[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nigdy nie słyszałem z ust Margaret równie złośliwych uwag, była jednak zmęczona i przypuszczalnie nie czuła się zbyt dobrze.Jeśli się nad tym zastanowić, w Nou Occitan nigdy nie słyszałem, by ktoś krytykował atrakcyjną donzelhę.Z drugiej strony, nikt nigdy nie kazał im nic robić, trudno więc było określić, co mogłoby im się nie udać.Margaret pokazała mi księgi.Dzięki niej ośrodek miał zapewne zarobić więcej jako noclegownia i restauracja niż jako instytucja edukacyjna.Ponadto załatwiła wszystko tak, że mogliśmy teraz działać, a nawet prowadzić kursy, praktycznie bez końca.– A tak swoją drogą, przyjmuję cię do pracy – oznajmiłem.– Do pracy?– Z taką masą ludzi będziemy mieli mnóstwo dodatkowej roboty – wyjaśniłem.– Thorwald z wieloma sprawami radzi sobie świetnie, ale chcę, żebyś ty od dziś zajmowała się kasą.Próbowała odmówić, nie dałem jej jednak dojść do słowa.– Jak inaczej udowodnisz, że cała ta praca, którą już dziś wykonałaś, była racjonalna?Nie potrafiła na to odpowiedzieć, lecz z jej szyi na twarz przepełzł głęboki rumieniec.Zdałem sobie sprawę, że być może mimo woli zachęciłem ją do czegoś, od czego miałem szczery zamiar odwieść.Niemniej jednak była mi potrzebna, a poza tym postaram się, by jej to zbytnio nie zaszkodziło.Może z czasem samo jej przejdzie.Być może Thorwald.ale on był za młody.Margaret była raczej w moim wieku.przyjdzie na to czas później.Nie mogę zanadto się o nią zamartwiać, gdyż można by to zinterpretować na zbyt wiele różnych sposobów.Zadźwięczał kom.Bieris połączyła się ze mną z kabiny dla kobiet.– Giraut, czy chciałbyś, żebym zaciągnęła u ciebie niespłacalny dług i na zawsze została twoją niewolnicą?– Pozornie to atrakcyjna oferta.Jakiej niegodziwości muszę się w zamian za to dopuścić?– Przenieś Bruce’a do mnie i powiedz Aimericowi, że cię o to prosiłam.Aimerica weź do siebie.– Wolałbym nakarmić szczury własnymi genitaliami.Kawałeczek po kawałeczku.Usłyszałem, że Margaret głośno zaczerpnęła tchu, wydając z siebie jakiś zdławiony dźwięk.Nie sądzę, by zdążyła się już przyzwyczaić do co bardziej ordynarnych aspektów okcytań-skiego humoru.– Ale zrobisz to?– Powiedziałaś „na zawsze”, companhonal – zapytałem.Mycie pleców.Tort na każde urodziny.Wysłuchiwanie mnie, kiedy wygaduję idiotyzmy.– To ostatnie będzie najtrudniejsze, ale zgoda.– W takim razie zrobię to.Przerwaliśmy połączenie.Była to bardzo dziwna rozmowa.Przypominała te, które prowadziliśmy gdzieś do czternastego roku życia.Skąd wiedziała, jak na to zareaguję?Stojąca obok Margaret westchnęła głośno.W tym dźwięku było coś niepokojąco romantycznego.– To nie będzie łatwe, prawda?– W Noupeitau byłoby trudniejsze.Aimeric musiałby rzucić wyzwanie, nawet gdyby mu na niej nie zależało.Nie dałoby się uniknąć pojedynku.– Ale czy po walce wszystko nie wróciłoby do normy? – W jej głosie brzmiało zdziwienie.– Przecież kiedy parę dni temu, gdy ty i Thorwald.– Och, deu, to był przypadek.On był bardziej zdenerwowany ode mnie.– Wzruszyłem ramionami, odliczając na palcach.– Aimeric i Bieris są ze sobą już jakieś sześć stanmiesięcy.To bardzo długi czas jak na związek z entendedorą.Być może, qui sait, traktowali to na tyle poważnie, że mieli zamiar wziąć ślub, kiedy tylko Bieris skończy dwadzieścia pięć lat.Niewykluczone, że Aimeric zaangażował się na tyle głęboko, iż przyjmie to źle.Ale przeciętny Okcytańczyk.– Mówienie o tym sprawiało mi ból, ale nie wiedziałem, jak ominąć prawdę, a nie wyobrażałem sobie, bym mógł okłamać Margaret.–.Hmm, typowy jovent właściwie w ogolenie poświęca uwagi swej entendedorze.Nawet jej nie zna.Mają czcić i jej służyć, a nie myśleć o zawarciu trwałego związku.to zwykle dzieje się później, już po wyprowadzce z Quartier.Oczywiście zdarza się, że ktoś żeni się ze swą entendedorą, mój ojciec tak postąpił, albo że mężczyzna i kobieta są nie tylko kochankami, lecz również przyjaciółmi.Nie jest to jednak konieczne.Częściej zdarza się, że ludzie traktują się nawzajem jako.hmm, hobby.Finamor jest jak pojedynki.Daje młodym zajęcie, nim dorosną.Margaret z wysiłkiem przełknęła ślinę.– Hmm.czy to nie będzie zbyt osobiste pytanie.Wybuchnąłem śmiechem, zawstydzony czymś, co jeszcze niedawno uważałem za równie naturalne jak oddychanie.Było to dziwne wrażenie, nadal jednak czułem się tak, jakbym narodził się dziś rano, gdy postanowiłem zostać na Nansenie i nie porzucać swych kaledońskich przyjaciół.Jedna nowość więcej mnie nie zabije.Margaret również sprawiała wrażenie zażenowanej.Może swym pytaniem nawiązała do własnych, ukrytych myśli albo też mój śmiech sprawił, że bała się, iż uznam je za głupie.– Nie będzie – zapewniłem ją pośpiesznie.– Śmiałem się tylko dlatego, że zdałem sobie sprawę, iż przed przybyciem tutaj w ogóle bym nie zrozumiał, o co pytasz.Odpowiedź brzmi tak, że nie mam najbledszego pojęcia, co się dzieje w głowach tych donzelh.Mogę ci opowiedzieć bardzo wiele o ciele Garsendy Mont-Verai, o tym, jaki dokładnie kolor mają jej oczy i co lubi robić.hmm, dla zabawy.– Margaret zaczerwieniła się gwałtownie.Przyszło mi nagle na myśl, że niewykluczone, iż rozmawiam z najstarszą dziewicą, z jaką zetknąłem się w życiu.– Ale nic zupełnie nie wiem o jej uczuciach i myślach.Skrzywiła się lekko i potrząsnęła głową, nie odzywała się jednak.– Chciałaś o coś spytać – zachęciłem ją.– Mów.Nie poczuję się urażony.– Hmm.chodzi o to, że we wszystkim jest chyba jakiś haczyk.Przydałoby się nam trochę więcej uwagi i rozpieszczania, ale myśl, że miałybyśmy to otrzymywać od kogoś, kto w ogóle nas nie zna.– Wzruszyła ramionami i rozpostarła dłonie.Jej uśmiech wydawał się równie bezbarwny, jak cała reszta postaci.– No więc, nie chcę mówić jak kaznodzieja, ale wygląda na to, że za wszystko trzeba płacić.– Zapewne.Podejrzewam, że niektórzy ludzie lepiej nadają się do jednych kultur niż do innych.Są tacy, którzy czuliby się nieszczęśliwi w Nou Occitan, i, hmm, są też tacy Okcytańczycy, którzy z łatwością przystosowaliby się do waszej kultury.– Tak sądzę.– Jej osobliwy uśmieszek niemal mi się podobał.– Myślę, że gdy ceny skoczka spadną, podobno ma się to stać za jakieś dziesięć, dwadzieścia stanlat, wszyscy będziemy mogli poszukać sobie miejsca, które najbardziej nam odpowiada.Zakładając oczywiście, że cała reszta go nie zadepcze, znajdując je przed nami.Siedzieliśmy we dwoje bez słowa przez długą chwilę.Próbowałem wzrokiem rozłożyć ją na czynniki pierwsze i złożyć z powrotem tak, by mogła mi się spodobać.Mimo najlepszych chęci nie potrafiłem jednak tego dokonać.Podobnie jak wygląd Valerie przyciągał uwagę do piękna i symetrii, powierzchowność Margaret równie pewnie i nieodwołalnie kierowała wzrok na skazy na jej urodzie, które przesłaniały wszystko inne.Gdy tak tam sterczeliśmy, czując się coraz bardziej zażenowani, z kabiny dla mężczyzn wyszedł Bruce.Poinformowałem go, kto z kim będzie mieszkał.Skinął głową.Nie wyglądał na w pełni szczęśliwego, bez słowa jednak zabrał torbę na górę.Nie byłem pewien, co mam powiedzieć Aimericowi, nim jednak zdążyłem się zastanowić nad tą kwestią, zobaczyłem go na schodach.Pomyślałem tylko, że szkoda, iż muszę załatwiać tę sprawę przy Margaret, nim zdałem sobie sprawę, że dziewczyna zniknęła gdzieś bez śladu [ Pobierz całość w formacie PDF ]