[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ta Która Stoi Z Pięścią była Christine, a Christine była Tą Która Stoi Z Pięścią.Z upływem lat cera jej ściemniała, a cały wygląd nabrał jakiegoś dzikiego kolorytu.Ale pomimo dwóch donoszonych ciąży nadal miała figurę białej kobiety.A jej włosy, które nie chciały rosnąć niżej ramion i nie chciały rosnąć prosto, nadal zachowywały wyrazisty jasnorudy odcień.I dochodziła jeszcze oczywiście para jasnobrązowych oczu.Strach Tej Która Stoi Z Pięścią był uzasadniony.Nie mogła mieć nadziei, że kiedykolwiek się go pozbędzie.W oczach białych zawsze będzie coś dziwnego w tej kobiecie w comiesięcznym wigwamie.Coś nie całkiem indiańskiego.A w znających prawdę oczach jej własnego ludu też było w niej coś nie całkiem indiańskiego, nawet po tych wszystkich latach.Był to straszliwy, przygniatający ciężar, lecz Ta Która Stoi Z Pięścią nigdy o tym nie mówiła, a tym bardziej nie skarżyła się.Dźwigała go w milczeniu i bardzo dzielnie przez wszystkie dni swego indiańskiego życia, i dźwigała go z jednej podstawowej przyczyny.Ta Która Stoi Z Pięścią chciała zostać tam, gdzie jest.Była bardzo szczęśliwa.ROZDZIAŁ XI1Rada Dziesięciu Niedźwiedzi zakończyła się bez podjęcia jakiegokolwiek postanowienia, ale to nie było niczym niezwykłym.Najczęściej w krytycznych momentach rady pozostawały nie rozstrzygnięte, zaznaczając w ten sposób początek całkowicie nowej fazy w życiu politycznym hordy.To właśnie w takich momentach ludzie, jeśli powinni dokonać jakiegoś wyboru, podejmowali niezależne działania.2Wiatr W Jego Włosach twardo forsował swój nowy plan.Pojechać tam i zabrać konia, nie robiąc krzywdy białemu.Lecz tym razem zamiast chłopców wysłać mężczyzn.Rada odrzuciła ten drugi jego pomysł, ale Wiatr W Jego Włosach nie gniewał się na nikogo.Słuchał skwapliwie wszystkich opinii i zaproponował własne rozwiązanie.Rozwiązanie nie zostało przyjęte, ale argumenty wysunięte przeciwko niemu nie przekonały Wiatru W Jego Włosach, że plan jest do niczego.Był szanowanym wojownikiem i jak każdy szanowany wojownik był sam dla siebie prawem.Mógł robić, co mu się podoba.Gdyby rada była nieugięta albo gdyby wprowadził swój plan w życie i doznał niepowodzenia, niewykluczone, że wypędzono by go z plemienia.Wiatr W Jego Włosach już to rozważył.Rada nie była nieugięta; była zamroczona.A co do niego.cóż.Wiatr W Jego Włosach nigdy nie doznał niepowodzenia.Więc gdy rada wreszcie się skończyła, podążył jedną z najruchliwszych alejek wioski, zaglądając po drodze do kilku przyjaciół i powtarzając w każdym wigwamie to samo.— Jadę ukraść tego konia.Przyłączysz się?Każdy z przyjaciół odpowiadał pytaniem na pytanie.— Kiedy?A Wiatr W Jego Włosach udzielał wszystkim tej samej odpowiedzi.— Teraz.3To był mały oddział.Pięciu ludzi.Wyjechali z wioski i przemierzali prerię w dobrze obliczonym tempie.Nie przejmowali się.Nie znaczy to, że byli weseli.Jechali posępnie jak blade twarze udające się na pogrzeb dalekiego krewnego.Wiatr W Jego Włosach powiedział im, co mają robić, kiedy poszli po kuce.Zabierzemy konia.Pilnujcie go w drodze powrotnej.Otaczajcie go w drodze ze wszystkich stron.Jeśli będzie tam biały człowiek, nie strzelajcie do niego, chyba że zacznie strzelać do was.Jeśli będzie próbował rozmawiać, nie odpowiadajcie.Zabierzemy konia i zobaczymy, co będzie.Wiatr W Jego Włosach nie przyznałby się nikomu, ale odczuł ulgę, gdy fort znalazł się w zasięgu wzroku.W zagrodzie stał koń, niebrzydki koń.Ale nie było białego człowieka.4Biały człowiek położył się spać dobrze przed południem.Spał kilka godzin.Wczesnym popołudniem obudził się, zadowolony, że jego nowy pomysł zdaje egzamin.Porucznik Dunbar postanowił spać w ciągu dnia, a nocą czuwać przy ognisku.Ci, którzy ukradli Cisca, nadeszli przed świtem, a we wszystkich opowieściach, które słyszał, zawsze podkreślano, że świt jest ich ulubioną porą ataku.W ten sposób będzie na nogach, kiedy nadejdą.Po długiej drzemce czuł się trochę rozbity.I mocno się spocił.Ciało miał lepkie.Pora na kąpiel była równie dobra jak każda inna.To dlatego kiedy usłyszał tętent pięciu jeźdźców na skarpie, kucał zanurzony w wodzie po ramiona z głową w mydlinach.Wyskoczył ze strumienia i instynktownie rzucił się do spodni
[ Pobierz całość w formacie PDF ]