[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Trochę daleko.Ale nie za daleko.Nie rozumiał, czemu właściwie jeszcze żyje, ale na razie nie zastanawiał się nad tym.Interesowało go jedynie, aby ten stan rzeczy przedłużyć.- Zdajesz sobie naturalnie sprawę, że powiesz mi wszystko, co wiesz - oznajmiłImperator.- Podasz rozmieszczenie waszych sił.Sten w milczeniu wzruszył ramionami.- Przez wzgląd na szacunek dla naszej dawnej przyjaźni nie będę cię torturował.Pozatym mam całkiem udamy skaner.Niemniej to stary model, mało troszczy się o kondycjękomórek mózgu.Upił następny łyk.- Ale nie masz się co martwić.Jeśli nawet zmienisz się w warzywo.to nie na długo.- Gratulacje - powiedział Sten.- Wygląda na to, że pomyślałeś o wszystkim.Imperator skrzywił się.- No, no.A gdzie formy grzecznościowe? Żadnego szacunku dla starego szefa?- Łatwo było o nich zapomnieć, gdy i szacunek zniknął.- Nie musisz mnie obrażać.- Nie próbuję.To tylko szczere stwierdzenie faktu.Imperator zachichotał.- Nie uwierzysz, ale bardzo mi ciebie brakowało - stwierdził.- Nie wiesz nawet, jaknudni i niekompetentni ludzie ostatnio mnie otaczali.- Coś o tym słyszałem.Szczególnie o jednym, jak mu było? Tym, który dowodziłchłopcami w czarnych wdziankach.- Poyndex.Nazywał się Poyndex.Swoją drogą, dziękuję za wyrękę.Nie wiedziałem, co z nim zrobić.- Zawsze do usług - mruknął Sten.- Przekażę Kilgourowi.- Mam wrażenie, że ty wciąż coś kombinujesz.Próbujesz odwlec nieuniknione, aż trafi się okazja.Sten nie odpowiedział.- Ale jeśli cię to bawi, to proszę.Jak chcesz.Bądź moim gościem.I skoro już o tymmowa, nie zamierzasz pochwalić mnie za dokonania? - Zatoczył półkole wolną ręką, wskazując na cały statek.- Koniec końców kosztowało mnie to wiele lat pracy.- Udana robótka - stwierdził Sten.- Pech, że trafił się meteoryt.Imperator zmarszczył brwi.- Szansa jedna na trylion.Niebawem wszystko zostanie naprawione - stwierdziłniecoinnym tonem.To musiał być jego słaby punkt.- Czy to dlatego tak się pokręciło? - spytał Sten.- Niezupełnie.Przyznaję, utrudnił to i owo, ale pozwolił też na wprowadzenie znacznych udoskonaleń.- I teraz jesteś szczęśliwszy? - domyślił się Sten.- O tak.Zwalczyłem pewną.słabość.- Mowa o bombie w brzuchu?Imperator drgnął zaskoczony i roześmiał się.- Więc i na to wpadłeś?- Nie było trudne - stwierdził Sten.- Też dzięki Kilgourowi.- Zmierzył władcę surowym spojrzeniem.- Resztę też łatwo dało się odtworzyć.Oczywiście, Mahoney ogromnie nam pomógł.Sam domyślił się niemal wszystkiego.- Brakuje mi go - powiedział Imperator bardzo cicho i jakoś smutno.- Założę się, że brakuje ci masy ludzi - rzucił Sten z sarkazmem.Odpowiedź Imperatora była wręcz zdumiewająca.- Tak.Owszem.Szczególnie Mahoneya.Był moim przyjacielem.- Spojrzał dziwnie na Stena.- Podobnie.jak ty kiedyś.Sten parsknął śmiechem.- Masz ciekawe podejście do przyjaciół.Na czarną listę i do piachu.Tak po przyjaźni, rozumiem.Imperator westchnął.- Jest trudniej niż sądzisz.Sprawowanie władzy narzuca inne reguły.- Tak, tak - zakpił Sten.- Perspektywiczne spojrzenie, całokształt i tak dalej.Najśmieszniejsze, że służąc tobie nawet to akceptowałem.A w każdym razie nie kwestionowałem.- Nie da się inaczej - powiedział Imperator.- Jednak robiłem to dlapowszechnegodobra.Owszem, niektórzy ucierpieli.Zgadza się.Ale życie jest cierpieniem.Gdy zaśprzyjrzeć się ostatnim paru tysiącom lat, to było w nich o wiele więcej dobrego niż złego.Sięgnął po szkocką, upił i odstawił szklankę.- Musiałbyś zobaczyć, jak było wcześniej.zanim zacząłem.- Zanim znalazłeś AM2?- Tak.Właśnie wtedy.Ci imbecyle, którzy pchali się do rządzenia.Którzytrzymaliwszystko w garści.Cholera, gdyby nie ja, nasza cywilizacja wciąż zamykałaby się w obrębiekilku najbliższych układów planetarnych.Garstka gwiazd i tyle.- Muszę uwierzyć ci na słowo.Imperator urwał i spojrzał uważnie na Stena.- Podejrzewasz, że oszalałem, prawda? Mów, nie obrażę się.- To nie podejrzenie - stwierdził Sten, którego szacunek dla miłości własnej władcyjuż dawno zniknął bez śladu.- To pewność.Ja to wiem.- Może.kiedyś tak było - mruknął Imperator.- Zanim ten odłamek uderzył w statek.Gdy tylko się o tym dowiedziałem.poczułem coś jeszcze.Było inaczej.Owiele inaczej.Iznacznie lepiej.- Lepiej niż w poprzedniej skórze? - spytał Sten, pamiętając pomieszczenie ze zbiornikami i wyposażeniem chirurgicznym.- Chyba można to tak wyrazić.Przerwałem zaklęty krąg.Musiałem zacząć ponowemu.Ze świeżymi pomysłami.Zbudować nowy ład.Oczywiście, pewne ofiary były nieuniknione.Wszystko co dobre, zawsze wymaga ofiar.- Tyle, że zawsze ponoszą je inni - mruknął Sten.- Naprawdę tak uważasz? Uważasz.że nie dość wycierpiałem?- Ten, kto przyciska spust zawsze wychodzi na tym lepiej niż ten, do którego strzelają.- Robisz się cyniczny - zachichotał Imperator.- Za długo ze mną przebywałeś.Alefakty mówią same za siebie.Mój.poprzednik.zabagnił wszystko w stopniu wręcznieprawdopodobnym.Po pierwsze rozpuścił Tahnijczyków
[ Pobierz całość w formacie PDF ]