[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Hę? — mruknął skonsternowany Nick Ktośtam.Ale Wiking natychmiast załapał.160- Chwila, moment - powiedział.-Twierdzi pani, że mamy do czynienia z nowym mordercą? Z nową seriązabójstw?LaGuerta spojrzała na niego znacząco.- Jest za wcześnie, żeby powiedzieć coś na pewno - odrzekła z wielką pewnością siebie - ale pomyślmylogicznie.Po pierwsze.— Podniosła palec.— Mamy podejrzanego, który przyznał się do poprzednichzabójstw.Siedzi w areszcie i nie wypuściliśmy go, żeby dokonał tego.Po drugie, to zabójstwo jest zupełnie inne,prawda? Są aż trzy ofiary, a ich głowy wyeksponowano jak na wystawie.Zauważyła to! Niech ją Bóg błogosławi.- Dlaczego nie mogę ściągnąć tu kamerzysty? - spytał Rick.— Czy przy jednej z poprzednich ofiar nie znaleziono przypadkiem lusterka? - wtrącił niepewnie Eryk Wiking,robiąc wszystko, żeby nie patrzeć w tamtą stronę.- Zidentyfikowaliście te.- Nick Ktośtam zaczął odwracać głowę w stronę ściany, przyłapał się na tym, żeznowu to robi i błyskawicznie przeniósł wzrok z powrotem na LaGuertę.- Czy to.prostytutki?- Posłuchajcie - odparła pani detektyw.Była chyba lekko poirytowana, bo przez chwilę mówiła z kubańskimakcentem.—Wyjaśnijmy sobie coś.Nie obchodzi mnie, czy to są prostytutki.Nie obchodzi mnie to lusterko.Nie obchodzi mnie nic z tych rzeczy.—Wzięła głęboki oddech i trochę się uspokoiła.—Ten drugi mordercasiedzi w areszcie.Przyznał się do winy.To zabójstwo nie ma nic wspólnego z tamtymi.Jasne? Tylko to się liczy.Zresztą spójrzcie sami.Jest różnica?- W takim razie dlaczego je pani przydzielono? - spytał Wiking; bardzo rozsądnie, moim zdaniem.Wtedy LaGuerta pokazała swój wilczy ząb.- Bo rozwiązałam zagadkę tamtych.- Ale jest pani pewna, że to dzieło innego zabójcy, tak? - spytał Rick Sangre.— Nie ma co do tego żadnych wątpliwości.Nie mogę wam podać szczegółów, ale dowodzą tego przekonująceanalizy laboratoryjne.Mówiła o mnie.Przeszedł mnie miły dreszczyk.Byłem z siebie dumny.11 - Demony dobrego Dextera j g ]- Ale to tutaj jest bardzo podobne, prawda? - drążył Eryk Wiking.-Ta sama dzielnica, ta sama metoda.- Jest zupełnie inne - przerwała mu LaGuerta.- Zupełnie.- A więc jest pani przekonana - wtrącił Nick Ktośtam — że to McHale popełnił poprzednie morderstwa i że tojest dziełem innego zabójcy.— Na sto procent - odparła LaGuerta.— Poza tym nigdy nie twierdziłam, że to McHale.Reporterzy zapomnieli na chwilę o potworności, jaką był zakaz robienia zdjęć.- Słucham? - wykrztusił wreszcie Nick.LaGuerta zaczerwieniła się, ale dzielnie parła naprzód.- Nie twierdziłam - powtórzyła.- To McHale tak twierdził.Więc co miałam zrobić? Powiedzieć: nie wierzę ci ikazać mu wracać do domu?Eryk Wiking i Nick Ktośtam wymienili znaczące spojrzenia.Ja też bym wymienił, gdybym miał z kim.Dlategospojrzałem na środkową głowę.Nie puściła do mnie oka, ale jestem pewien, że była równie zdumiona jak ja.- Ale jaja - wymamrotał Eryk, ale przebił go Rick Sangre.- Pozwoli nam pani przesłuchać McHale'a - spytał.— Przed kamerą?Od odpowiedzi uchroniło nas nadejście kapitana Matthewsa.Za-stukotał butami na schodach i stanął jak wrytyna widok naszej ekspozycji.- Jezu Chryste.- sapnął.Potem spojrzał na reporterów i na La-Guertę.— Co oni tu robią, do diabła? —warknął.LaGuerta rozejrzała się, czekając, aż ktoś coś powie, ale ponieważ wszyscy milczeli, musiała w końcuodpowiedzieć sama.- To ja ich wpuściłam.Nieoficjalnie.Nie mogą o tym pisać.- Jak to nie mogą? - wypalił Rick Sangre.- Nie było żadnego zakazu.LaGuerta spiorunowała go wzrokiem.- Nieoficjalnie znaczy, że zakaz jest.162- Wynoście się stąd - warknął Matthews.- Macie oficjalny zakaz wstępu.Wyjdźcie.Wiking odchrząknął.- Panie kapitanie, czy zgadza się pan z panią detektyw LaGuertą, że jest to seria zupełnie innych morderstw? Żemamy do czynienia z kolejnym zabójcą?- Wyjdźcie - powtórzył Matthews.— Na wszystkie pytania odpowiem na dole.- Muszę mieć chociaż kilka zdjęć — nie poddawał się Rick.- To potrwa dosłownie chwilę.Kapitan zerknął w stronę schodów.- Sierżancie Doakes?Doakes zmaterializował się u boku Ricka.- Tędy, panowie - powiedział swoim cichym, upiornym głosem.Spojrzeli na niego.Nick Ktośtam głośnoprzełknął ślinę.Potem odwrócili się i bez słowa wyszli.Matthews popatrzył za nimi i gdy zniknęli na schodach, przeniósł wzrok na LaGuertę.— Pani detektyw — powiedział głosem tak złowieszczym, że chyba nauczył się go od Doakesa.—Jeszczejeden taki numer i będzie się pani cieszyła, jeśli dostanie pani pracę parkingowej przed Wal-Martem.LaGuerta pozieleniała, a potem poczerwieniała.— Chciałam właśnie.—Ale kapitan już odwrócił się do niej plecami.Poprawił krawat, przygładził włosy ipopędził za reporterami.Spojrzałem na ołtarz.Nie zmienił się, ale technicy zdejmowali już odciski palców.Potem rozbiorą go nakawałki, żeby wszystko dokładnie zbadać.Wkrótce miały pozostać po nim tylko piękne wspomnienia.Zszedłem na dół, żeby poszukać Debory.Rick Sangre włączył już kamerę.Kapitan Matthews stał w blasku reflektorów i z kilkoma mikrofonami podbrodą składał oficjalne oświadczenie.— Zawsze przestrzegamy zasady, że prowadzący śledztwo ma pełną swobodę działania, dopóki nie stanie sięjasne, że popełnił serię poważnych błędów podważających jego kompetencje.Chwila ta jeszcze nie163nadeszła, ale uważnie śledzę rozwój wydarzeń.Kiedy w grę wchodzi dobro obywateli.Wypatrzyłem Deborę i ruszyłem w jej stronę.Stała za taśmą ostrzegawczą i była w mundurze.- Do twarzy ci - rzuciłem.- Podoba mi się.Widziałeś?- Tak.I słyszałem, jak kapitan Matthews omawiał sprawę z LaGuertą.Debora głośno wciągnęła powietrze.— Co mówili? Poklepałem ją po ramieniu.- Tato użył kiedyś pewnego barwnego określenia, które znakomicie to ilustruje.Kapitan „wiercił jej drugądziurę w tyłku".Pamiętasz?Deb była zaskoczona, ale i zadowolona.- Świetnie.Dex, teraz naprawdę musisz mi pomóc.- Bo jak dotąd nie pomagałem, tak?- Nie wiem, co robiłeś, ale to za mało.- Jesteś niesprawiedliwa.I bardzo nieuprzejma.Ostatecznie jesteś na miejscu zbrodni i masz na sobie policyjnymundur.Wolałabyś ten uliczny?Debora aż się wzdrygnęła.- Nie o to chodzi [ Pobierz całość w formacie PDF ]