[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wiem — załkał.— Pozwólcie mi zawrócić.Zrób krok w kierunku tego domu, a cię zastrzelę - zagroził kapitan.Byłbym tam taki szczęśliwy.Zwalniam cię - oświadczył Stottlemeyer.Co? -jęknął Monk.83Dobrze słyszałeś.Uwłaczasz godności własnej i policji.Przedstawiasz sobą jeden wielki bałagan.Tak, to prawda.Nienawidzisz bałaganu, Monk, więc go posprzątaj - powiedział Stottlemeyer.- Przecież to potrafisz najlepiej, prawda?Nie mogłam nie docenić logiki myślenia kapitana Stottlemeyer a.Jestem całkowicie przekonana, że nikt nie rozumie Mońka i nie radzi z nim sobie tak dobrze jak kapitan.Brakowało mu tylko cierpliwości.Potrzebna mi pomoc - powiedział Monk.To ją zdobądź - poradził mu krótko kapitan.-Rób, co masz robić, byle teraz, zanim będzie za późno.Co z morderstwem? - zapytał Monk.Jakoś pociągniemy je bez ciebie - powiedział Stottlemeyer.- I tak na niewiele się dzisiaj przydałeś, prawda?Kapitan z Disherem wsiedli do samochodu i odjechali.Spojrzałam na Mońka.Ma rację - powiedział, odprowadzając wzrokiem oddalający się samochód.Więc co pan zrobi? - zapytałam.Pozostało mi tylko jedno - stwierdził Monk i poruszył niezgrabnie ramionami.— Pakuj walizki, Natalie.Dokąd jedziemy? — zaniepokoiłam się.Jutro o czwartej po południu mam spotkanie z doktorem Krogerem - powiedział.— Nie chciałbym się spóźnić.8Monk leci samolotem Ktoś lepszy ode mnie powstrzymałby Mońka przed gonieniem za terapeutą aż do Niemiec.Z punktu widzenia prawa propozycja Mońka nie była niczym innym, jak daleko posuniętym i niepokojącym przykładem uporczywego naruszania prywatności.Najmądrzej byłoby go powstrzymać.Dla jego własnego dobra.Może.A może nie.Można na tę sytuację spojrzeć także z drugiej strony.Z chwilą, gdy doktor Kroger oznajmił, że wyjeżdża, Monk się załamał, a z każdą kolejną godziną było z nim tylko gorzej.Byłam więcej niż pewna, że jedynym sposobem na uratowanie go, a także mnie, przed popadnięciem w zupełne obłąkanie były porady, słowa pociechy i mądrość doktora Krogera.Przecież powodem rozpaczy Mońka była nieprzystępność doktora Krogera.Zatem w ten dość przewrotny sposób wyjazd do Niemiec był dla Mońka jedynym logicznym wyjściem z sytuacji.Wiem, że się nie myliłam, bo gdy Monk zdecydował o wyjeździe, natychmiast wydał się bardziej85skoncentrowany, a nawet, po raz pierwszy w ciągu ostatnich dwudziestu czterech godzin, wręcz odprężony.Nie łudziłam się jednak.Wiedziałam, jakie trudności się przed nami piętrzą.Dwunastogodzinny lot do Niemiec nie będzie prostym wyczynem dla człowieka, który boi się latania i wszystkiego, co trąci obcością - choćby owoców kiwi, francuskich filmów, Beatlesów, zebry i produktu z napisem Madę in China.Monk był jednak gotów natychmiast ruszać w drogę do Niemiec, pomimo fobii i szalonego strachu, a ja, przyznam, również się paliłam do wyjazdu, co pokazuje tylko, jak mocno byliśmy oboje zdeterminowani, aby wyjść z opałów.Monk tak bardzo pragnął wrócić do równowagi psychicznej, że, aby szukać pomocy, pokonał jeden ze swoich najgłębszych lęków - tak to w każdym razie widziałam.No dobrze, może tworzyłam sobie jakieś iluzje, ale czy można mnie winić?Najwyżej doktor Kroger.Poza nim nikt.Miałam też parę osobistych powodów, aby nie zatrzymywać Mońka.Jeden to chęć małej zemsty.Jestem bowiem pewna, że doktor Kroger celowo nakłonił Mońka, by ruszył moim tropem na Hawaje, psując mi całe wakacje.Uznałam więc, że zamiana ról będzie jak najbardziej sprawiedliwa.Bardzo chciałam zobaczyć minę doktora Krogera, kiedy ujrzy przed sobą Mońka w Lohr.Powiecie, że to małostkowość?Też tak myślę, ale nigdy się nie uważałam za świętą.Owszem, to dowodzi, że nie próbując odwieść Mońka od gonienia za doktorem Krogerem86aż do Niemiec, kierowałam się prawdziwie egoistycznym motywem.Zasłużyłam sobie na taką podróż.Przywilejów pracowniczych w mojej robocie jest tyle co kot napłakał.W zasadzie nie ma ich w ogóle.Tymczasem Monk był gotów sfinansować mi podróż do Europy i chociaż trudno to nazwać wakacjami, to przynajmniej czekała mnie obiecująca i fascynująca zmiana pejzażu.Korzystam z czyjejś biedy?Prawdopodobnie.Ale byłam też pewna, że kiedy dojadę na miejsce, dostanę w kość i będę żałowała, że się wyprawiłam w tę podróż.Czy to mnie powstrzymało? Nie.Szybciutko zarezerwowałam bilety, załatwiłam u przyjaciół opiekę nad Julie, kupiłam sobie parę przewodników po Niemczech i spakowałam walizkę.Zaimprowizowany szybko plan zakładał, że złapiemy najwcześniejszy i najtańszy lot w klasie ekonomicznej z San Francisco do Frankfurtu, po wylądowaniu wynajmiemy samochód i pojedziemy prosto do Lohr, które, według przewodników, było położone godzinę drogi od frankfurckiego lotniska nad rzeką Men.Nie wiedzieliśmy, gdzie się zatrzymał doktor Kroger, ale z tego, co zdążyłam przeczytać, Lohr było niewielkim miasteczkiem na skraju lasów Spessartu.Doszłam więc do wniosku, że zlokalizowanie konferencji, w której uczestniczy doktor Kroger, nie będzie wymagało szczególnego talentu detektywistycznego.O nocleg będziemy się martwić, gdy dotrzemy na miejsce.W normalnej sytuacji brak pieczołowicie opra-87cowanego planu wywołałby u Mońka strach nie do zniesienia.Ale sytuacja nie była normalna, a Monk był gotów zaaprobować wszystko, co było nie do zaaprobowania.Widziałam w tym kolejny znak rosnącej w nim siły, która, paradoksalnie, w cudowny sposób zaczęła się objawiać w momencie największego emocjonalnego i psychicznego kryzysu.Żywiłam cichą nadzieję, że doktor Kroger tak samo na to spojrzy.Zwykle już sama perspektywa pakowania się do podróży stanowiła dla Mońka przeszkodę nie do pokonania.Na pewno chciałby zabrać prowiant na sześć miesięcy; zapasy wody i jedzenia, naczyń i sztućców, a oprócz rzeczy i przyborów toaletowych wziąłby jeszcze świeżą pościel.Tydzień zajęłoby planowanie podróży, kolejny tydzień pakowanie, a w końcu trzeba by było wykupić fracht na przewóz wszystkiego do Niemiec.Jedynym sposobem na to, żeby Monk mógł się cieszyć podróżą, nie mówiąc już o tym, aby w ogóle wsiadł do samolotu, było nafaszerowanie go pigułkami.Dobrze o tym wiedział.Ja również wiedziałam.Gdy tylko zostawiłam go przed domem, Monk łyknął tabletkę dioxynlu, cudownego, eksperymentalnego lekarstwa, które łagodziło zaburzenia obsesyjno-kompulsywne i znosiło fobie.Monk był w stanie wszystko sam zapakować do jednej walizki i kiedy godzinę później zajechałam po niego, czekał już na ulicy zwarty i gotowy.Był to jednak zupełnie inny człowiek niż ten, który niedawno wysiadł z mojego samochodu.Siedział na walizce i zajadał z ogromnej torebki chip-88sy.Koszulę miał rozpiętą pod szyją i wyłożoną na spodnie.Zatrzymałam się przed nim przy krawężniku.Wrzucił walizkę na tylne siedzenie i wskoczył ochoczo na miejsce obok kierowcy.- Gotowa na odlot, kociaczku? - zapytał z uśmiechem od ucha do ucha
[ Pobierz całość w formacie PDF ]