[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A z nią nie musiał tego robić.Być może czuła do niego odrazę, jakżeby mogło być inaczej? Mimo to traktowała go z niezwykłą uprzejmością.Był jej za to wdzięczny.– Chętnie.– Spojrzała na jego wysokie buty i znów się uśmiechnęła.– Czy mam wejść na suchy piasek?On jednak naumyślnie wstąpił na mokry i szedł koło niej.Przez chwilę milczeli.Sydnam patrzył, jak słońce migocze na wodzie, i czuł lekki wiatr na lewym policzku.Wciągał w płuca ciepłe, pachnące solą powietrze.Zdawało mu się, że jest tu u siebie.Pięć lat temu przyjechał do tego zapadłego kąta Walii, bo Kit wrócił do domu z wojny.Małżeństwo brata z Lauren sprawiło, że Sydnam nie chciał dłużej pozostawać w Alvesley jako młodszy syn, który kurczowo czepiał się rodzinnego domu, bo nie potrafił rozpocząć życia na własny rachunek.Przybył tu jako rządca Bewcastle'a i starał się wykonywać swoją pracę równie dobrze, jak ktoś z obydwiema rękami.Na początku czuł się jednak obco.Przez jakiś czas traktowano go jak wyrzutka.Wiedział, że ludziom trudno przebywać w jego towarzystwie i patrzeć na niego.Wytrwał jednak i od dwóch lat czuł, że trzyma go tutaj jakaś dziwna siła.Nigdy nie mówił z Bewcastle'em o Ty Gwyn, ale kiedyś będzie musiał tak zrobić.Chciał mieć tu własny dom.Świadomość, że koło niego idzie kobieta, była dla niego miła.Nikt jej do tego nie zmuszał.Mogła mu bez trudu odmówić.– Czy czuje się pan samotny? – spytała nagle.Spojrzał na nią z zaskoczeniem.Zmieszała się.– Przepraszam – powiedziała.– Czasami myślę na głos.Czy czuje się samotny, bo jest okaleczony, oszpecony i żyje w miejscu, które musi się jej wydawać zapadłą dziurą? Pierwszą reakcją Sydnama był gniew.Okazała się taka sama, jak wszyscy.Dlaczego sobie uroił, że będzie inna?– A pani? – spytał cierpko.Znów odwróciła od niego wzrok.Opuściła skraj sukni.Kapelusz i buty trzymała teraz oburącz za plecami.– Mieszkam w szkole dla dziewcząt i rzadko miewam trochę czasu dla siebie.Muszę się zajmować moim synem.Mam przyjaciółki wśród nauczycielek.Często koresponduję ze znajomą, która niegdyś uczyła w naszej szkole, a teraz została hrabiną Edgecombe.Jakże mogłabym być samotna?– Ale mimo to tak się pani czuje?Nagle zrozumiał, że pytań nie dyktowała jej niezdrowa ciekawość, tylko własna samotność.Widocznie ujrzała w nim pokrewną duszę.A może on poczuł między nimi jakieś pokrewieństwo? Bo przecież wiedział, że jest samotna, choć wydawało się to nieprawdopodobne.Ale dlaczego kobieta tak piękna była samotna? Czy dlatego że urodziła nieślubnego syna?– Chyba nawet nie wiem, czym jest samotność.Może lękiem przed przestawaniem wyłącznie z sobą? Ja takiego lęku nie czuję, lubię być sama.– A więc czego pani się boi?Spojrzała na niego przelotnie, a wyraz jej twarzy powiedział mu wszystko, nim jeszcze znalazła odpowiednie słowa.– Tego, że nie odnajdę własnej tożsamości – rzuciła po chwili milczenia.Sydnam sądził już, że nie doczeka się odpowiedzi.– Utraciła ją pani?– Nie jestem pewna.Usiłowałam być jak najlepszą matką.Próbowałam, tak czy inaczej, zastąpić Davidowi ojca.Myślałam, że jeśli wyrośnie na kogoś szczęśliwego i twórczego, ja również stanę się szczęśliwa.Ale co ze mną będzie, jeśli mi go zabraknie? Musi przecież pójść do szkoły, a potem wydorośleje.Czy zdołam przetrwać tę czarną dziurę, którą się stanie kilkanaście lat zupełnej pustki? Och, cóż ja plotę? Z nikim o tym jeszcze nie rozmawiałam.Tak naprawdę staram się o tym nie myśleć.– Czasami łatwiej się zwierzyć obcej osobie niż przyjacielowi czy krewnemu.– A czy pan jest kimś takim? – Znów spojrzała na niego, a on dostrzegł, że skóra zaczęła jej już ciemnieć od słońca i wkrótce pokryje się niepożądaną opalenizną.– Współczującym nieznajomym? Tak.Czy nie zauważyła pani, że ludzie prędzej przyznają się do występku czy gafy niż do samotności? Zupełnie jakby było w niej coś hańbiącego.– Tak.A ja jestem samotna – powiedziała pośpiesznie, bez tchu.– Straszliwie samotna.Owszem, jest to coś żenującego, ale czy nie świadczy o niewdzięczności? Mam przecież syna.– Który aż się pali, żeby przebywać w towarzystwie innych dzieci.– Zdarzyło się coś bardzo przykrego – odparła pośpiesznie.– Właśnie dlatego odłączyłam się od innych.Gdy wszyscy stąd odchodzili, odruchowo chciałam go wziąć za rękę.Czasami zapominam, że już nie jest małym dzieckiem.David jęknął „och, mamo!" i podbiegł pędem do Joshuy, który gawędził z nim potem, mimo że niósł własnego synka na barana.Żaden z nich nie chciał mnie źle potraktować i nie powinnam mieć do nich żalu, to po prostu śmieszne.W końcu mogłam wrócić do domu z całą resztą.A tymczasem poczułam się bardzo samotna i przygnębiona.Czy mam walczyć o uczucia syna z innymi dziećmi i dorosłymi, którzy zechcą poświęcić mu trochę uwagi? I czego właściwie chcę? Przecież jestem z niego dumna.Nienawidzę własnej małostkowości!Jakże się mylił co do niej.Uroda nie liczyła się w jej życiu, bo powoli i nieodwracalnie ulegało ono zmianom w miarę dorastania syna.Kim właściwie był jego ojciec? Co się z nim stało? Dlaczego go nie poślubiła? I – co ważniejsze – dlaczego on się z nią nie ożenił?– Nikt – odparł stanowczo – nie może z panią rywalizować pod tym względem, teraz ani w przyszłości, panno Jewell.Pani jest matką chłopca.Pani mu zapewnia miłość, pociechę, wsparcie, bezpieczeństwo i aprobatę.I zawsze tak będzie.Nikt nigdy nie zastąpi mi pod tym względem mojej matki.Ale relacja matka – syn nie jest wystarczająca.On jest samotny, mając tylko panią, a pani jest samotna, mając tylko jego.– Przecież mam przyjaciół.– Ja także.Mieszkam tu od pięciu lat i zjednałem sobie kilkoro ludzi, a niektórzy z nich są mi tak bliscy, że mogę na nich liczyć w każdej potrzebie.Mogę też z nimi rozmawiać na każdy temat.Mam w Hampshire rodzinę – matkę, ojca, brata, bratową – która kocha mnie szczerze i zrobiłaby dla mnie wszystko.Zauważył, że panna Jewell nie wspominała o swojej rodzinie.Tylko o synu.– A jednak jest pan samotny?– Tak – przyznał.Nie mógł uwierzyć, że powiedział te słowa na głos.Tym bardziej że były one prawdziwe, absolutnie prawdziwe.– Dziękuję panu – powiedziała nieoczekiwanie i nabrała tchu, jakby chciała dodać coś jeszcze, ale tego nie zrobiła.Za co mu dziękowała? A jednak i on czuł, że jest jej za coś wdzięczny.Spytała go o samotność, a potem przyznała się do własnej.I do poczucia zagrożenia.Połączyła ich wspólnota bolesnych doświadczeń i niepewności losu, tak jakby w jego własnej samotności nie było nic wyjątkowego ani żałosnego.Zbyt dużo ludzi darzyło go litością, by pragnął litować się sam nad sobą, lecz nie zawsze mu się to udawało, zwłaszcza na początku.Przywykł do swojej samotności, jeśli w ogóle można do niej przywyknąć.– Lepiej już wrócę – powiedziała.– Gdy tylko rozstaję się z Davidem na godzinę czy dwie, tęsknię za nim niewyobrażalnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]