[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.On kiwa głową.– Życie jest zbyt krótkie, żeby zdążyć zrobić wszystko, tak?– Mniej więcej.A tobie.podoba się w Cambridge?– Uwielbiam Cambridge! Mam rewelacyjne laboratorium i świetnego profesora.Ty studiujesz ekonomię i politykę, prawda? I chyba jesteś na ostatnim roku?– Owszem.Zleciało nie wiem kiedy.Nadal strzelasz?– To dla mnie religia.Jestem Anachoretą.Zastanawiam się, czy „anachoreta” to jakiś nowozelandzki slang, czy żargon z klubu strzeleckiego.W Cambridge na każdym kroku słyszy się słowa dla wtajemniczonych, specjalnie po to, żeby niewtajemniczeni ich nie rozumieli.– Super – mówię.– Lubiłem chodzić na strzelnicę.– Nigdy nie jest za późno.Strzelanie jest jak modlitwa.A kiedy cywilizacja się zwinie, broń będzie więcej warta niż wszystkie dyplomy magistra.Wesołych świąt.– Zapina rozporek.– Na razie.*– To gdzie ta twoja tajemnicza pani, Olly? – pyta Penhaligon.Olly Quinn marszczy brwi.– Powiedziała, że będzie tu przed wpół do ósmej.– Tylko półtorej godziny spóźnienia – usprawiedliwia Cheeseman.– To jeszcze nie znaczy, że rzuciła cię dla pakera z urodą Keanu Reevesa, pytongiem jak moje ramię i z charyzmą à moi.Niekoniecznie.– Wraca ze mną samochodem do Londynu – mówi Olly.– Mieszka w Greenwich, więc musi się niedługo zjawić.– Przyznaj się, Olly – nalega Cheeseman.– Jesteśmy twoimi kumplami.To twoja prawdziwa dziewczyna, czy tylko.no, wiesz.zmyśliłeś ją?– Mogę poręczyć za jej istnienie – tajemniczo wtrąca Fitzsimmons.– Tak? – Wbijam w Olly’ego groźne spojrzenie.– Odkąd to ten ruchacz ma pierwszeństwo przed twoim sąsiadem z piętra?– To było przypadkowe spotkanie.– Fitzsimmons wsypuje sobie do ust okruszki po prażonych orzeszkach.– Wyszpiegowałem Olly’ego z towarzyszką w dziale „teatr” w księgarni Heffera.– A jako zreformowany postfeministyczny mężczyżna – pytam Fitzsimmonsa – gdzie byś na skali umieścił tę królową Ness?– Jest niezła.Domyślam się, Olly, że ktoś tu korzystał z usług pań do wynajęcia?– Pieprz się.– Olly uśmiecha się jak kot na myśl o rybie.– Ness! – Zrywa się z krzesła na widok dziewczyny, która przeciska się przez zbity tłum studentów.– O wilku mowa.Cieszę się, że dotarłaś.– Olly, bardzo przepraszam za spóźnienie – mówi dziewczyna i całują się w usta.– Autobusu nie było osiemset lat.Znam ją, czy też znałem, ale tylko w sensie biblijnym.Nie mogę sobie przypomnieć jej nazwiska, ale pozostałe jej części pamiętam bardzo dobrze.To był jakiś afterek na moim pierwszym roku, chociaż wtedy miała jeszcze na imię „Vanessa”.Była jedną z dziewczyn z koszarowym dowcipem z Chelthenham Ladies’ College, jeśli mnie pamięć nie myli.Mieszkała w ogromnym domu, całym wynajętym studentom, na samym końcu Trumpington Road, gdzie psy szczekały dupami.Obaliliśmy niemal duszkiem flaszkę château latour ’76, zwędzoną przez nią z piwnicy domu, w którym odbywał się biforek.Od tamtej pory wpadaliśmy na siebie czasem przy jakichś okazjach i pozdrawialiśmy się skinieniem głowy, żeby uniknąć prostackiego niezauważania się nawzajem.Ona zwykle gra chytrzej niż Olly, ale kiedy zastanawiam się, co w nim widzi, przypominam sobie, że ma zawieszone prawko za jazdę pod wpływem alkoholu, a Olly ma ciepłą suchą astrę.W miłości i na wojnie wszystkie chwyty dozwolone, i choć można mi wiele zarzucić, nie jestem hipokrytą.Ness dostrzegła mnie i jedna piąta sekundy wystarcza nam, żeby uzgodnić politykę amnezji, choć pełnej serdeczności.– Siadaj na moim miejscu – mówi Olly, zdejmując jej płaszcz, jak szarmancka pipa – a ja.uklęknę sobie.Fitz, wy się już znacie.A to jest Richard.– Bardzo mi miło.– Cheeseman na przywitanie ściska same końce jej palców.– To ja jestem ta złośliwa ciota.A ty jesteś „Nessie” jak Potwór czy „Ness” jak Loch Ness?– Jest mi równie miło.– Jej głos też pamiętam [ Pobierz całość w formacie PDF ]