[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W chłodnym powietrzu powinny chyba wyginąć.— Nie sądzę.Spójrz.Elashi wytężyła wzrok usiłując przeniknąć ciemność.— Nic nie widzę, tylko mały pagórek.— Ja je widzę — odparła cicho Tuanne.— Pająki? Ale gdzie? — Elashi uniosła się w siodle opierając się kolanami o koński grzbiet.Conan zauważył, jak grają mięśnie jej nóg, kiedy rozcięta spódnica uniosła się ukazując udo.— Pagórek — rzekł Cymmerianin.— Przyjrzyj mu się uważnie.— On się rusza!— To prawda.Jest utworzony z pająków.Być może chłodne powietrze zabije te na zewnątrz, ale pajęczyce znajdujące się w środku powinny przeżyć.— Pająki się tak nie zachowują!— Zwyczajne nie — szepnęła Tuanne.— Te są zaczarowane.Mają cel.Elashi wzdrygnęła się, a Conan poczuł na plecach lodowate ciarki.— Zawrócimy kawałek wzdłuż drogi i znajdziemy dogodne miejsce na obóz.— Mam nadzieję, że dostatecznie daleko stąd? — rzekła Elashi.— Tak.XIIIUwolnienie się z ubrań, którymi go związano, było dziecinną błahostką, ale gorzej było z emocjami, jakie nim owładnęły.Nawet noc nie była w stanie ukryć rumieńca wstydu na twarzy Mistrza Kamuflażu.Został pokonany przez barbarzyńcę! Ból, jaki przy tym odczuwał, wżerał się weń niczym niewidzialny gryzoń, ostre zęby rozszarpywały na strzępy jego zawodową dumę.Przez dwadzieścia zim ani razu nie został zdemaskowany.To fakt, że ludzie obdarzeni wrodzoną podejrzliwością czasem spoglądali nań krzywo, ale nikt nigdy nie pochwycił go jak ten umięśniony cudzoziemiec, nikt nigdy go nie przejrzał.To zawsze było jego powodem do dumy.Teraz jednak jego honor został skalany.Co gorsza, jakby nie dość było jednej ujmy, został jeszcze obrabowany! Mistrz Kamuflażu przemykał ciemnymi ulicami, pałając z wściekłości.Pieniądze nic nie znaczyły.Przez lata zgromadził wielką fortunę, więcej niż mógłby wydać.Chodziło o jego fach i honor.A na jego honorze pojawiła się plama.Pojedynczy czarny kleks pośród bieli zmienił całe tło w szarość.Co miał zrobić?Rozwiązanie wydawało się oczywiste.Tak długo, jak długo barbarzyńca stąpał po ziemi żyjących, honor Mistrza Kamuflażu nie zostanie oczyszczony.Dopóki tamten żył, on byłsplugawiony.Kiedy go zabije, będzie mógł powiedzieć: żaden żyjący człowiek nie zdołałokpić Mistrza Kamuflażu.Tak.Rozwiązanie było dobre.Od czasu do czasu zdarzało mu się zabijać, ale ogólnie rzecz biorąc nie był mordercą.Miałjednak pieniądze, które mógł wydać, i było wielu wprawnych morderców znających sztukę zabijania, którzy za dogodną opłatą podjęliby się usunięcia niewygodnego barbarzyńcy.Arcykapłan odciął się od całej sprawy, z chwilą gdy cudzoziemcy opuścili miasto.Niemniej honor musi zostać oczyszczony.Dokona tego nawet wtedy, gdyby przyszło mu zawędrować na koniec świata.Będzie patrzył, jak barbarzyńca wije się u jego stóp, zanim go uśmierci.Mistrz Kamuflażu uśmiechnął się.To była przyjemna myśl.Conan z Barbarii umrze, a Mistrz Kamuflażu odzyska utracony honor.Znajdzie ludzi, a potem jak najszybciej opuści miasto.Elashi krzyknęła.Conan obudził się i poderwał z mieczem w dłoni, szukając zagrożenia, a kiedy je ujrzał, z usunięciem go nie miał najmniejszych trudności.Jeden z czarnych pająków biegł po kocu Elashi.Zanim zdążył się oddalić, Conan zmiażdżył go pod butem.Rozległ się cichy mlask rozgniatanego ciała.Kiedy Conan odwrócił się do Elashi, stwierdził, że jego dwie towarzyszki tulą się do siebie kurczowo.— To tylko jeden pająk — rzekł — zapewne odłączył się od reszty.— Nie cierpię ich! — rzuciła Elashi, po chwili dodała: — Tuanne, jesteś taka zimna!Bladoskóra kobieta skinęła głową.— Mam wrażenie, że jestem taka, odkąd sięgam pamięcią.To niedogodność, z którą trzeba nauczyć się istnieć.Przez chwilę wszyscy milczeli, wreszcie Elashi podniosła wzrok na Conana.Uniosła lekko jedno kolano, a osuwająca się spódnica odsłoniła całą śniadą nogę.Jej ciemna skóra kontrastowała silnie z cerą Tuanne, a widok ten sprawił, że Cymmerianin zaczął oddychać szybciej.— Jest jej zimno, Conanie.Chodź tu i pomóż mi ją ogrzać.Początkowo barbarzyńca wziął jej stwierdzenie dosłownie, kiedy jednak Elashi uniosła spódnicę wyżej, ukazując ciemny trójkąt włosów, natychmiast zrozumiał swój błąd.Było to niespodziewane zaproszenie, nagłe i kuszące, którego nie mógł odrzucić.Nie zastanawiał się, czemu Elashi zmieniła zdanie, bo nie spotkał jeszcze mężczyzny rozumiejącego postępowanie kobiet.— Tak — powiedział chowając do pochwy swój wielki żelazny miecz — ogrzejemy się nawzajem.Obie Tuanne i Elashi uśmiechnęły się, po czym Conan wślizgnął się pod koc, by do nich dołączyć.Brutal cuchnął winem i potem, ale Mistrz Kamuflażu ani trochę się tym nie przejmował.Brutal bądź co bądź był zabójcą, przypuszczalnie najlepszym w całym mieście.Wykonywałten fach od dobrych sześciu lat, a to, że żył, świadczyło, iż miał w nim wprawę.Mówiono, że Brutal — nikt nie wiedział, czy miał jakieś inne imię — zabił w pojedynkach kilkunastu ludzi, a skrytobójczym ciosem w plecy uśmiercił trzy dziesiątki ofiar.Był wielki, brudny i mocno owłosiony.Wydawał się wymarzony do tego zadania.Kiedy świt ubarwił niebo, Mistrz Kamuflażu zebrał swoją drużynę.Oprócz Brutala wynajął jeszcze dwóch opryszków, którzy bardziej nadawali się do drobnych kradzieży niż do mokrej roboty, ale za pieniądze gotowi byli na wszystko.Oczywiście wszyscy trzej mogli zabić go dla pieniędzy, ale Mistrz Kamuflażu obiecał im sporą sumkę po powrocie do Opkothardu.Żywy po powrocie do miasta wart był góry złota.Martwy na szlaku znaczył tyle co nic.Zdobycie informacji na temat Skeera nie było łatwe i te okazały się nader skąpe.Wiadomo, dokąd się udał, i to, że był sługą nekromanty Nega, o którym mówiono niewiele dobrego.Wnioski nasuwały się same, obecność nieumarłej i ożywienie sześciu martwych ludzi w kostnicy świadczyły o użyciu nekromanckich mocy.A że Neg Złowrogi był w okolicy najpotężniejszym przedstawicielem tej odmiany magii, prawdopodobne było, że to on jest odpowiedzialny za większość ostatnich wypadków.Skoro Skeer zmierzał do jego siedziby, z całą pewnością Conan podążał jego śladem.Zatem aby odnaleźć swój cel, Mistrz Kamuflażu musiał jedynie odbyć wędrówkę do włości Nega.Być może gdzieś na szlaku natkną się na przeklętego Cymmerianina.Czując jak powraca mu pewność siebie, Mistrz Kamuflażu wyprowadził swoich najemników przez Południową Bramę Opkothardu.Nadejście nowego dnia wyrwało Skeera z koszmaru, w którym był pogrzebany pod tysiącami tłustych pająków gryzących go i wtłaczających do żył palący jad…Skeer usiadł gwałtownie, zlany zimnym polem.To sen.To tylko sen.Mimo to złodziej szybko zrolował koc i rozpalił ognisko, aby przygotować śniadanie.Nie istniała szansa, aby pająki, nawet zaczarowane, mogły ścigać go przez mroźne, górskie przełęcze.Za niecały tydzień powróci do domeny Nega, a ten swą mocą ochroni go przed wszelkim zagrożeniem, czy to ze strony ludzi, czy pająków.Szli zwartą grupą, ich stopy wybijały równy rytm.Sześciu ludzi, którzy niegdyś żyli, a obecnie zostali wskrzeszeni za sprawą posępnej magii.Bezocy byli żywymi trupami niezmordowanie podążającymi w ślad za swoją ofiarą.Nie odpoczywali ani nie zatrzymywali się, by posilić się czy ugasić pragnienie.Umarli nie potrzebują tego wszystkiego.W najczystszej ze swoich komnat Neg przystanął, by pogładzić kryształową iglicę ustawioną pośrodku marmurowej posadzki.Już wkrótce zdobędzie moc, która ożywi to pomieszczenie [ Pobierz całość w formacie PDF ]