[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ciało miał napięte do granic wytrzymałości, cały płonął, choć sam siebie gromił za swe wybujałe żądze.- Julciu, nie chcę sprawić ci bólu.- próbował ją zniechęcić.- Niby dlaczego miałbyś sprawić mi ból?Odwrócił się twarzą do niej i ścisnął ją za ramiona.- Każdy mężczyzna teraz cię zrani, jeśli nie fizycznie, to.- Co, boisz się, że mój słaby kobiecy móżdżek nie wytrzyma tego?Udało się jej uwolnić jedną rękę, więc wiedziona nieomylnym instynktem zaczęła przesuwać palce w dół jego brzucha.Saint ciężko dyszał, próbując się wywinąć.- Przestań! - jęknął.Tymczasem palce Julki przez nocną koszulę poczuły jego nabrzmiałe przyrodzenie.- Nie, nie przestanę! - powiedziała.- Jesteś moim mężem, więc masz wobec mnie obowiązki.Wciąż mi przypominasz o swojej odpowiedzialności, więc proszę, wywiąż się z niej!- Julka, zabierz tę rękę, bo nie odpowiadam za siebie! Roześmiała mu się w nos.- Ty mała.- zaczął, ale nie zdążył znaleźć właściwego słowa, bo Julka przylgnęła do niego całym ciałem.Wsunęła rękę między niego a siebie, przytrzymując go łagodnie, lecz stanowczo.- Przecież ja się wcale nie boję, a już na pewno nie ciebie! -zapewniła.- Proszę, zachowuj się jak prawdziwy mąż.- A niech to licho! - mruknął, nie zmieniając pozycji.W tym momencie Julka puściła go i odsunęła się na bok.Saint wciągnął głęboko powietrze, co mogło oznaczać zarówno ulgę, jak i rozczarowanie.Wyciągnął do niej rękę, ale tylko po to, aby ją pocieszyć i dodać jej otuchy.Tymczasem natrafił na jej gołe ciało, bo zdążyła już zdjąć koszulę.Dźwignął się więc powoli z łóżka i zapalił lampę.Spojrzał na nią i zobaczył, jak skąpo okryła się prześcieradłem.Widział jej białe, smukłe ramiona, błyszczące oczy i burzę zwichrzonych loków wokół twarzy.Wyglądała naprawdę pięknie i uśmiechała się do niego kusząco.- Wiesz, jak głupio wyglądasz w tej koszuli? - powiedziała, wyraźnie się z nim drażniąc.- Myślę, że tak - przyznał w końcu.Zrzucił koszulę i całkiem nago stanął w nogach łóżka.Zdawał sobie sprawę, że Julka przygląda mu się badawczo, skupiając uwagę na jego sterczącym przyrodzeniu.- Napatrzyłaś się już? - spytał nadspodziewanie ostro.Zauważył, że przygryzła dolną wargę.- Ależ skąd! - zaprzeczyła skwapliwie, wyciągając ku niemu rękę.- Proszę cię, Michaelu, nie bój się mnie!- Ja się boję o ciebie, głuptasku.Tylko popatrz na mnie!- No więc patrzę i widzę, że jesteś piękny.Może najwyżej wtedy na plaży, kiedy wyszedłeś z wody, wyglądałeś bardziej romantycznie.- Nieprawda, jestem wielkim, kosmatym brutalem.Gdybym cię dotknął, znienawidziłabyś mnie.- I pewnie byłabym śmiertelnie przestraszona?- Żebyś wiedziała, że tak!- Nie zimno ci tak stać, tylko w tym twoim naturalnym futrze?Musiał przyznać, że prowokowała go skutecznie.Pewnie też nieprzypadkowo przykrycie całkiem się z niej zsunęło.Przez delikatność spuścił oczy i sięgnął po swój szlafrok.- Sama nie wiesz, czego się domagasz! - próbował ją przekonać.- Jeśli zacznę cię dotykać, pieścić, a w końcu wejdę w ciebie, przypomni ci się ten cały strach i ból, jaki przeżyłaś przez Wilkesa.Tymczasem od samych tych obrazowych opisów zrobiło jej się gorąco, a Wilkes razem z Johnem Bleecherem pozostali o miliony lat świetlnych w tyle!- Michaelu, proszę! - Tak pragnęła go dotykać, czuć na sobie jego ciało.Chciała, by ją całował i mówił, jak jej pożąda, jak ją kocha.Nie, przecież wcale jej nie kochał, przynajmniej jeszcze nie teraz.To nic, postanowiła sprawić, by ją pokochał.- Proszę, Michaelu, chodź do mnie! - wabiła dalej.- W końcu jesteś moją żoną! - mruknął, bardziej do siebie niż do niej.Zrzucił szlafrok i wśliznął się do łóżka.Początkowo, wciąż niepewny, leżał przy niej spokojnie.Sama jednak przysunęła się do niego i poczuł na sobie jej miękkie piersi.Bez wahania przyciągnął ją do siebie i szepcząc namiętnie, przewrócił ją na plecy.Leciutko dotknął ustami jej ust i aż zadrżał z pożądania.Wiedział jednak, że musi działać powoli, bo nie darowałby sobie, gdyby ją przestraszył lub sprawił jej ból.Przywołał na pamięć wszystkie doświadczenia, jakie miał z kobietami, na przykład noc poślubną z Kathleen.Wiadomo, że za pierwszym razem też zadał jej ból.Szkoda, że kobiety nie są pod tym względem podobne do mężczyzn - po co im te błony dziewicze, które tylko przysparzają cierpienia? Wziął więc głęboki oddech i powoli przystąpił do gry wstępnej.Najpierw tylko ją pocałował, aby dać jej czas na decyzję cofnąć się czy odpowiedzieć na pieszczoty.Odpowiedź była błyskawiczna - poczuł, jak gładzi go czule po grzbiecie i pośladkach.- Julciu - szepnął jej do ucha.- Pozwól, żebym to ja cię pieścił, tak będzie lepiej.- Dlaczego? Lubię cię dotykać.- Nie, bo nie zapanuję nad sobą! - wychrypiał i przytrzymał jej ręce nad głową.Przykrycie zsunęło się z niej do pasa, a jego oczy automatycznie spoczęły na jej nagich piersiach.- Jaka jesteś biała! - wyszeptał z podziwem.- Jak marzenie każdego mężczyzny!- A ty jesteś moim marzeniem.Wpatrywała się w niego, podczas gdy on kontemplował jej piękno.Czuła jego ciepły oddech nad swoją piersią i zastanawiała się, czy on zechce dotykać jej tak, jak robił to Wilkes.I czy też poczuje się tak samo zhańbiona i zbrukana? Ależ skąd, przecież on nie jest Wilkesem!Przelękła się jednak, kiedy jego wargi zwarły się na jej ustach.Nie poruszyła się ani nie wydała żadnego dźwięku, gdyż Saint tylko delikatnie drażnił ją i podniecał językiem.Potem uniósł głowę i w słabym świetle powiódł po niej wzrokiem od stóp do głów.- Nie wiem, gdzie cię całować najpierw - wyznał.- Pragnę ciebie całej!Znowu położył się na niej, przytulając ją mocno do siebie.Całował jej uszy, koniuszek nosa, wodził palcem po jej brwiach i w kółko powtarzał, jaka jest piękna.- Teraz musisz się nauczyć prawidłowo całować! - powiedział.Julka uśmiechnęła się, nakazując sobie spokój, gotowa dzielić z nim jego radość.- Rozchyl wargi - polecił, co też uczyniła.Poczuła jego usta, jędrne i ciepłe, a potem jego język.- Teraz oddychaj przez nos.Spróbował smaku jej śliny i z uśmiechem powiedział:- Doskonale, maleńka! Teraz poszukamy, gdzie masz języczek.O, tu jest! - Podniecenie omal go nie rozsadziło.Jak ta dziewczyna mu ufała, jak chętnie oddawała mu się cała!Kiedy oswobodził jej ręce, zarzuciła mu je na plecy.Wsunął język w jej usta i tak szybko go cofnął, że Julka, zaskoczona, wciągnęła samo powietrze.- Tak samo ja wejdę w ciebie - tchnął, cichutko się śmiejąc, prosto w jej usta.- Tylko że tak szybko stamtąd nie wyjdę [ Pobierz całość w formacie PDF ]