[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Luka, ponaglana przez przyjaciółkę, natychmiast zapewniła go, że jest nader oczekiwanym gościem i od razu rzuciła się do kuchni.- Monika, a może on już był w domu i jadł? - zapytała niepewnie, zdążywszy wetknąć do mikrofali pizzę domowej roboty.- Zacznę mu tak podtykać i jeszcze sobie coś pomyśli.- Co pomyśli? - napadła na nią przyjaciółka.- Gdzieś ty widziała nażartego gliniarza?Nawet jak w domu jadł, to i u nas zmieści.Kawiorem go nie pasiemy, a pizza to nie łapówka.41- Sama robiłaś ciasto - wytknęła jej Luka.- Bo byłam wtedy zła i musiałam się wyżyć.Wolałam na cieście niż na tobie.Czekaj, zrobię herbaty do dzbanka, bo jak się zadławi, to nic nam nie powie.W efekcie Łukasza, który miał wrażenie, że żołądek mu właśnie przyrasta do żeber, powitał cudownie aromatyczny, bo dziewczyny lubiły eksperymentować z przyprawami, zapach gorącej pizzy.Pociągnął nosem jak pies myśliwski na tropie i prawie się oblizał.Na widok jego miny Luce ulżyło.Z wdzięczności od razu nałożyła mu na talerz potężny kawał i zachęciła:- Najpierw zjedz, a potem nam powiesz, co możesz.Monika łypnęła na nią nieprzyjaźnie, bo była spragniona sensacji, ale spojrzała na parujący talerz i capnęła najbliższy kawałek, jakby się bała, że nie zdąży.- Gdzie ty to wszystko mieścisz? - wypomniała jej Luka półgębkiem.- Przecież godzinę temu jadłaś kolację.Chcesz mieć koszmary z przejedzenia?- Ja jestem pracownik fizyczny.Potrzebuję dużo paliwa - odcięła się Monika niewyraźnie, bo z pełnymi ustami.Luka tylko westchnęła i zamilkła.Spokojnie poczekała, aż ostatni kawałek zniknie ze stołu i usadowiła się wygodniej, gdy Łukasz odsunął talerz.- Dzięki.I przepraszam.Nie miałem w planach, żeby robić z siebie prosię, ale egzystuję przez cały dzień na jednym posiłku i jakiejś przeraźliwej ilości paskudnej kawy.Normalnie nie rzucam się na jedzenie w cudzych domach.- Rzucaj się, rzucaj - zezwoliła łaskawie Monika.- Jak chcesz, to mogę ci opowiedzieć, co się robi z człowiekiem, kiedy się nieodpowiednio odżywia.Chcesz?- Daj mu spokój - skarciła ją Luka i rzuciła Łukaszowi zatroskane spojrzenie.- Nie możesz żyć tylko pracą.Noś przynajmniej jakieś kanapki.- Chyba zacznę - zgodził się aspirant Szczęsny i wyjął z kieszeni notatnik.- Powiem wam, czego się dzisiaj dowiedziałem.Od razu z rana po wizycie u ciebie - kiwnął głową w stronę przejętej Luki - pojechałem do Dzierzkowa do rodziny Mariolki.Wiecie - zamyślił się na chwilę - to dziwne, ale ten brat sprawiał wrażenie, jakby mu w gruncie rzeczy ulżyło.Potem zgadłem, dlaczego.- Dlaczego? - zainteresowała się Monika.- Ucieszył się, że już nie musi jej odpalać doli z ojcowizny?- Tak mi wyszło z rozmowy, bo on złego słowa na siostrę nie powiedział, że oni oboje z żoną mieli dosyć pilnowania Mariolki.Podobno pod ich domem wystawała cała męska populacja wsi.Jak kocury w marcu - to określenie bratowej, nie moje.Wyrwało się jej szczerze.A ona nawet do sklepu spokojnie pójść nie mogła, bo kobiety miały pretensje do niej.Do tej bratowej.Że jej nie upilnuje.- Mówiłam, że Jagna! - oświadczyła Monika z pełną satysfakcji zgrozą.- I my ją miałyśmy pod nosem! To jakie miałyśmy szanse? Ty też byś na nią poleciał? - wycelowała palec w Łukasza, który żachnął się lekko.- Chcesz sobie pogdybać? - mruknął niechętnie.- Zaznaczam, że pierwszy raz zobaczyłem ją w postaci niezbyt ponętnej.Nie wiem, czybym poleciał.Nie lecę na każdą dziewczynę, która przyciąga oko.Na jedną noc wystarczy, ale na całe życie? Chyba mogę mieć większe wymagania?- Możesz - zgodziła się Monika, starannie ukrywając zadowolenie.- Mam mówić o sprawie, czy wygłosić mowę w swojej obronie? - upewnił się Łukasz.- Nie zwracaj na nią uwagi - wtrąciła Luka pośpiesznie, patrząc na przyjaciółkę z wyrzutem.- I co? Mówiłeś, że mieli dosyć tego pilnowania.- Poza tym, według bratowej, Mariolka prezentowała pańskie fochy - kontynuowałŁukasz.- Podobno wiejskie zapachy kłuły ją w nos.Jak w kościele było duszno, robiło jej się niedobrze i potrafiła wyjść w połowie mszy, a wtedy ksiądz gubił wątek, a połowa facetów 42rzucała się jej na pomoc.Bratowa ze wstydu nie wiedziała, gdzie oczy podziać.Krowy nie wydoiła, jajek nie podebrała, w polu nie pomogła, bo wszystko jej śmierdziało.- Ha! Mówiłam! - wykrzyknęła Monika z tryumfem.- Musiała mieć węch jak szatan!- Nie mam pojęcia, jaki węch ma szatan - uśmiechnął się Łukasz - ale te fochy Mariolki źle wpływały na życie rodzinne państwa Lenarczyków i brat z dużą ulgą przerzuciłodpowiedzialność na pana Glinkę.Najpierw u nich sprzątała, ale małżonka pracodawcy nie była zachwycona jej pracą i pan Karol usunął dziewczynę z pola walki, ale postanowił ją sobie na boku zatrzymać.- Rozmawiałeś z nim? - zapytały obie jednocześnie.- Owszem.Przyznał, że używał jej głównie po to, by zrobić wrażenie na klientach.Wjej towarzystwie podobno łatwiej mu się negocjowało korzystne dla siebie warunki.Poza tym dość go bawiła i chętnie ją sponsorował.Powiedział mi, że sprawiało mu wielką satysfakcję przyglądanie się jak mężczyźni głupieją w jej obecności.- A on taki odporny? - zainteresowała się uszczypliwie Monika.- Jak by to ująć.Mam wrażenie, że tam, gdzie większość ludzkości posiada serce, pan Karol ma bardzo precyzyjny kalkulator.A Mariolkę wyczuł od pierwszego kopa.Ona nie polowała na przygodę, tylko na męża.Z panem Karolem zawarli umowę: ona pomoże jemu, on jej.Miał ją wprowadzić w odpowiednie środowisko i ułatwić wybór zwierzyny.- Wierzysz mu? - spytała Luka sceptycznie.- Wierzę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]