[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wszelkie pomysły uleciały hen, mogłam więc zrobić tylkojedno.Z przepraszającym uśmiechem powiedziałam do Owena i Joeya:- Dzięki, chłopcy.Miłego dnia.Zabrzmiało to jak pytanie.- Mhm, dzięki za nic! - krzyknęła za nimi Vee, gdy wycofywali się skrzywieni zbezgranicznego zdumienia.Kiedy odeszli dostatecznie daleko, by już nas nie dosłyszeć, podjęła:- Co się podziało z tymi facetami? Myśli jeden z drugim, że może tak po prostu podejść,ładnie się uśmiechnąć, a my rozpłyniemy się z wrażenia na ich widok? Nie ma mowy.Nic ztego.Nie z nami takie numery.Krętacze! To nie ten adres!- Ojej! - odchrząknęłam.-Ty mi tu nie chrząkaj.Widziałam, że zainteresowali cię tak jak zeszłoroczny śnieg.Podrapałam się po czole.- Wydawało mi się, że chcieli tylko nawiązać rozmowę.ale co ja tam wiem - dodałamprędko, kiedy zmiażdżyła mnie spojrzeniem.- Kiedy nowy facet pojawia się znikąd i z miejsca zaczyna czarować, to fasada.Zawsze coś zatym stoi.To oczywiste.Pociągnęłam łyk mokki przez słomkę.Nie byłam pewna, co jej odpowiedzieć.Stwierdziłam, żechyba już nigdy nie będzie mi dane spojrzeć Owenowi ani Joeyowi w oczy - ale może tego dniadomysły Vee były uzasadnione.Ilekroć oglądałam filmy na Lifetime, potrzebowałem potem conajmniej paru dni, by przezwyciężyć myśl, że uroczy chłopak z sąsiedztwa jest w istocieseryjnym mordercą.Być może Vee właśnie odreagowywała podobnego typu lęki.Chciałam spytać ją o to wprost, kiedy zaćwierkała moja komórka.- Niech zgadnę - powiedziała Vee.- Twoja mama nas sprawdza.Zdziwiłam się, że wypuściłacię z domu.Wiadomo, że mnie nie lubi.Więc mogło przejść jej przez myśl, że byłam jakośzamieszana w twoje zniknięcie - burknęła pogardliwie.- Lubi cię, tylko nie rozumie - odparłam, otwierając, jak się okazało, wiadomość od MarcieMillar.PRZY OKAZJI: NASZYJNIK TO SREBRNY MĘSKI ŁAŃCUSZEK.ZNALAZŁAŚ GO?- Odczep się - mruknęłam głośno.- No więc? - zainteresowała się Vee.- Pod jakim to kiepskim pretekstem wzywa cię do domu?SKĄD MASZ MÓJ NUMER? - odpisałam Marcie.NASI RODZICIE WYMIENIAJĄ SIĘ NIE TYLKO ŚLINĄ, DURNA.Żebyś sczezła - pomyślałam.Zamknęłam telefon, z powrotem kierując uwagę na Vee.- Mogę zadać ci głupie pytanie?- Ubóstwiam głupie pytania.- Czy w lecie byłam na imprezie u Marcie?Przygotowałam się na wybuch zbyt donośnego śmiechu,lecz Vee przeżuła kęs pączka i odpowiedziała:- Mhm, tak.I mnie też tam zaciągnęłaś.O właśnie: wciąż mi za to wisisz.Oczekiwałam innej odpowiedzi.- Pytanie jeszcze dziwniejsze: Czy przyjaźniłam się z nią?Tym razem zareagowała tak, jak się spodziewałam.O mało nie zakrztusiła się pączkiem.- Ty i ta suka? Chyba źle słyszę.Zdaję sobie sprawę, że masz to całe tymczasowe zaćmieniepamięci, ale jak mogłaś zapomnieć o jedenastu latach znajomości z Wrzodem na.no wiesz, naczym?Nareszcie coś konkretnego.- Więc co mi wyleciało z głowy? Skoro nie zakolegowałam się z nią, to czemu zaprosiła mniena imprezę?- Zaprosiła wszystkich.Robiła zbiórkę forsy na nowe kostiumy dla cheerleaderek.Przydrzwiach zażądała od nas dwudziestu dolców - wyjaśniła Vee.- I byśmy zaraz wyszły, ale tymusiałaś poszpiegować.- zamknęła usta.- Kogo? - zachęciłam.- Marcie.Poszłyśmy szpiegować Marcie.Serio.- Pokiwała głową nieco zbyt energicznie.-No i?- Chciałyśmy zwędzić jej pamiętnik - odrzekła Vee.- Żeby co soczystsze kawałkiopublikować w ezinie.Rewelacja, prawda?Obserwując ją, czułam, że w tej historyjce coś nie gra, nie udało mi się jednak rozgryźć, cotakiego.- Brzmi to jak wyssane z palca, chyba się ze mną zgodzisz? W życiu nie dostałybyśmy zgodyna publikację jej pamiętnika.- Spróbować nigdy nie zawadzi.- Wiem, że coś przede mną ukrywasz - oskarżycielsko pokiwałam palcem.- Kto? Ja?- Nie kłam, Vee.Obiecałaś już nigdy niczego przede mną nie taić - przypomniałam jej.Zamachała rękami.- Dobra, dobra.Poszłyśmy tam szpiegować.- Zamilkła na moment z dramatyzmem.-Anthony'ego Amowitza
[ Pobierz całość w formacie PDF ]