[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tam się poznaliśmy, bo często wraz z siostrą przyjeżdżałam do wujaszka, i tam się zaręczyliśmy, ale dopiero w rok po zakończeniu przez niego nauk.Choć już nie był uczniem, wciąż do nas przyjeżdżał.Bardzo niechętnie zgodziłam się na zaręczyny, możesz to sobie, pani, wyobrazić, bez wiedzy i zgody jego matki – alem była zbyt młoda i zbyt w nim zakochana, by się kierować rozsądkiem.Pani, choć nie znasz go równie dobrze jak ja, widywałaś go dostatecznie często, by wiedzieć, że jest zdolny wzbudzić w kobiecie gorące przywiązanie.–Niewątpliwie – przytaknęła Eleonora, nie bardzo wiedząc, co mówi, po chwili jednak dodała z nowym przypływem ufności w honor i miłość Edwarda, przekonana, że jej rozmówczyni kłamie: – Zaręczona z panem Edwardem Ferrarsem… Doprawdy, wyznaję, tak mnie to zaskoczyło, że doprawdy… Strasznie mi przykro, ale chyba musiała zajść jakaś pomyłka co do osoby czy nazwiska… Nie możemy mieć na myśli tego samego pana Ferrarsa.–Nie kogo innego – uśmiechnęła się Lucy.– Pan Edward Ferrars, najstarszy syn pani Ferrars, mieszkającej przy Park Street, brat pani Fanny Dashwood, twojej bratowej.Przyznasz, pani, że trudno, bym pomyliła nazwisko mężczyzny, od którego zależy całe moje przyszłe szczęście.–To dziwne – mówiła Eleonora w bolesnym zdumieniu – żem nigdy nie słyszała, by choć wspomniał pani imię.–Zważywszy naszą sytuację, nic w tym dziwnego.Największą naszą troską było utrzymanie sprawy w tajemnicy.Pani mnie nie znała, nie znała mojej rodziny, nie było więc powodu, by wymieniać moje imię, a że on szczególnie się obawia, by jego siostra nie zaczęła czegoś podejrzewać, zrozumiałe, że o mnie nie wspominał.Zamilkła.Eleonora poczuła, że ziemia usuwa się jej spod nóg, lecz wciąż nie traciła panowania nad sobą.–Jesteście zaręczeni od czterech łat? – powiedziała silnym głosem.–Tak, a Bóg jeden wie, jak jeszcze długo będziemy musieli czekać.Biedny Edward! To go zniechęca do wszystkiego.– Tu, wyjąwszy z kieszeni miniaturkę, dodała: – Proszę, niech pani będzie tak dobra i spojrzy na tę twarz, by wykluczyć możliwość pomyłki.Z pewnością nie oddaje mu ten portrecik sprawiedliwości, ale sądzę, że trudno mieć wątpliwości, kto do niego pozował.Mam ją od przeszło trzech lat.Mówiąc to, włożyła jej miniaturkę w rękę, a Eleonora, choć w duszy obawiała się podejmowania zbyt spiesznej decyzji i pragnęła, by podobizna dowiodła kłamstwa Lucy, musiała stwierdzić, że jest to bez wątpienia twarz Edwarda.Oddała szybko podobiznę, przyznając, że jest wierna.–Nigdy nie mogłam – ciągnęła Lucy – dać mu w zamian mojej i bardzo się tym martwię, bo tak pragnął ją mieć! Ale postanowiłam pozować przy pierwszej sposobności.–Zupełnie słusznie – oświadczyła spokojnie Eleonora.Przez pewien czas szły w milczeniu, wreszcie Lucy zaczęła znów mówić:–Jestem przekonana, nie mam najmniejszych w świecie wątpliwości co do tego, że potrafisz, pani, dochować sekretu, bo wiesz, jakie to dla nas ważne, by sprawa nie doszła do uszu jego matki, która na pewno nie wyrazi zgody na nasze małżeństwo.Ja nie mam żadnego majątku, a o ile wiem, to niezwykle dumna kobieta.–Nie prosiłam cię, pani, o te zwierzenia – odparła Eleonora – lecz sądzę, że oddajesz mi zwykłą sprawiedliwość, uważając, iż można polegać na mojej dyskrecji.Nie wydam waszego sekretu, jednak proszę mi wybaczyć, jeśli wyrażę zdumienie, iż tak niepotrzebnie został mi wyjawiony.Musiałaś przecież, pani, wziąć pod uwagę, że zwierzając mi się, zwiększasz ryzyko ujawnienia sprawy.Mówiąc to, patrzała z powagą na Lucy, w nadziei, że dostrzeże w jej twarzy coś, co zada kłam jej słowom.Na twarzy Lucy jednak nie zaszła żadna zmiana.–Obawiałam się – odparła – że uznasz, pani, te zwierzenia za wielką zuchwałość z mojej strony.Znam cię, przynajmniej osobiście, od niedawna, ale od bardzo już dawna znam z opisu ciebie i całą twoją rodzinę, i od chwili, kiedy cię zobaczyłam, czułam się jak w towarzystwie dobrej znajomej.Sądziłam, że w obecnej sytuacji winna ci jestem pewne wyjaśnienia po tak szczegółowych pytaniach o matkę Edwarda.Znajduję się nadto w niefortunnym położeniu, że nie mam nikogo, do kogo mogłabym się zwrócić o radę.Anna jest jedyną osobą, która wie o wszystkim, a ona nie ma ani krztyny rozsądku.Prawdę mówiąc, więcej mi przynosi szkody niż pożytku, bo ciągle się boję, że mnie wyda [ Pobierz całość w formacie PDF ]