[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Zaraz tam będę - powiedział Po.- Trzymajcie tłum z daleka i skierujcie resztę platform do wyjazdu z trasy.Parada jest oficjalnie zakończona - Tak jest - odpowiedział policjant.- Do zobaczenia.Po wyłączył się i odwrócił do Rhee.- Jadę na trasę parady.Zabierze się pan ze mną?Rhee zastanowił się.- Nie, Ling.Oberwiemy za to, co się stało.Lepiej pojadę do komendy i będą stamtąd koordynował działania.- Rozumiem - odrzekł Po i ruszył podjazdem do bramy.- Znajdź tych facetów - zawołał za nim Rhee - i odzyskaj posągi!- Postaram się! - odkrzyknął Po.Rhee odwrócił się i wszedł do rezydencji, żeby zdać raport burmistrzowi Makau.Wewnątrz terenowego chevroleta Juan Cabrillo dostroił swoje radio i wywołał „Oregona”.- Jak stoimy, Max?Minęła chwila, zanim zakodowany sygnał został przetworzony i odebrany.- Jeden z grupy Ross oberwał - zameldował Hanley.- Jest w naszej klinice.- Zawiadom mnie, kiedy będziesz wiedział coś więcej - polecił Cabrillo.- Co jeszcze?- Grupa ze świątyni dotarła do podziemi zgodnie z planem.- Widziałem dym - powiedział Cabrillo.- Bez strat?- Bez - odrzekł Hanley.- Jak dotąd, wszystko gra.Zaczynają odwrót.- Co z resztą?- Większość z tych, którzy zostali w mieście, już się odezwała.King dostał się do łodzi i będzie działał, dopóki nie wróci Murphy.- Cel numer 3?- Boeing 737 wylądował kilka minut temu - odpowiedział Hanley.- Powinni teraz przechodzić przez cło.- Nasz człowiek nadal jest z nimi?- Czeka na instrukcje.- Co jeszcze?- Można właściwie zaczynać drugi etap podróży - stwierdził Hanley.- Wygląda na to, że dostarczymy przesyłkę na czas.- W porządku - odparł Cabrillo.- Jesteśmy już prawie na lotnisku.Hanley spojrzał na pulsujący punkt na jednym z monitorów.- Widzę, Juan.- Muszę jeszcze tylko załatwić naszą fuchę - powiedział Cabrillo - i będziemy mogli ruszać w drogę.- Powodzenia, panie prezesie - zakończył Hanley.- Cabrillo, bez odbioru.Meadows, Jones i Hornsby wyglądali jak trzej turyści zwiedzający kopalnię w Arizonie.Mieli na głowach srebrzyste metalowe kaski ochronne z małymi latarkami akumulatorowymi z przodu.Hornsby trzymał plan sieci kanałów burzowych.System przypominał macki ośmiornicy.Jones spojrzał w górę, gdy pierwsze krople wody deszczowej wyciekły ze starej rury ceramicznej w ścianie.- Czy w planach operacyjnych był przewidziany deszcz? - zapytał.- Dopóki nie będzie lało - odrzekł Hornsby - powinno być okay.- A jeśli będzie? - zapytał Jones.- Zrobi się kiepsko - przyznał Hornsby.- Więc lepiej ruszajmy - doradził Meadows.- Właśnie - przytaknął Hornsby.- Ale nie pękajcie.Plan mówi, że potrzeba około sześciu godzin ciągłych opadów, żeby poziom wody w kanałach sięgnął człowiekowi do piersi.- Do tej pory już nas tu nie będzie - powiedział Jones.- Tak założyliśmy - zgodził się Hornsby.Złoty Budda spoczywał na drewnianej platformie.Kiedy Hornsby dostał się tu wcześniej bocznym tunelem, przyniósł cztery koła na gumowych oponach i przymocował je do niej.Pojazd był prymitywny, ale dzięki niemu trzej mężczyźni mogli wieźć ciężki posąg przez sieć kanałów burzowych.Na skrzyni z Buddą leżały dwa oliwkowe worki wojskowe z zapasami awaryjnymi i bronią.Cały ładunek sięgał mężczyznom niemal do piersi.- Wszedłem tędy - pokazał Hornsby.- Szkoda, że nie możemy wyjść tą samą drogą.To tylko około dwustu metrów do kraty.Problem w tym, że wyłonilibyśmy się w środku miasta, a teraz na pewno wszędzie jest już policja.Meadows spojrzał tam, gdzie Hornsby trzymał palec.- Więc jaką trasę wyznaczyła nam sterownia?Hornsby pokazał drogę.- Długa trasa - zauważył Jones.- Kilka kilometrów - zgodził się Hornsby.- Ale wyjdziemy w odludnym miejscu przy porcie, skąd nas zabiorą.Meadows starł z krawędzi kasku kilka kropli wody, potem okrążył Złotego Buddę i stanął z tyłu.- Ty masz plan, Hornie, więc ciągnij z przodu i kieruj.Ja i Jones będziemy pchali.Trzej mężczyźni ruszyli wolno kanałem burzowym.Na zewnątrz deszcz przybierał na sile.Po godzinie przerodził się w monsunową ulewę.Linda Ross weszła do centrali na ”Oregonie”.Max Hanley nalewał do filiżanki kawę z dzbanka na bocznym stole.Na jego twarzy malowało się napięcie i Ross zauważyła, że jest zestresowany.- Reinholt dochodzi do siebie - powiedziała cicho.- To jedynie źle wyglądało.Jeśli nie dopuścimy do infekcji, wyciągnie się z tego.- Nie będzie miał żadnych trwałych uszkodzeń? - zapytał Hanley i wskazał jej dzbanek z kawą.Podeszła i napełniła filiżankę.- Stracił czubek ucha - odparła Ross.- Będzie mu potrzebna operacja plastyczna, żeby to doprowadzić do porządku.- W jakiej jest formie?- Odzyskał raz przytomność i zapytał, gdzie jest - odrzekła Ross.- Kiedy mu powiedziałam, że na ”Oregonie”, wyraźnie się ucieszył.- Mechanicy okrętowi chyba zawsze czują się najlepiej na pokładzie statku - zauważył Hanley.- Jak przebiega reszta operacji? - zapytała Ross.Hanley wskazał monitor.- Prawdziwy Złoty Budda jest w tej chwili w kanałach burzowych.Ta grupa idzie w kierunku wybrzeża.- Myślałam, że Buddę zabrał helikopter - powiedziała Ross.- Fałszywego - odrzekł Hanley.- Ale.- zaczęła Ross.- To była zmyłka - wyjaśnił Hanley.- Pamiętasz, jak prezes przyleciał hydroplanem, kiedy byliśmy na morzu?- Jasne - przytaknęła Ross.- Wrócił wtedy z aukcji dzieł sztuki, na której sprzedano posąg.Weszliśmy w to i zorganizowaliśmy transport lotniczy do Makau.Samolot pilotował Gunderson.Potem dwaj nasi ludzie odebrali Buddę z lotniska opancerzonym samochodem.Myśleliśmy, że posąg już jest nasz.Ale antykwariusz miał inne plany.Chciał wydymać nowego właściciela, dostarczając mu falsyfikat.Więc włączyliśmy się do tej gry, wiedząc przez cały czas, gdzie jest ukryty oryginał.- Więc cała akcja na przyjęciu była mistyfikacją?- Zaplanowaliśmy ją, żeby wywołać zamieszanie i zdezorientować władze.Jeśli wszystko pójdzie dobrze, Cabrillo sfinalizuje sprzedaż zamiast antykwariusza i korporacja zgarnie kasę.- Więc Reinholt oberwał na darmo? - zapytała Ross.- Został ranny z tysiąca powodów - odparł Hanley.- Nawet z tysiąca i jeden powodów, jeśli doliczysz fakt, że skierowaliśmy policję w Makau na fałszywy trop i głównym podejrzanym jest antykwariusz.- Więc ten facet jest kozłem ofiarnym - powiedziała Ross.- Naszym Oswaldem - przytaknął Hanley.- Szatańska intryga.- To nie koniec - zauważył Hanley.- Musimy jeszcze dostać forsę i wynieść się stąd.W Pekinie minister spraw zagranicznych, szef armii chińskiej i prezydent Hu Jintao patrzyli na zdjęcia satelitarne.- Od wczoraj - zauważył minister - Nowosybirsk jest najbardziej ruchliwym portem lotniczym świata.Rosjanie przerzucają sprzęt wojskowy w alarmującym tempie.Samoloty transportowe lądują co kilka minut.Hu Jintao przyjrzał się jednemu zdjęciu przez szkło powiększające.- Czołgi, transportery opancerzone i śmigłowce szturmowe są już na ziemi.Szef armii chińskiej wręczył prezydentowi inne zdjęcie.- To zaopatrzenie wystarczy dla czterdziestu tysięcy żołnierzy wojsk lądowych i stale go przybywa.- Rozmawiałem już z Legchogiem Zhurenem w Tybecie - powiedział prezydent.- Mobilizuje tamtejsze siły i wysyła je w kierunku północnej granicy.- Ilu ma ludzi? - zapytał minister spraw zagranicznych.- Dwadzieścia tysięcy, razem z oddziałami pomocniczymi - odpowiedział szef armii chińskiej.- Stosunek jeden do dwóch - zauważył minister.Jintao odsunął zdjęcia na bok.- Żeby utrzymać kontrolę nad Tybetem, od lat finansujemy masową migrację z innych regionów Chin [ Pobierz całość w formacie PDF ]