[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I właśnie w tym ostatnim pokoju zastał Krantza.Pomieszczenie było nie większe od więziennej celi.- Włókna.Krantz stał odwrócony do niego plecami.Był zajęty wkładaniem czarnej skarpetki i białych majtek do torebek.- Potrzebny mi raport dotyczący włókien z ich ubrań.Słyszysz, co do ciebie mówię, Krantz? Potrzebny mi jest raport.Ciemna służbowa marynarka strażniczki i jej służbowa koszula wisiały w suszarce.Była włączona i głośno szumiała.Rozcięte rękawy powiewały niespokojnie, uderzając o szklane drzwi.Bała się.Patrząc na jej ubrania, Grens wyobraził sobie, jak Pereira stał przed ścianą ze zdjęciami i jak razem z nią szedł podziemnym tunelem w Aspsås.Miała wtedy na sobie to ubranie.Bała się.- Raport dostaniesz dopiero wtedy, gdy będzie gotowy.Strażniczka leżała najpierw na tylnym siedzeniu, a potem wrzucili ją do bagażnika.Znalazła się bardzo blisko przestępcy, który pozbawił ją życia.Swoim ubraniem dotknął jej ubrania.Krantz rozłożył na stole jej spodnie od służbowego munduru i pociął je na kawałki, żeby poddać je badaniom.Kawałki włożył do dwóch kopert.Pobrany materiał zostanie później porównany z ubraniami z więzienia znalezionymi w pierwszym samochodzie, którym uciekali przestępcy.- No to go wreszcie skończ.Daj mi odpowiedź!- Grens, wiesz, że nie zajmujemy się tymi samymi rzeczami.Ty szukasz swojej prawdy, a ja… ja szukam po prostu prawdy.Kiedy skończę, pozostanie mi jeszcze osiemdziesiąt pięć procent pracy: będę musiał sporządzić raporty i protokoły zawierające prawdę.W pokoju czuć było zapach płynu do dezynfekcji.Każdy najmniejszy ślad po ubraniu poprzedniej ofiary trzeba usunąć.Dopiero wtedy nożyce mogą pociąć na kawałki ubrania kolejnej ofiary, które zostaną potem włożone do suszarki.- Wyobraź sobie, Ewert, że kogoś przesłuchujesz.Prawdą jest wtedy to, co ten człowiek chce ci powiedzieć.To jego wersja prawdy, która potem staje się twoją wersją jego wersji prawdy.Ale to, o czym ja tu piszę, musi obronić się w sądzie! To jest prawda! Ja nie interpretuję i nie zgaduję.W ciągu kilku godzin zebrałem to, czego chciałeś.DNA, odciski palców, krew i włókna.Teraz moi ludzie poddadzą je analizom.Dopiero wtedy dowiesz się prawdy.Rękawy porozcinanej koszuli zaczęły się poruszać szybciej, bo ciepło stopniowo wchłonęło wilgoć.Uderzały w szklaną szybę, jakby chciały stamtąd wyskoczyć.- Kiedy?- Kiedy będę gotowy!Krantz, który spędził życie na kolanach, wyposażony w czarną torbę, za każdym razem chciał zobaczyć to, czego nikt inny nie widział.Był spokojnym człowiekiem i działał metodycznie.Takie życie sobie wybrał: znajdować kolejne elementy układanki.Teraz wyszedł wzburzony z pokoju, który wydał mu się zbyt mały.- Nils, on się nie przyzna.Grens prowadził odmienny styl życia.W ciągłym ruchu, pełen niepokoju, powodowany odruchami, które często bywały sprzeczne.Dlatego od razu ruszył za Krantzem.- W ogóle nie będzie odpowiadał na żadne pytania.Musimy go zasypać dowodami.Chcę wiedzieć, czy to on!- Wieczorem.Doszli do laboratorium techników, w którym stało kilka stołów zasypanych różnymi przedmiotami.- Nils… chcę mieć coś wcześniej niż wieczorem!Kiedy człowiek, który wiedzie metodyczne i spokojne życie, poszukując elementów układanki, nagle wybucha, to w sposób niekontrolowany.Ciska gromami na wszystkie strony.Krantzowi twarz poczerwieniała, odwrócił się do Grensa i zaczął tak gwałtownie machać rękami, że strącił na podłogę dwa mikroskopy.- Nigdy więcej na mnie nie krzycz!Krantz widział, jak mikroskopy spadają, ale nawet nie próbował ratować sprzętu, którego w normalnych okolicznościach broniłby z narażeniem życia.Zrobił krok do przodu i stanął twarzą w twarz z tym, który go dręczył.Pracowali ze sobą od wielu lat.Byli ulepieni z tej samej gliny.Żyli dla czegoś, co za kilka lat się skończy, a wtedy w ich pokojach zasiądą inni i nawet nie będą pytać, kto tu przed nimi pracował.Przez cały ten czas nigdy nie stali tak blisko siebie, nie czuli na sobie oddechu drugiego.- Cztery godziny temu byłem w sali zabiegowej w szpitalu Karolinska.Na razie Krantz nie krzyczał.Jeszcze nie.Ale zaraz wybuchnie.Z początku mu się wydawało, że już to zrobił, ale po chwili zrozumiał, że tak nie jest.Przecież nie miał zwyczaju aż tak się unosić.- Trzy godziny temu byłem w sali obdukcyjnej na oddziale medycyny sądowej w Solnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]