[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Kochana Jess!- Tatku, zajmiesz się nimi przez chwilę? Ja muszę odwieźć Jessikę do domu.I kiedy Everett potakuje skwapliwie, Bee i Jessika kierują się do samochodu.Michael siedzi w barze, sączy piwo i gapi się w ekran zawieszonego w kącie telewizora.Wie, że powinien porozmawiać z Daff, powiedzieć jej, co przypadkiem usłyszał, dać do zrozumienia, że zdaje sobie sprawę ze spisku, który zawiązała z Markiem Stephensonem, aby się wzbogacić.Nie wie tylko, jak miałby to zrobić.Jakim trzeba był człowiekiem, żeby tak się zachować? Jakim trzeba być głupcem, żeby znów aż tak bardzo się pomylić w ocenie? Sądził, że wybieranie niewłaściwych kobiet w jego wypadku należy już do przeszłości.Zaczynał sobie gratulować, że nareszcie znalazł kogoś tak naturalnego, tak prawdziwego, normalnego, uczciwego i spokojnego - tuż przed tym, zanim usłyszał tamtą szeptaną, go-rączkową wymianę zdań.Jeżeli druga strona już na samym początku ma tajemnice i oszukuje, czy w ogóle jest jakaś na-dzieja dla takiego związku? Czym byłaby ich znajomość bez wzajemnego zaufania?Wzdryga się na myśl o tym wszystkim, co wyjawił ostatnimi czasy, leżąc w objęciach Daff do białego rana, opowiadając jej o sprawach, z jakich jeszcze niedawno nie zamierzał się zwierzać nikomu, wyrzucając z siebie uczucia, które dopadły go na wieść, że jego ojciec nadal żyje.Jest świadom, że nie może przed tym uciekać.Próbował uciec przed Jordaną i proszę, co z tego wyszło.Zatem prędzej czy później będzie musiał stawić czoło nowym problemom.Wie, że Daff go obserwuje, widzi na jej twarzy smutek i konsternację, ponieważ on nagle się wycofał, a ona nie ma pojęcia dlaczego, nie przypuszcza nawet, że przejrzał ją na wylot.Zajmie się tym już niebawem.Gdy tylko będzie w stanie.T L R* *Bee uwielbia poranki, w które budzi się przed wszystkimi domownikami.Na ogół ze snu wyrywa ją tupot bosych stóp w korytarzu i krzyki: „Mama! Mama! Ona mnie bije!".Nie jest to coś, co Bee życzyłaby sobie usłyszeć na dzień dobry.Nic dziwnego, że w takie dni zazwyczaj wstaje lewą nogą.Z kolei ranki, gdy budzi się pierwsza, gdy wokół panuje cisza i spokój, gdy może niezaczepiana przejść do kuchni i przyrządzić sobie świeżą kawę, i jeśli ma ochotę, także nakryć zawczasu do stołu, a potem popijając wolno mocny, czarny napar, przeczytać to, co napisała minionego dnia, zalicza do idealnych, bliskich doskonałości i tak chciałaby zaczynać każdy dzień.Siedziała do późna w nocy, zapisując wszystko, co usłyszała od ojca, starając się nie pominąć niczego, i teraz przegląda notatki, upewniając się, że zawierają wszystko co trzeba, że o niczym nie zapomniała.W końcu do kuchni wbiegają jej córki, podaje im na śniadanie płatki ryżowe, po czym rozbija nad patelnią cztery jajka i prosi Lizzie, by poszła obudzić dziadka.- Dziadzio śpi - oznajmia dziewczynka, wróciwszy do kuchni.- Nic nie szkodzi, aniołku.Mamy jedno więcej jajko do podziału.- Lizzie i Stella zaczynają się przepychać, walcząc o dodatkową porcję.- Musiał być wczoraj bardzo zmęczony - mówi do dziewczynek, gdy wspólnie sprzątają ze stołu.- Nie ma w zwyczaju spać aż tak długo.Pójdę i postaram się go obudzić - to powiedziawszy, wychodzi z kuchni.- Tatku? - odzywa się szeptem.- Czas wstawać.Kawa stygnie, no i przegapiłeś śniadanie.Tatku?.Tatku?!Podchodzi do łóżka i zaczyna potrząsać ramieniem mężczyzny, widząc wciąż nieruchomą sylwetkę, zamknięte oczy, czując chłód dotykanej skóry, wiedząc już, że wydał ostatnie tchnienie przed wieloma godzinami, w środku nocy.- Tatku?.- Bee zaczyna szlochać.- Tat-ku?!.Taatoo!!!ROZDZIAŁ DWUDZIESTY DZIEWIĄTYDaniel odkłada słuchawkę, przez kilka sekund stoi bez ruchu, po czym robi głęboki wdech, wiedząc, że to on będzie musiał powiadomić Nan.Wygląda przez okno i dostrzega ją, pochyloną nad grządką w warzywniku, zajętą pieleniem, skrupulatnie odkładającą wyrwane chwasty do foliowej torby stojącej przy łubiance z zebranym groszkiem.Jessika siedząca po turecku obok niej na trawie, śmieje się i papla, i równocześnie łuska groszek do wielkiej misy, którą widział w kuchni, a która teraz zdaje się tylko cudem trzymać na kolanach T L Rdziewczynki.Daniel wychodzi przez tylne drzwi i ociężale zmierza w stronę warzywnika, przepełniony smutkiem z powodu odejścia człowieka, którego od zawsze darzył ogromną sympatią, który na wiele sposobów był dlań bardziej ojcem niż jego własny ojciec.Nie cierpi być posłańcem złych wieści, lecz wie, że musi albo przekazać nowinę Michaelowi, który następnie podzieli się nią z Nan, albo powiedzieć jej osobiście.To drugie rozwiązanie wydaje mu się w pewnym sensie czystsze, łatwiejsze.- Strasznie wyglądasz - zwraca się do niego Nan, prostując się przy niskim płotku.Uśmiechając się ciepło, dodaje: - Nie może być aż tak źle, kochanie.- Nan, moglibyśmy porozmawiać na stronie tylko we dwoje?Twarz staruszki blednie.- Dlaczego? Co się stało?- Ja.Muszę z tobą porozmawiać.- Co się stało? - powtarza pytanie kobieta.- Chodzi o Michaela? - w jej głosie narasta panika.- Nie.- Mów, Danielu - ponagla go Nan, przygotowując się na cios.- Evan.Everett.- zaczyna.- Doznał rozległego zawału serca zeszłej nocy.Karetka przyjechała szybko, ale nie można było już nic zrobić.- Na twarzy ma wymalowane współczucie; nie ma pojęcia, jak się przekazuje takie wiadomości, obawia się reakcji Nan.Kobieta kiwa głową ze zrozumieniem.- Więc tym razem naprawdę umarł? - pyta obojętnym tonem.- Tak - potwierdza Daniel.- Tym razem umarł.Nan zgina się wpół i odkłada pielak obok łubianki; prostując się, kładzie dłoń na głowie Jessiki, tak jakby potrzebowała wsparcia, choć jej oblicze nadal jest pozbawione jakiegokolwiek wyrazu, nie ma na nim cienia smutku.- Wejdę do środka - mówi cicho.- Dziękuję, że mi powiedziałeś.- Nan, dobrze się czujesz? Mam pójść z tobą? - pyta dziewczynka, zrywając się na nogi.- Nie, kochanie.- Staruszka patrzy na nią przez chwilę.- Nic mi nie będzie.Po prostu nie spodziewałam się dzisiaj tego usłyszeć.- Tak bardzo mi przykro, Danielu - odzywa się Jessika, nie wiedząc, co innego mogłaby powiedzieć.- Jak zniosła to Bee? - pyta, gdy Nan zniknęła już we wnętrzu domu i oboje odprowadzili ją wzrokiem.- A Lizzie i Stella?- Dziewczynki chyba nie do końca rozumieją, co się stało - odpowiada jej Daniel.- Bee wciąż jeszcze nie doszła do siebie.Zaraz się do niej wybieram.Może pojechałabyś ze mną i popilnowała małych albo jakoś inaczej pomogła Bee? Trzeba się upewnić, że sobie poradzą.T L R- Nie myśli o tym, że Jessika ma tylko trzynaście lat, że jest o wiele za młoda, by obarczać ją podobną odpowiedzialnością.- Oczywiście - podejmuje wyzwanie Jessika.Prędko odnosi niepełną misę groszku do kuchni i szuka w swoim pokoju jakichś lepszych butów, zakopanych pod stertą ubrań rzuconych na kupę w jednym rogu pomieszczenia.- Powiedziałaś mamie, dokąd jedziemy? - pyta Daniel, gdy dziewczynka zbiega po schodach, przeskakując po dwa stopnie naraz.- Nie.Nigdzie jej nie widziałam.- Siedzi na tylnej werandzie.Czyta.Jessika przebiega przez salon i niemal przyprawia matkę o atak serca.- Cześć, mamo - pochyla się i cmoka Daff w policzek.- Muszę pojechać i zająć się dziewczynkami.Daniel właśnie przyniósł wiadomość, że tata Bee, były mąż Nan, zmarł zeszłej nocy, i teraz jedziemy sprawdzić, jak Bee sobie radzi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]