[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Oka­zja w po­łą­cze­niu z moim po­my­ślun­kiem i ży­cie idzie mi z płat­ka jak trza.– I jak bę­dziesz wte­dy żył?– Po­cią­gnę da­lej w tym sty­lu, albo jesz­cze bar­dziej so­bie wszyst­ko uła­twię.Będę cho­ler­nie ak­tyw­ny.– I ni­g­dy nie bę­dziesz miał na nic cza­su.– A na co czas fa­ce­to­wi ta­kie­mu jak ja… Na grząd­kę tu­li­pa­nów?– Tobi, ty chy­ba na­praw­dę nie lu­bisz ze mną ga­dać.– Lu­bię.Je­steś miła lala i masz do­brze pod su­fi­tem.Za wy­jąt­kiem paru fa­na­be­rii.– A ja? Czy ja też je­stem miła lala? – spy­ta­ła pani Cop­per­field.– Ja­sne.Wszyst­kie je­ste­ście miłe lale.– My­ślę, Cop­per­field, że wła­śnie zo­sta­ły­śmy ob­ra­żo­ne – rze­kła Pa­ci­fi­ca, wsta­jąc z miej­sca.Lecz kie­dy pani Cop­per­field za­czę­ła z uda­wa­nym gnie­wem ma­sze­ro­wać w kie­run­ku drzwi, Pa­ci­fi­ca mia­ła już co in­ne­go w gło­wie i pani Cop­per­field zna­la­zła się w śmiesz­nej sy­tu­acji wy­ko­naw­cy bez pu­blicz­no­ści.Z po­wro­tem sta­nę­ła więc przy ba­rze.– Po­słu­chaj – mó­wi­ła Pa­ci­fi­ca – idź na górę, za­stu­kaj do pani Qu­ill i po­wiedz, że pan Tobi go­rą­co chce ją po­znać.Tyl­ko nie mów, że przy­sy­ła cię Pa­ci­fi­ca.Ona i tak się do­my­śli, a bę­dzie jej ła­twiej przyjść, kie­dy nic nie po­wiesz.Z praw­dzi­wą roz­ko­szą zej­dzie na dół.Daję gło­wę, jak­by była moją mat­ką.– Z naj­więk­szą ra­do­ścią, Pa­ci­fi­ko – rze­kła pani Cop­per­field i wy­fru­nę­ła z baru.Kie­dy zja­wi­ła się u pani Qu­ill, ta wła­śnie ro­bi­ła po­rzą­dek w naj­wyż­szej szu­fla­dzie kre­den­su.W po­ko­ju było bar­dzo ci­cho i go­rą­co.– Nie mam ser­ca wy­rzu­cać tych wszyst­kich rze­czy – po­wie­dzia­ła pani Qu­ill, od­wra­ca­jąc się i przy­gła­dza­jąc fry­zu­rę.– Chy­ba mu­sia­łaś spo­tkać przy­naj­mniej pół Co­lon – do­da­ła ze smut­kiem, przy­glą­da­jąc się pło­mien­ne­mu ob­li­czu pani Cop­per­field.– By­naj­mniej, a czy nie ze­szła­byś na dół? Żeby po­znać pana To­bie­go?– A kto to jest pan Tobi, naj­droż­sza?– Och, pro­szę, zejdź.Zejdź choć­by tyl­ko dla mnie.– Ależ zej­dę, moja dro­ga, tyl­ko ze­chciej usiąść i chwi­lę po­cze­kać, a ja tym­cza­sem wło­żę coś lep­sze­go.Pani Cop­per­field usia­dła.Mia­ła za­wro­ty gło­wy.Pani Qu­ill wy­ję­ła z sza­fy dłu­gą suk­nię z czar­ne­go je­dwa­biu.Wcią­gnę­ła ją przez gło­wę i wy­do­by­ła z ka­set­ki kil­ka sznu­rów czar­nych ko­ra­li oraz brosz­kę z ka­meą.Sta­ran­nie upu­dro­wa­ła twarz i wpię­ła jesz­cze kil­ka szpi­lek we wło­sy.– My­ślę, że da­ru­ję so­bie ką­piel – po­wie­dzia­ła, skoń­czyw­szy z przy­go­to­wa­nia­mi.– Czy je­steś na­praw­dę pew­na, że po­win­nam spo­tkać się z tym pa­nem To­bim, czy może.uwa­żasz, że ja­kiś inny wie­czór był­by lep­szy?Pani Cop­per­field chwy­ci­ła za rękę pa­nią Qu­ill i po­cią­gnę­ła za sobą na ko­ry­tarz.Wej­ście pani Qu­ill do baru od­zna­cza­ło się nie­by­wa­łym wdzię­kiem i dys­tynk­cją.Rana, któ­rą za­dał jej naj­mil­szy, za­czy­na­ła już ko­rzyst­nie pro­cen­to­wać.– Naj­droż­sza – mó­wi­ła ci­cho pani Qu­ill – te­raz po­wiedz mi, któ­ry to pan Tobi.– Sie­dzi tam, obok Pa­ci­fi­ki – od­po­wie­dzia­ła pani Cop­per­field z wa­ha­niem, po­nie­waż bała się, że pani Qu­ill uzna To­bie­go za kom­plet­ne zero i od­pły­nie.– Wi­dzę.Dżen­tel­men przy ko­ści.– Nie to­le­ru­jesz gru­ba­sów?– Ni­g­dy nie oce­niam lu­dzi po ich cia­łach.Na­wet jako mło­da dziew­czy­na oce­nia­łam męż­czyzn po umy­słach.A że mia­łam ra­cję, wi­dzę do­sko­na­le te­raz, bę­dąc ko­bie­tą w śred­nim wie­ku.– A ja od za­wsze by­łam wiel­bi­ciel­ką ciał – mó­wi­ła pani Cop­per­field – co nie zna­czy, że za­ko­chu­ję się w lu­dziach z po­wo­du cie­le­sne­go pięk­na.By­wa­ło, że po­do­ba­ły mi się cia­ła strasz­ne.Po­dejdź­my do pana To­bie­go.Na wi­dok pani Qu­ill Tobi wstał i ścią­gnął ka­pe­lusz.– Pro­szę usiąść tu­taj z nami i cze­go się na­pi­je­my.– Niech się ro­zej­rzę, mło­dy czło­wie­ku.Niech się ro­zej­rzę.– Pani jest wła­ści­ciel­ką, praw­da? – po­wie­dział Tobi z za­fra­so­wa­ną miną.– Tak, tak – mó­wi­ła pani Qu­ill gło­sem bez wy­ra­zu, wpa­tru­jąc się w czu­bek gło­wy Pa­ci­fi­ki.– Tyl­ko nie pij za dużo, Pa­ci­fi­ko.Mu­szę na cie­bie uwa­żać.– Pro­szę się nie mar­twić, pani Qu­ill.Przez tyle lat ra­dzi­łam so­bie sama.– Ob­ró­ci­ła się do Lou i uro­czy­ście stwier­dzi­ła: – Pięt­na­ście.– Pa­ci­fi­ka była do­sko­na­le na­tu­ral­na.Za­cho­wy­wa­ła się tak, jak­by po­mię­dzy nią a pa­nią Qu­ill nic nie za­szło.Pani Cop­per­field była w siód­mym nie­bie.Ob­ję­ła w ta­lii pa­nią Qu­ill i przy­tu­li­ła bar­dzo moc­no.– Tyle szczę­ścia dzię­ki wam – rze­kła – tyle szczę­ścia.Tobi uśmiech­nął się.– Cie­szy się dziew­czy­na, pani Qu­ill.Nie weź­mie so­bie pani drin­ka?– Tak.We­zmę gin, pro­szę pana.Jak mi smut­no, kie­dy po­my­ślę, że dzi­siej­sze dziew­czę­ta opusz­cza­ją ro­dzin­ny dom w tak mło­dym wie­ku.Ja mia­łam dom i mat­kę, sio­stry i bra­ci aż do dwu­dzie­ste­go szó­ste­go roku ży­cia.A prze­cież drża­łam jak stru­chla­ły kró­lik, kie­dy bra­łam ślub.Zu­peł­nie jak­bym wy­ru­sza­ła w sze­ro­ki świat [ Pobierz całość w formacie PDF ]