[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A tymczasem uśmiechnięty Ash prowadził ją w tańcu po wąskiej werandzie, w rytmie tego powolnego, przesadnie akcentowanego walca.Ash, który dotąd tak rzadko się uśmiechał.Mężczyzna i dziecko jednocześnie.Teraz nie było w nim goryczy, dręczące go upiory najwyraźniej odstąpiły.Jak woda, która sprawia, Ze nagle pęka skala, Złamałaś twarde serce I z sobą pół zabrałaś.Miłości, gdzież dziś jesteś Powtarzam wciąż na nowo, Nie da się żyć bez ciebie Z serca połową…166Setki mil od cywilizacji, w samym środku dżungli, tańczyli w rytm przejmującej, jednocześnie sennej i natrętnej muzyki, która wydawała się częścią tej parnej i gorącej nocy, równie nieodłączną jak wilgotne i gęste od zapachów powietrze.Oboje byli w dżinsach, Ash z nagim torsem, Corey od góry okryta bawełnianą nocną koszulą, która za każdym obrotem owijała się wokół jej kolan.I byli boso, i tak właśnie tańczyli.Drobna dłoń Corey niemal ginęła w jego wielkiej dłoni, drugą dłonią Ash mocno i pewnie podtrzymywał jej plecy.Od czasu do czasu czuła, jak jej piersi poprzez cienką tkaninę dotykają go czubkami sutek i jak za każdym razem przepływa wtedy przez nią magnetyczny prąd.Ash puścił jej palce i objął obiema rękami.Przyciągnął ją do siebie mocniej, bardzo blisko, a dobiegająca z głośnika piosenka z każdym obrotem owijała się wokół nich niczym przejrzysta tkanina nieprawdopodobnie lekkiego i nieprawdopodobnie kolorowego prześcieradła, po które sięga się w środku gorącej nocy.Kiedy piosenka się skończyła, Ash wybiegł na moment, żeby wyłączyć generator.Wrócił niemal natychmiast i ponownie wziął ją w ramiona.Teraz jedyną muzyką był dobiegający z oddali monotonny pogłos dżungli i nakładające się nań bicie ich serc i głośne, przyspieszone oddechy.–Powinienem był się ogolić – powiedział Ash.Jego głos był głęboki, nieco ochrypły.– Masz tak delikatną skórę, że nie chciałbym jej podrapać.Corey przeciągnęła dłonią po jego podbródku.Pomyślała sobie, że może i rzeczywiście przypomina to w dotknięciu papier ścierny – ale jej to się właśnie podobało i wręcz ją podniecało.Nieomal czuła, jak krew się w niej rozgrzewa i zaczyna pulsować.– Nie martw się.Mnie się to podoba.– W tej samej chwili przytuloną do jego twarzy dłonią wyczuła, że Ash się uśmiecha i że w policzkach znów robią mu się dołeczki.Teraz to ona zuchwale wspięła się na palce i przejechała wilgotnym językiem po jego wargach.Koniuszkami palców natychmiast wyczuła dreszcz, który nim wstrząsnął tak mocno, że aż była tym trochę wystraszona, choć jednocześnie i zachwycona.Ash mruknął coś niezrozumiale i przyciągnął ją za pośladki z taką siłą, że czuła się wręcz wciśnięta w jego uda i tors i niemal pozbawiona możliwości oddychania.Głodnymi wargami rozgniatał jej wargi.167Przez dżinsy czuła naprężający się członek, uciskający jej pragnące łono.Ash chwycił obiema rękami rąbek nocnej koszuli i podniósł do góry, odsłaniając nagie piersi.Różowe koreczki sutek zdawały się kurczyć pod wpływem chłodniejszego, wilgotnego powiewu.Ale usta Asha natychmiast były już przy nich.Całował je, pieścił i ogrzewał.Czubkiem języka robił malutkie kółka wokół różowych pączków.Pieścił najpierw jedną, a potem drugą, aż pod wpływem tych dotknięć obie stwardniały i zaróżowiły się jeszcze bardziej.Wtedy przestał ją całować, ale tylko na chwilę potrzebną, żeby zdjąć z niej koszulę.Teraz od pasa w górę była naga.Ash znów przyciągnął ją do siebie, a jej ciało mogło tulić się już bez przeszkód do jego nagiej, gładkiej skóry.Spojrzała w dół.Piersi wyglądały teraz jak dwa bladoróżowe kopczyki przyciśnięte do opalonego na ciemny brąz torsu.Trudno było o większy kontrast.Nagle gwałtownie wciągnęła powietrze i wstrzymała oddech
[ Pobierz całość w formacie PDF ]