[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeżeli biedni nauczyciele, studenci czy polscy imigranci mieli trochę więcej pieniędzy, mogli zamawiać szampana po trzy szylingi za szklaneczkę.Większość podróżnych z trzeciej klasy miała jednak bardzo mało pieniędzy, a nawet ci, których byłoby na to stać, krępowali się zajadać czarny pudding i frytki z wielkich talerzy w towarzystwie ludzi, którzy musieli zadowalać się śledziami w oleju.Zresztą i tak woleli wydać te pieniądze wieczorem na piwo.Harry natknął się na Philly akurat, gdy wychodziła z toalety.Miała świeżo upudrowany nos i starannie wymalowane usta.Ubrana była w krótką, zieloną sukienkę, jej głowę zdobił tani kapelusz z piórkiem.— Harry! — zawołała.— Myślałam, że podróżujesz z możnymi tego świata!— Tak jakby — odparł Harry.— Przyszedłem tutaj jednak, bo potrzebuję pomocy.— Pomocy? — zapytała Philly podejrzliwie.— Och, to nic nadzwyczajnego.Chociaż sprawa jest trochę skomplikowana, mętna…Rozumiesz, co mam na myśli?— Mętna?— Cicho — syknął Harry, przykładając palec do ust.— Powiem ci prawdę, jestem jakby…przemytnikiem.Przewożę do Nowego Jorku dużo alkoholu.Zawarłem kontrakt z Hoy — le’s Homelike Club z Drugiej Alei.To bardzo ekskluzywne miejsce.Wiozę dla nich prawdziwą szkocką whisky i dżin z Londynu.— No i co z tego? — zapytała Philly.Wyznanie Harry’ego nie zrobiło na niej żadnego wrażenia.Każda amerykańska studentka w owym czasie uznałaby przemyt alkoholu za samo dobry sposób zarabiania pieniędzy, jak każdy inny.— Widzisz, w jednym z pasażerów pierwszej klasy rozpoznałem agenta federalnego zajmującego się zwalczaniem kontrabandy.Nie dowiedziałbym się, że płynie tym statkiem, gdyby mnie tam nie zaprosili.Otóż ten facet dostał w Liverpoolu cynk, że ukryłem alkohol w bagażniku jednego z pojazdów przewożonych w ładowni „Arcadii”.Najprawdopodobniej w Nowym Jorku będzie czekał przy tym samo — chodzie, żeby mnie aresztować.— Czy w pierwszej klasie naprawdę jest tak pięknie? — zapytała Philly, zupełnie nie na temat.— Wspaniale — odparł Harry niecierpliwym tonem.— Naprawdę wspaniale?— Naprawdę, możesz mi wierzyć.Philly… Czy mi pomożesz?— Martwisz się, ponieważ jakiś gliniarz będzie chciał cię przyskrzynić przy jakimś samochodzie? Przesadzasz, Harry.Przecież możesz spokojnie opuścić statek i iść w swoją stronę.A on niech sobie pilnuje samochodu tak długo, aż mu urośnie broda.Przecież nie może udowodnić, że cokolwiek w tym automobilu należy do ciebie, prawda?Harry ujął ją pod ramię.— Nic nie rozumiesz, Philly — powiedział.— Wydałem na te alkohole mnóstwo pieniędzy.Własnych pieniędzy.Zainwestowałem w to niemal wszystko, co przez trzy lata zarobiłem w Anglii.Jeżeli nie ukryję tego w jakiś sposób przed agentem i nie sprzedam w Nowym Jorku, będę kompletnie bez grosza.Będę skończony!— Ale jak ja ci mogę pomóc?— To bardzo proste.Po prostu musisz na chwilę odwrócić uwagę płatnika.Ja w tym czasie wślizgnę się do jego biura i pożyczę sobie klucze do ładowni.— Odwrócić uwagę? — zapytała Philly podejrzliwie.— Chyba wiesz, co mam na myśli.Po prostu musisz udawać, że go uwodzisz.Philly zmarszczyła nos.Zadanie nie przedstawiało dla niej żadnych trudności, uważała jednak, że Harry złożył jej propozycję zbyt bezpośrednio i zbyt szybko założył, że ona się na coś podobnego zgodzi.Harry tymczasem zapalił papierosa.— Jeżeli wszystko się uda, dostaniesz setkę — powiedział.— Co ty na to?— Sto dolarów?— Chyba powiedziałem wyraźnie.Philly namyślała się jeszcze tylko przez chwilę.— Zgoda, Harry — postanowiła.— Ale będę tylko odwracała jego uwagę, na nic więcej nie licz.Nie zrobię z siebie dziwki za nędzną setkę.Tak przy okazji, kiedy ją dostanę?— Kiedy tylko sprzedam przemycony alkohol.Jeżeli zostawisz mi swój adres, wyślę ci czek.— Hmm… Będę miała na książki.Harry ujął jej dłonie i uścisnął je.— Jesteś wspaniała, Philly.Wiedziałem, że będę mógł na ciebie liczyć.Poszli do windy.Philly nie była pewna, czy wpuszczą ją tam, gdzie wstęp zarezerwowany byłtylko dla pasażerów pierwszej klasy, lecz Harry uspokoił ją:— Jesteś ze mną, a ja jestem tutaj bohaterem.Pozwolą mi na wszystko.Poprowadził ją prosto do biura płatnika.Monty (chociaż oboje tego nie wiedzieli) powróciłwłaśnie z bezowocnej wyprawy do kajuty baronówny Zawiszy, gdzie usiłował odkręcić deskę klozetową.Niestety, przeszkodziła mu Krysia, służąca baronówny; zjawiła się w kajucie po perłowe klipsy swej pani, Zawisza bowiem zwykle zmieniała biżuterię cztery, a nawet pięć razy w ciągu dnia.Musiał wystękać jakieś usprawiedliwienie, że sprawdza sedesy, gdyż niektórzy pasażerowie narzekają, iż woda spływa w nich zbyt głośno, po czym natychmiast wyszedł, zrezygnowany i wściekły.Nic dziwnego, że w chwili, gdy Harry zapukał do jego gabinetu, płatnik nie był w najlepszym humorze.— Ach, nasz bohater! — zawołał.— Dlaczego nie ma pana na śniadaniu? Wszystkim pasażerom pierwszej klasy zaproponowaliśmy dzisiaj nadzwyczajne śniadanie.Coś, dla Czego warto zwlec się z łóżka i zejść do jadalni.— Ja… właśnie zastanawiałem się, czy mógłbym zabrać ze sobą na śniadanie tę młodą damę.— Co? Tę damę? Z trzeciej klasy? Niestety, to niemożliwe.— Och, jestem pewien, że bekonu i jajek wystarczyłoby również dla niej — powiedział Harry.— Poza tym ona wcale i nie je, prawda, kochanie?Philly zachichotała, a Harry pomyślał: Cholera, Philly, masz go uwodzić, a nie śmiać się jak dziewięcioletnia dziewczynka.— Nie o to chodzi, przyjacielu.Przecież nie przygotowaliśmy dla tej pani miejsca — zacząłwyjaśniać Monty.— I nie ma już na to czasu, nakrycia bowiem muszą znajdować się na swoich miejscach przed rozpoczęciem posiłku.Poza tym ta pani jest nieodpowiednio ubrana.Wszystkie damy z pierwszej klasy poproszono, aby tego ranka pojawiły się w jadalni w strojach różowych lub białych, tak aby kolory ich sukienek współgrały z dekoracją sali.Natomiast ta młoda kobieta— niemal z pogardą zmierzył wzrokiem Philly, chcąc wyrazić swój niesmak dla taniego, znoszonego stroju, jaki miała na sobie, i dziwacznego w jego pojęciu, kapelusza — ubrana jest na zielono.Harry tymczasem rozglądał się po całym gabinecie, chcąc zorientować się, gdzie są klucze, których potrzebuje.Nie był pewien, ale odniósł wrażenie, że wiszą w otwartej gablocie nad sejfem i pudełkami depozytowymi.— Na zielono? — powtórzył za Montym i roześmiał się.— Powiem coś panu: jeżeli można tę kobietę kojarzyć z jakimkolwiek kolorem, to z całą pewnością nie z zielonym.Monty albo nie zrozumiał tego, co zasugerował Harry, albo nie chciał zrozumieć.Wziął kilka kartek papieru z grubego stosu na biurku i zaczął je przeglądać.Po chwili podniósł głowę i popatrzył na Philly i Hardego, jakby nie bardzo wiedział, dlaczego sobie jeszcze nie poszli.— Słuchaj pan — odezwał się do Harry’ego.— Nic na to nie poradzę.To nie mój pomysł ani również załogi tego statku.Spełniamy jedynie życzenia pasażerów.Nie płacą wielkich pieniędzy za podróż w pierwszej klasie po to, żeby jadać w towarzystwie ludzi z trzeciej klasy.Philly uśmiechnęła się do niego zalotnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]