - zainteresował się markiz.- Może to tylko plotki, ale podobno podczas lokalnych bójek pomiędzy feudałami, pokonanego znajdowano na plaży i nie sposób było dociec, czy się utopił, czy też ktoś przyczyniłsię do jego śmierci.- Zatem rzeka lub morze są bardzo wygodnymi miejscami do załatwiania porachunków! - stwierdził markiz oschłym tonem.- W istocie!- Niech pan będzie tak dobry, Clarke, i popyta w okolicy -przypomniał markiz.- A dziś spotkamy się przed domem o czwartej.Proszę dopilnować, żeby przygotowano dla mnie ogiera.- Przekażę pańskie rozkazy, milordzie.Roger Clarke ukłonił się i opuścił bibliotekę, a markiz z ponurym wyrazem twarzy stał wciąż nieruchomo, wpatrując się w kwitnący za oknem ogród.Nagle wyszedł z komnaty i skierował się do pokojów dziecinnych.Już dwa dni minęły od uratowania rzekomej czarownicy z rąk wieśniaków.Zdawałsobie sprawę, że jej przebywanie w zamku wywoływało wielką konsternację wśród służby.Zarządzająca domem doniosła mu o ataku histerii dwóch młodych pokojówek, a lokaje obsługujący go podczas posiłków patrzyli na niego podejrzliwie, jakby się spodziewali, że od dotknięcia czarownicy wyrosną mu rogi i kopyta.Wszedł do pokoju i ujrzał nianię przygotowującą coś przy stole.Odniósł wrażenie, że wygląda młodziej niż wtedy, gdy ją zobaczył tuż po powrocie.Miała teraz zajęcie i to ją odmłodziło.Musiało jej być przykro - pomyślał - siedzieć bezczynnie całymi latami w pustym pokoju.- Miałam nadzieję, że pan przyjdzie, milordzie -powiedziała, - Chciałam panu coś pokazać.- Czy nasza pacjentka odzyskała przytomność?- Nie, ale oddycha równo i przespała spokojnie noc.Pewnie niedługo się obudzi.- Chyba powinnaś się zgodzić, żebym posłał po lekarza.- A po co? - zdziwiła się niania.- Nie miałabym do niego zaufania nawet w przypadku złamanego palca, a co dopiero mówić o uszkodzeniu mózgu.Ton jej głosu rozbawił markiza.Znał niechęć niani do doktorów.Przypomniał sobie, że kiedy był chłopcem i chorował, nigdy nie pozwalała sprowadzić lekarza.Spojrzałna stół i dostrzegł na nim rozmaite zioła, z których niania sporządzała swoje znakomite lekarstwa [ Pobierz całość w formacie PDF ]