[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.65.Drugi koniec ogromnej sali jadalni pierwszej klasy z bogato zdobionym sufitem niknął w mroku poza granicą światła.W nielicznych pozostałych szybach ze szkła ołowiowego odbijały się niesamowicie zniekształcone sylwetki śmiertelnie zmęczonych i pokonanych ludzi, którzy stali pod lufami pistoletów pewnie trzymanych przez Rosjan.Spencera siłą dołączono do grupy.Jeszcze nie całkiem dotarło do niego to, co się stało.–Pitt i Woodson nie żyją? To nie może być prawda.–Niestety tak – mruknął Drummer, z trudem poruszając spuchniętymi wargami.– Jeden z tych stojących tam sadystów wbił mu nóż w pierś.–Wasz kolega się przeliczył – powiedział Prewłow, wzruszając ramionami.Zamyślonym wzrokiem spoglądał na przerażoną kobietę i dziewięciu mężczyzn, na ichposępne twarze pokryte skrzepłą krwią.Obojętnie, choć z pewną satysfakcją, zdawał się obserwować, jak z wysiłkiem utrzymują równowagę za każdym razem, gdy w burtę „Titanica" uderzała kolejna ogromna fala.–A propos przeliczenia się: panie Spencer, waszym ludziom chyba najwyraźniej brakentuzjazmu do obsługiwania pomp.Nie muszę wam przypominać, że jeśli woda przeciekającado kadłuba nie zostanie wypompowana, to ten wiekowy pomnik kapitalistycznejekstrawagancji zatonie.–A niech zatonie – śmiało odparł Spencer.– Przynajmniej razem z nim utoniesz ty ite twoje komunistyczne szumowiny.–To raczej mało prawdopodobne, szczególnie że „Michaił Kurkow" jestprzygotowany na taką okoliczność.– Prewłow wyjął papierosa ze złotej papierośnicy i wzamyśleniu postukiwał nim w wieczko.– Widzicie, każdy rozsądny człowiek pogodziłby sięz losem i wykonałby swoje obowiązki.–Niedoczekanie wasze!–Nikt z nas nie wykona za was tej brudnej roboty – dodał Sandecker zdecydowanym tonem.–Może i nie – całkiem spokojnie odpowiedział Prewłow.– Ja natomiast uważam, że mi pomożecie, i to szybko.Skinął na jednego ze strażników i mruknął coś do niego po rosyjsku.Strażnik kiwnął głową, bez pośpiechu przeszedł przez jadalnię, chwycił Danę za ramię i brutalnie zaciągnął ją pod przenośną lampę.Ratownicy jak jeden mąż rzucili się do przodu, lecz powstrzymały ich lufy pistoletów maszynowych.Zamarli w bezruchu, wściekle rzucając wrogie spojrzenia.–Jeżeli zrobicie jej krzywdę, zapłacicie nam za to – cicho powiedział Sandecker głosem drżącym z gniewu.–Spokojnie, panie admirale – rzekł Prewłow.– Gwałcą tylko chorzy ludzie.Jedynie kretyn próbowałby szantażować was i waszych ludzi w taki przykry sposób.Przecież Amerykanie wciąż stawiają kobiety na marmurowych piedestałach.Wszyscy w obronie jej cnoty chętnie i niepotrzebnie oddalibyście życie, a co mnie by z tego przyszło? Nie, okrucieństwo i tortury to zbyt brutalne metody, żeby je stosować w pięknej sztuce przekonywania.Upokorzenie… – przerwał, delektując się tym słowem.– Tak, upokorzenie to najlepszy bodziec, by zachęcić was do pracy i zapewnienia statkowi pływalności.Prewłow odwrócił się do Dany.Patrzyła na niego poruszona i zdezorientowana.–A teraz, pani Seagram, niech pani będzie tak miła i zacznie się rozbierać.Do naga.–Cóż to za tanie sztuczki? – spytał Sandecker.–Żadne sztuczki.Pani Seagram będzie się rozbierała, dopóki nie rozkażecie panu Spencerowi i jego ludziom wrócić do pracy.–Nie! – wykrzyknął Gunn.– Dana, nie rób tego!–Bardzo proszę, żadnych protestów – rzekł Prewłow znużonym głosem.– W razie potrzeby jeden z moich żołnierzy rozbierze ją siłą.W oczach Dany prawie niezauważalnie pojawił się jakiś dziwnie wojowniczy błysk.Bez chwili wahania zrzuciła z siebie kurtkę, kombinezon i bieliznę.W niespełna minutę stanęła całkiem naga w świetle lampy, prezentując swoje jędrne ciało.Sandecker odwrócił się, a za nim kolejno zrobili to samo pozostali ratownicy.–Będziecie na nią patrzyli – ozięble stwierdził Prewłow.– Wasz elegancki gest jest wzruszający, ale całkiem zbędny.Proszę się odwrócić, panowie, nasze skromne przedstawienie dopiero się zaczyna…–Mam już dość tych waszych zasranych szowinistycznych idiotyzmów – odezwała się Dana.Na dźwięk jej głosu wszystkie głowy natychmiast się odwróciły, jak za pociągnięciem sznurka.Dana szeroko rozstawiła nogi, ręce wsparła na biodrach, wypięła piersi, a jej oczy rzucały drwiące spojrzenia.Mimo bandaża na głowie wyglądała wspaniale.–Za darmo, chłopcy, napatrzcie się do woli.Ciało kobiety to żadna tajemnica.Każdyz was na pewno widział kiedyś nagą kobietę i dotykał jej.Skąd te wstydliwe spojrzenia?Z błyskiem przebiegłości w oczach zaczęła się głośno śmiać.Zdecydowanie popsuła Prewłowowi całą zabawę.Patrzył na nią, coraz mocniej zaciskając usta.–Imponujące przedstawienie, pani Seagram.Rzeczywiście imponująceprzedstawienie.Mnie jednak manifestacja zachodniej zgnilizny nie bawi.–Tylko pokaż mi komunistę, a na każdego wystawię gołą dupę – szydziła z niegoDana.– Gdybyście tylko wiedzieli, zasrańcy, że cały świat śmieje się z was za plecami,kiedy recytujecie te swoje lewicowe, marksistowskie hasełka.„Zachodnia zgnilizna",„imperialistyczni podżegacze", „manipulacje burżuazji".Może byście się wreszcie ocknęli ipokazali trochę klasy.To po prostu największa farsa, jaką kiedykolwiek odgrywano przedludzkością od czasu, gdy człowiek zlazł z drzewa.Gdybyście mieli jaja, tobyście spojrzeliprawdzie w oczy.Twarz Prewłowa zbielała.–Tego już za wiele – warknął.Był na granicy utraty tak dobrze wyćwiczonego panowania nad sobą, co go frustrowało.Dana wyprężyła swoje wspaniale zbudowane ciało.–Co jest, Iwanku? – zapytała.– Za bardzo przywykłeś do muskularnych,dźwigających ciężary kobiet radzieckich? Nie podoba ci się wyzwolona dziewczyna zwolnego kraju, która śmieje się z twojej żałosnej taktyki?–Nie podoba mi się pani wulgarność.Nasze kobiety przynajmniej nie zachowują się jak zwykłe rynsztokowe dziwki.–A ja cię pierdolę – powiedziała Dana ze słodkim uśmiechem.Nic nie uszło uwagi Prewłowa.Dostrzegł krótką wymianę spojrzeń między Giordinem a Spencerem, zaciskające się pięści Sturgisa i nieznaczne pochylenie głowy Drummera.W pełni zdawał sobie sprawę, że odchodząc od Amerykanów i zbliżając się do rosyjskich strażników, Dana nie robi tego przypadkowo, lecz umyślnie.Już prawie osiągnęła cel.Sowieccy żołnierze wykręcali szyje, żeby się na nią gapić; zaczęli opuszczać lufy pistoletów, gdy Prewłow wykrzyknął jakąś komendę po rosyjsku.Przywołani do porządku strażnicy gwałtownie się odwrócili, znów pewną ręką wymierzając broń w ratowników.–Moje gratulacje dla szanownej pani – rzekł Prewłow z ukłonem.– Pani teatralnewystępy niemal odniosły skutek.Bardzo, bardzo sprytnie.W głosie Prewłowa zabrzmiała jakaś dziwna satysfakcja.Rzucono mu wyzwanie, któremu z łatwością sprostał.Patrzył na Danę, która przez ułamek sekundy dawała dowody swojej porażki.Uśmiech na jej twarzy zamarł, jakby namalowany, ramiona opadły i lekko drżały.Po chwili jednak otrząsnęła się i wyprostowała, znów pewna siebie [ Pobierz całość w formacie PDF ]