[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zawahał się przez chwilę, ale w końcu zgodził się z Amy.- Może rzeczywiście tak będzie lepiej - powiedział.- Ale mam rację.Wszystko rozbija się o jej lęk przed jazdą konną.- Wiem - odparła, przypominając sobie widok przerażonej twarzy Lou.Zupełnie taki sam, jak mina pani Newhart, biegnącej przez środek wybiegu, kiedy Faraon stanął dęba z Jo-Ann na grzbiecie.Lou bała się, nawet jeśli oficjalnie nie chciała się do tego przyznać.- Mogłem nic nie mówić - westchnął ojciec.- Nie chcę wyjeżdżać, zostawiając taki nierozwiązany konflikt między nami.- Daj jej trochę czasu - powiedziała Amy, z nadzieją, że się nie myli.- Pójdę odprowadzić Faraona do stajni - dodała, klepiąc kuca.- Co zamierzasz z nim zrobić? - zapytał, idąc za nią do boksu.- Nie wiem - odparła, próbując skoncentrować uwagę na Faraonie.- To chyba nie jemu potrzebne jest lekarstwo, tylko Jo-Ann.Może dam jej coś, co uspokoi jej nerwy - niektóre z ekstraktów doktora Bacha pomagają przy stresie.Nie sądzę jednak, żeby pani Newhart pozwoliła Jo-Ann kiedykolwiek zbliżyć się do Faraona nawet jeśli wyjaśnię jej cały problem.- A może ktoś inny przekonałby mamę Jo-Ann do zmiany decyzji? - zapytał ojciec.- Może ten wujek, który kupił jej konia?- Zadzwonię do Jo-Ann i zapytam - Amy poczuła promyk nadziei.- Zrób to od razu, a ja zaprowadzę Faraona - zaproponował.Amy poszła do kuchni, nigdzie jednak nie było śladu Lou.Podniosła słuchawkę i wystukała numer państwa Newhart.Czekając, aż ktoś odbierze telefon, zastanawiała się, co powiedzieć, jeśli odezwie się pani Newhart.Na szczęście, słuchawkę podniosła Jo-Ann.Amy wyjaśniła jej pospiesznie swoją teorię co do złego zachowania Faraona.- Jesteś pewna, że on wierzgał tylko wtedy, kiedy twoja mama patrzyła?- Amy, chyba masz rację! - zawołała dziewczyna.- Może wytłumaczysz to mamie i przekonasz ją, żeby nie sprzedawała Faraona.- Wątpię, czy w ogóle będzie chciała mnie wysłuchać.Ale zastanawiałam się, czy może nie posłuchałaby kogoś z twojej rodziny, może tego wujka, który kupił ci Faraona?- Wujek wyjechał do Kanady na trzy miesiące, w interesach.Oprócz niego jedyną osobą w rodzinie, która zna się na koniach, jest moja babcia.Może ona porozmawiałaby z mamą? - w głosie Jo-Ann więcej było nadziei niż pewności.- Wydawało mi się, że po wypadku babcia sprzedała swoje konie.- To prawda - przyznała dziewczyna.- I ona wcale nie wie o Faraonie.Mama sądziła, że babcia by się zdenerwowała, gdyby wiedziała, że mam kuca.Podczas wizyt u babci nigdy nie rozmawiamy o koniach - ona boi się ich od czasu wypadku.- W takim razie, twoja babcia chyba nam za bardzo nie pomoże.- A może jednak? Porozmawiaj z nią, Amy.Proszę.Amy zawahała się.- Mogę spróbować - powiedziała z powątpiewaniem.- Dziękuję ci, Amy - zawołała Jo-Ann.Amy odłożyła słuchawkę i spojrzała na numer, który podyktowała jej Jo-Ann.Czy to w ogóle ma sens? Wzięła głęboki oddech i wystukała cyfry.Dziesięć minut później odkładała słuchawkę, niepewna, czy dobrze zrobiła.Mary Butler, babcia Jo-Ann, miała słaby głos i Amy zajęło sporo czasu, zanim wytłumaczyła, kim jest i po co dzwoni.Ostatecznie jednak starsza pani zgodziła się przyjechać do Heartlandu i zobaczyć Faraona.Amy miała nadzieję, że kiedy zobaczy, jak Jo-Ann jeździ na Faraonie, przekona się, że koń nie jest wcale niebezpieczny i porozmawia z panią New - hart, by ta pozwoliła Jo-Ann go zatrzymać.- Twoja babcia zgodziła się przyjechać dzisiaj po południu - poinformowała dziewczynę przez telefon.- To cudownie! - zawołała Jo-Ann.- Ale nie powiedziała, że pomoże przekonać twoja mamę - zauważyła Amy.Pani Butler niewiele mówiła podczas rozmowy, w zasadzie jedynie wyraziła zgodę na przyjazd, i to dość nerwowo.- Ale przynajmniej przyjedzie.Mogłabyś też się zjawić koło szesnastej?- Nie mogę.Mama zabroniła mi siadać na Faraona.Och, Amy, co ja mam teraz zrobić?- Nie martw się.Jakoś to rozwiążemy - powiedziała Amy, sama do końca nie wierząc we własne słowa.Po ostatniej rozmowie, Amy zabrała się - razem z ojcem i Benem - za codzienne obowiązki.Miała nadzieję, że ojciec i Lou będą jeszcze mieli okazję porozmawiać i wyjaśnić sobie parę spraw.Jednak, ku jej zmartwieniu, przed obiadem Lou wsiadła do samochodu i odjechała.- Gdzie ona pojechała? - zapytała dziadka, który siedział w kuchni i czytał lokalną gazetę.- Na obiad ze Scottem.- Ale przecież to ostatni dzień wizyty taty! - zawołała Amy.- Też mi się to wydawało dziwne, ale była nieugięta.Czy coś się stało? - zapytał, widząc, że Amy rzednie mina.- Nie, nic takiego - odparła.Nie chciała martwić dziadka.Wyszła z powrotem na dwór
[ Pobierz całość w formacie PDF ]