[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.–Taki pokaz lotniczy.Ludzie latają starymi aeroplanami i zabierają dzieciaki na podniebne przejażdżki.–Idealne zajęcie dla ciebie.–Jasne – w słuchawce zabrzmiał jej osobliwy śmiech.– Mężczyzna, który jest właścicielem sześćdziesięcioletniego Douglasa DC-3 miał zabrać dzieci i pokazać im z lotu ptaka Manhattan, ale okazało się, że ma problem z podwoziem i nie może wziąć udziału w pokazie.–Gdzie to się odbywa?–W New Jersey, po drugiej strome rzeki Hudson, na prywatnym lotnisku w pobliżu miejscowości Englewood Cliffs.To niedaleko farmy i laboratorium ojca – dodała posmutniałym nagle głosem.Pitt wyszedł z bezprzewodowym telefonem na balkon i spojrzał na trzysilnikowy transportowiec.–Myślę, że mogę ci pomóc.–Możesz? – spytała uradowana.– Znasz właściciela jakiegoś starego transportowca?–Kiedy ma się odbyć ten przelot?–Za dwa dni.Ale jakim sposobem zorganizujesz samolot w tak krótkim czasie?Pitt uśmiechnął się pod nosem.–Znam kogoś, kto ma słabość do pięknych kobiet i niepełnosprawnych dzieci.22Następnego ranka Pitt wstał wcześnie, ogolił się i włożył ciemny, elegancki garnitur.Sandecker nalegał, by wygląd jego dyrektorów odpowiadał piastowanemu stanowisku.Po lekkim śniadaniu pojechał na drugą stronę rzeki do centrali NUMA.Jak zwykle na drogach panował duży ruch, lecz Pitt nie śpieszył się i wykorzystywał przymusowe przystanki, by zebrać myśli i zaplanować zajęcia na cały dzień.Z podziemnego parkingu pojechał windą na czwarte piętro, do swego gabinetu.Podłogę w korytarzu wykonano z ceramicznej mozaiki, przedstawiającej statki na morzu.Całe piętro było puste – o siódmej rano nikt nie przychodził do pracy.Wszedł do gabinetu, zdjął płaszcz i powiesił na staromodnym wieszaku.Rzadko spędzał więcej niż pół roku za biurkiem.Wolał prace w terenie.Papierkowa robota wcale go nie pociągała.Kolejne dwie godziny poświęcił na sortowanie korespondencji i zapoznawanie się z logistyką przyszłych ekspedycji naukowych.Jako dyrektor Wydziału Programów Specjalnych nadzorował przedsięwzięcia obejmujące przede wszystkim inżynierię oceanograficzną.Dokładnie o dziewiątej do sekretariatu weszła jego wieloletnia sekretarka, Zerri Prochinsky.Ujrzawszy Pitta za biurkiem, podbiegła szybko i pocałowała go w policzek.–Witaj.Słyszałam, że należą ci się gratulacje.–Tylko nie zaczynaj – burknął Pitt, szczęśliwy, że znowu ją widzi.Zerri miała zaledwie dwadzieścia pięć lat, gdy została zatrudniona jako jego sekretarka.Teraz była żoną waszyngtońskiego lobbysty.Nie mieli własnych dzieci, lecz adoptowali pięć sierot.Była bystra i inteligentna, pracowała jedynie cztery dni w tygodniu: Pitt chętnie zgodził się na taki układ ze względu na jej fantastyczną biegłość w wykonywaniu obowiązków oraz fakt, że zawsze była dwa kroki dalej niż on.Poza tym nie znał żadnej innej sekretarki, która umiała stenografować.Miała ujmujący, wesoły uśmiech, piwne oczy, jasne włosy opadające na ramiona – tego stylu nie zmieniła nigdy od czasu, gdy ją poznał.Dawniej często flirtowali ze sobą, lecz Pitt miał niezłomną zasadę, by nie wdawać się w żadne historie w miejscu pracy.Pozostali bliskimi przyjaciółmi bez romantycznych podtekstów.Zerri obeszła biurko i mocno objęła szefa.–Nie masz pojęcia, jak się cieszę.Zawsze cierpię jak matka, gdy słyszę, że zaginąłeś w akcji.–Wracam jak zły szeląg.Wyprostowała się i obciągnęła spódniczkę.–Admirał Sandecker oczekuje cię w sali konferencyjnej punktualnie o jedenastej – powiedziała oficjalnym tonem.–Giordina też?–Też.Nie planuj nic na popołudnie.Admirał umówił cię na wywiady z dziennikarzami.Zupełnie poszaleli, nie mając innego naocznego świadka wydarzeń, które doprowadziły do zagłady “Emerald Dolphina”.–Wszystko już powiedziałem w Nowej Zelandii – mruknął Pitt.–Za to teraz jesteś nie tylko w Stanach Zjednoczonych, ale i w Waszyngtonie.Media uważają cię za bohatera.Musisz się z tym pogodzić i odpowiedzieć na ich pytania.–Admirał powinien wyznaczyć Ala do tego zadania.Al uwielbia być w centrum zainteresowania.–Ale formalnie ci podlega, więc to ty jesteś najważniejszy.Przez kolejne kilka godzin Pitt pracował nad szczegółowym sprawozdaniem z niezwykłych wydarzeń ostatnich dwóch tygodni, od dryfującego w oddali płonącego liniowca, po ucieczkę “Deep Encountera”.Nie wspomniał o korporacji Cerber, ponieważ nie miał zielonego pojęcia, w jaki sposób łączy się ona ze sprawą uprowadzenia.Ten wątek pozostawił Hiramowi Yaegerowi.Punktualnie wszedł do sali konferencyjnej i zamknął za sobą drzwi.Sandecker i Rudi Gunn siedzieli już przy długim stole, z desek odzyskanych z wraku szkunera zatopionego w jeziorze Erie w 1882 roku.Pomieszczenie wyłożono boazerią z drzewa tekowego, na podłodze leżał turkusowy dywan, przy jednej ze ścian stał wiktoriański kominek.Dookoła wisiały obrazy bitew morskich z udziałem Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych.Najgorsze obawy Pitta sprawdziły się, gdy dwóch innych mężczyzn wstało z krzeseł, żeby się z nim przywitaćSandecker pozostał na miejscu i dokonał prezentacji.–Dirk, przypuszczam, że znasz tych panów.Wysoki blondyn z wąsami i błękitnymi oczami uścisnął prawicę Pitta.–Miło cię widzieć, Dirk.Ile to już czasu minęło? Dwa lata?Pitt odwzajemnił uścisk Wilbura Hilla, dyrektora CIA.–Raczej trzy.Zbliżył się również Charles Davis, asystent dyrektora FBI.Miał prawie dwa metry wzrostu i znacznie przewyższał obecnych w pokoju mężczyzn.Przypominał Pittowi psa o smutnych oczach, poszukującego miski.–Ostatni raz spotkaliśmy się podczas wspólnej pracy nad sprawą chińskich imigrantów.–Dobrze to pamiętam – odparł ciepło Pitt.Rozmawiali o starych czasach, gdy w sali pojawili się Al Giordino z Hiramem Yaegerem.–Zdaje się, że jesteśmy w komplecie – powiedział Sandecker.– A więc do rzeczy.Yaeger puścił w obieg dossier zawierające zdjęcia zatopionego “Emerald Dolphina”.–Obejrzyjcie to panowie, a ja tymczasem pokażę materiał nagrany na wideo.Z ukrytej w suficie niszy opadł wielki, trójwymiarowy monitor.Yaeger wcisnął guziki na pilocie i już po chwili na ekranach pojawił się trójwymiarowy obraz, nagrany z pokładu “Abyss Navigatora”.Wrak na dnie oceanu wyglądał upiornie i zarazem żałośnie.Trudno było uwierzyć, że piękny statek mógł ulec tak potwornym zniszczeniom.Pitt komentował obraz przesuwający się po ekranach.–Wrak leży na głębokości sześciu tysięcy dwudziestu dwóch metrów na gładkim stoku Rowu Tonga.Jest przełamany na trzy części.Jego szczątki pokrywają obszar jednej mili kwadratowej.Rufa i fragment śródokręcia leży ćwierć mili od głównej części dziobowej.Tam skoncentrowaliśmy nasze poszukiwania.Z początku sądziliśmy, że statek rozpadł się, uderzając o dno, ale gdy obejrzeliśmy dziury w kadłubie wybite od środka, stało się oczywiste, że kadłub został zniszczony serią eksplozji pod linią zanurzenia, które nastąpiły podczas holowania wraku.Możemy z dużą pewnością założyć, że konstrukcja liniowca, osłabiona serią zsynchronizowanych detonacji, rozpadła się, opadając na dno.–Czy kadłub nie mógł się rozlecieć, gdy ogień sięgnął zbiorników paliwa i wywołał eksplozję w trakcie holowania? – spytał Davis
[ Pobierz całość w formacie PDF ]