[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Istota musiała być już bardzo blisko.Wpatrywałem się w szczelinę w powietrzu.Minęła nas Amanda Cathcart.Krzyczała.Jej włosy miały piękny, niebieski kolor.Zaszły jeszcze inne zmiany.Dwóch magów, którzy znaleźli się zbyt blisko podium - na próżno starali się zaatakować Lovelace'a -zorientowało się, że ich ciała bardzo się rozciągają.Nos jednego zabawnie się wydłużył, a drugiego znikł.332- Co się dzieje? - szepnął chłopiec.Nie odpowiedziałem.Szczelina się rozszerzała.Wszystkie siedem planów zniekształciło się, jakby kipiał syrop.Rozpadlina powiększyła się i wychynęło z niej coś na kształt ramienia.Było przejrzyste, jakby ze szkła.Właściwie nikt by go nie widział, gdyby nie skręty i konwulsje otaczających je planów.Wyciągało się i cofało, jakby po omacku badało dziwne wrażenia ze świata fizycznego.Dostrzegłem cztery niewielkie wypukłości, chyba palce, na samym jego końcu.One również nie miały własnej materii, ich kontury były wyznaczone otaczającymi je drganiami.Lovelace cofnął się, jego dłoń nerwowo krążyła pod koszulą, szukałuspokajającego dotyku amuletu.Wraz ze zniekształceniem planów pozostali magowie też zaczęli widzieć ramię*.Głośno rozpaczali, każdy na swój sposób - to była kakofonia głosów -począwszy od największego, najbardziej owłosionego mężczyzny, po najmniejszą, piszczącą kobietę.Kilkoro najodważniejszych pobiegło na środek auli i zmusiło swoje dżinny do wystrzelenia Detonacji oraz innych czarodziejskich różności prosto w szczelinę.Daremnie.Żaden pocisk nawet nie dotarł w pobliże ramienia.Wszystkie skręciły, uderzyły w ściany, w sufit albo też spłynęły na podłogę, niczym woda z mokrych spodni, tracąc energię.Chłopiec otworzył usta tak szeroko, że gryzoń mógłby zatańczyć w nich swinga.- T.to coś - wybąkał.- Co to jest?Niezłe pytanie.Czym była istota, która zniekształcała plany i niszczyła najpotężniejszą magię, wystawiając ledwie jedno ramię? Mógłbym odpowiedzieć niesamowicie dramatycznie: to nasza śmierć!, ale wiele by nam to nie dało.Zresztą chłopak zapytałby wtedy jeszcze raz.- Tylko się domyślam - odparłem.- Sądząc po ostrożności, z jaką ten stwór przechodzi} przez szczelinę, rzadko go dotąd wzywano.Jest pewnie zaskoczony i wściekły, ale jasne, że ma wielką siłę.Popatrz dookoła!Wewnątrz pentagramu cała magia się psuje, przedmioty zaczynają zmieniać kształt.Wszystkie prawa natury są wypaczone i zawieszone.* Oczywiście widzieli wyraźnie tylko trzy plany, ale to starczyło, żeby dostrzec kontury.333Najpotężniejsi z nas zawsze przynoszą ze sobą chaos Zaświatów.Nic dziwnego, że Lovelace potrzebował Amuletu z Samarkandy, by się ochronić*.Gdy tak patrzyliśmy, za gigantycznym, przejrzystym ramieniem pojawił się krzepki, przezroczysty bark, długi na ponad metr.A potem ze szczeliny zaczęło się wyłaniać coś na kształt głowy.Znowu był to jedynie kontur: świetnie było przez nią widać okna i odległe drzewa.Plany zatrzęsły się z nową siłą.- Lovelace nie mógł tego przywołać samodzielnie - powiedziałem.- Musiałmieć pomoc.I nie chodzi mi tylko o to stare straszydło, które zabiłeś, czy też o tego jegomościa przy drzwiach.Musiał w tym maczać palce prawdziwy mocarz*.Istota przepychała się przez szczelinę.Pojawiło się jeszcze jedno ramię i coś jakby tułów.Większość magów tłoczyła się pod ścianami, kilku, przy oknach, dostało się w obszar drgania planów.Ich twarze się zmieniły: mężczyzna stałsię kobietą, kobieta dzieckiem.Jeden z czarodziejów, oszalały po swej przemianie, gnał na oślep ku podium - w jednej chwili jego ciało stało się półpłynne, obrócił się gwałtownie w poślizgu, wirując, pomknął do szczeliny -i znikł.Mój pan jęknął z przerażenia.Teraz z rozpadliny wyłoniła się wielka, przezroczysta noga, z niemal kocią gracją i pewnością siebie.Sytuacja robiła się naprawdę poważna.Ale ja wciąż byłem optymistą.Zauważyłem, że zawirowania wywoływane przez istotę zmieniają naturę każdego czaru.I to właśnie dało mi nadzieję.- Nathaniel - powiedziałem.- Posłuchaj.Żadnej reakcji.Skamieniał, patrząc jak panowie jego świata biegają niczym obłąkane kurczaki.Wydarzenia ostatnich dni sprawiły, że zapo-* Istota uwięziona w amulecie musiała być co najmniej tak silna jak nowo przybyła, skoro Lovelace stawił czoło mocy intruza.Choć wiele już w życiu widziałem, wciąż, choć niechętnie, podziwiam starożytny, azjatycki lud, który zdołał ją pochwycić i zamknąć w artefakcie.** Ta istota była znacznie potężniejsza niż maridy, afryty i dżinny, jakie zazwyczaj przyzywają magowie.Silny czarodziej może samodzielnie wezwać afryta, ale do większości maridów potrzeba już dwóch osób.Wyliczyłem, że w tym przypadku namęczyły się co najmniej cztery.334mniałem, jak bardzo jest młody.Teraz w ogóle nie przypominał czarodzieja, stał się małym, przerażonym chłopcem.- Nathaniel.Słaby głos:- Tak?-Słuchaj.Jeśli wydostaniemy się z tego Ogranicznika, wiesz, co mamy zrobić?-Ale jak się możemy wydostać?- Nie twoja w tym głowa.Jeśli uciekniemy, to co mamy zrobić?Tylko wzruszył ramionami.-No to ja ci powiem.Musimy zrobić dwie rzeczy.Po pierwsze, zdobyć Amulet z Samarkandy.To zadanie dla ciebie.-Dlaczego?-Bo ja nie mogę dotknąć amuletu, kiedy on go nosi.Wchłania każdą magię, jaka się do niego zbliża.A ja nie chcę być przypadkowo wchłonięty.Ale ty spróbuj odwrócić jego uwagę, kiedy już do niego podejdziesz.-Dobre sobie!-Po drugie - mówiłem dalej - trzeba odwrócić przyzwanie, tak by wyrzucić stąd naszego wielkiego przyjaciela.I to ty musisz to zrobić.-Znowu ja?-Tak.A ja pomogę odebrać Lovelace'owi róg przyzwań.Jeśli chcemy zwyciężyć, trzeba go zniszczyć.Jaka w tym twoja rola? Zbierzesz kilku magów, żebyście razem odprawili czas Odwołania.Paru silniejszych powinno dostatecznie dużo o tym wiedzieć, zakładając, że zachowali jasny umysł.Nie martw się, nie będziesz musiał tego robić sam.Chłopiec zmarszczył brwi.- Lovelace zamierza odwołać to samodzielnie - powiedział już ze swoją zwykłą energią.-Tak.Ale on jest mistrzem magii, bardzo uzdolnionym i o dużej mocy.No to załatwione.Idziemy po amulet.Jeśli go dostaniemy, ty pójdziesz i poszukasz pomocy, a ja porachuję się z Lovelace'em.Nie wiem, co odpowiedział, bo właśnie wtedy wielka istota całkiem wyszła ze szczeliny.Plany egzystencji zatrzęsły się przeraźliwie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]