[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jak sprawy stoją? - zapytał.- Bennetta zabrali na operację - odpowiedziała.- Pęknięta czaszka, odłamek wbił się w mózg: - Parsknęła kpiąco.- Ten Budda ważył swoje.No to sobie pospałem, skrzywił się Henry w myślach.- Przeżyje? - pytał dalej.- Raczej tak.- Claire oparła dłonie na biodrach, potrząsnęła powoli głową.- To on zrobił to wszystko.Henry uniósł brwi w niemym geście zapytania.- Heil dzwonił przed chwilą - wyjaśniła.- Na piecu w piwnicy znaleźli odciski palców Bennetta.To on rozkręcił tamto ustrojstwo.- Ustrojstwo? - nie zrozumiał Henry.- Wiem, ten element ma pewnie jakąś mądrzejszą nazwę - zgodziła się.- Tak czy inaczej, przy szczelnie pozamykanych oknach dom wypełnił się trującym gazem aż po dach.Gdyby Susan przyjechała parę godzin później, nie przeżyłaby tam nawet trzech minut.Oczywiście, pomyślał Henry.Kiedy w sprawę jest zamieszana Susan Ward, to nie ma mowy o tym, żeby było prosto i z górki.Należało teraz odpowiedzieć sobie na pytanie: dlaczego Bennett chciał zabić dziennikarkę? Henry podrapał się w głowę.Jego myśli, ociężałe od braku snu, toczyły się powoli, jakby oblepiła je gęsta mgła.- To on był pierwszy przy zwłokach Molly Palmer - zastanowił się na głos.- Więc może wcale nie spadł z tej skarpy.- Próbował zatrzeć ślady? - zapytała Claire.- Powiedzmy, że to on ją zamordował i chciał się kryć.To byłby powód, żeby wyeliminować Susan.- Dlaczego akurat ją?- Bo pisze artykuł łączący Molly Palmer i senatora Scheera.Claire zrobiła wielkie oczy.- To była ta dziewczyna, o której mi opowiadałeś? Ta, którą posuwał pan senator?- Miał pewnie jakąś mądrzejszą nazwę dla tego, co z nią robił - powiedział Henry.Wiedział jedno: musi chronić Susan.Z tym nie było problemu.Archie na pewno życzyłby sobie, żeby jego przyjaciel zaopiekował się młodą dziennikarką, więc Henry postanowił spełnić to życzenie.O ile zdoła się powstrzymać, żeby nie zamordować jej własnymi rękami.- Daj mi znać, kiedy Bennett odzyska przytomność - polecił Claire.- Przeszukujemy już jego dom?- Właśnie złożyłam podanie o nakaz rewizji - odparła i w tym momencie zadzwonił jej telefon.Zerknęła na wyświetlacz.- To Flannigan - powiedziała, przykładając aparat do ucha.Mikę Flannigan został w kwaterze głównej i koordynował poszukiwania Archiego.- Daj mi porozmawiać - poprosiła Claire, kładąc lekko dłoń na ramieniu Henry’ego.- To może być dobra wiadomość.56Spodoba ci się to, zobaczysz - powiedziała Gretchen.- Narysuj gwiazdę.Siedzieli razem na kanapie w salonie.Gretchen ubrała się w bluzkę z białego jedwabiu i parę luźnych spodni.Archie założył to samo co poprzednio: niebieską koszulę i sztruksy.Kiedy ona robiła dla niego kanapkę, rozpalił ogień na kominku, a teraz siedział, trzymając talerz na kolanach.Gretchen wręczyła mu pióro i notes, które znalazła w swojej torebce.Archie przyłożył pióro do kartki i spróbował narysować gwiazdę.Nie wyszło: z jednej strony rysunek był zupełnie krzywy, przez co całość bardziej przypominała trójkąt.Spróbował jeszcze raz.To samo.- Nie mogę - powiedział, unosząc pióro do oczu i przyglądając mu się uważnie.- W ten sposób określa się poziom zaburzenia procesów neurologicznych - wytłumaczyła mu, wstając z kanapy i zostawiając go nad koślawym rysunkiem.- Będzie jeszcze gorzej - zapowiedziała, podchodząc do barku.- Wczoraj próbowałem kochać się z Debbie, ale nie chciał mi stanąć.- Archie odłożył notes na podłogę razem ze swoim talerzem.Nie mógł jeść, a w moczu zauważył dziś krew.Gretchen przygotowała dwa drinki i wróciła na kanapę.Wręczyła Archiemu szklankę whisky, a sama wyciągnęła się na plecach, kładąc mu stopy na kolanach.- Próbowałeś pomyśleć wtedy o mnie? - zapytała.Przyjrzał się bursztynowemu płynowi, pociągnął łyk.- Tak - przyznał.Uśmiech.- Domyśliła się? - padło kolejne pytanie.- Tak.- To dobrze - ucieszyła się Gretchen, przyciskając jedną stopę do krocza Arcłiiego.- Wiesz co, może urodzę nam dziecko.Na pamiątkę naszej miłości.- Masz podwiązane jajowody - przypomniał jej.- Czytałem wyniki badań, które robili ci w więzieniu.W jej oczach nagle pojawił się błysk.I równie nagle zgasł.- To prawda - przyznała.- Już w wieku siedemnastu lat wiedziałam, że nie powinnam się rozmnażać.Możliwe, że była to najbardziej odpowiedzialna rzecz, na jaką zdobyłaś się w całym swoim życiu, pomyślał.A jednak, mimo wszystko, zrobiło mu się smutno.Taka młoda dziewczyna i tak poważna decyzja.- Znalazłaś ginekologa, który podjął się zabiegu? - zapytał.- Ten sam miesiąc wcześniej usunął mi ciążę - odparła, przewracając się na bok, twarzą w stronę ognia.Pomarańczowy blask oblał miękko jej gładką skórę.- To był pierwszy człowiek, którego zabiłam.- Dziecko?- Lekarz.57Nagle zadzwoniła komórka.Miała być wyłączona, więc Susan musiała szybko wygrzebać ją z torebki, zanim przyleci pielęgniarka.Na wyświetlaczu zobaczyła numer redakcji „Heralda”.Odebrała.- Wszystko w porządku? - zapytał Derek.- Mówili o tobie na linii wewnętrznej.- Oddychał ciężko, jakby zaparło mu dech w piersiach.- To prawda, że twoja mama zastrzeliła policjanta?- Nic mi nie jest - odpowiedziała Susan.- Coś ci się stało z nosem?Zaczerwieniła się po same uszy.Pięknie.Oczywiście zauważył, że mówiła przez nos.Super.- Można powiedzieć, że go sobie złamałam - odparła.Chwila ciszy.- Kurde - wyszeptał wreszcie Derek.Susan wiedziała, że pielęgniarka może wrócić w każdej chwili.- I dlatego muszę cały czas siedzieć w masce tlenowej - wyjaśniła, próbując zakończyć rozmowę.- Znalazłem stację benzynową Texaco w miasteczku o nazwie Mills Crossing, na dwudziestce dwójce - poinformował ją Derek.- To jest mniej więcej półtorej godziny za zjazdem z międzystanowej piątki.Sześćdziesięciu pięciu mieszkańców.Facet, do którego się dodzwoniłem, mówi, że wczoraj, około dwudziestej trzeciej, tankował jaguara.Nie zapamiętał kierowcy, ale podobno wóz miał jakieś bardzo specjalne kola.Poczekaj, zerknę do notesu [ Pobierz całość w formacie PDF ]