[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Reg poczuł, że go mdli.Za gładką, potoczystą mową był jad, jad i urażona próżność.Zamienił szybkie spojrzenie z Mavis i poczuł ulgę widząc w jej oczach taki sam wstręt, jaki i on odczuwał.- Zgadzam się, że wyjaśnienie to jest łatwiejsze do przyjęcia - powiedział szorstko.- W tym jednak rzecz, że to nie może być prawdą.Spojrzał na Colina niemal z rozpaczą.Nie chciał go zrazić, chciał go pozyskać.- Bardzo mi przykro - mówił dalej - ale my po prostu nie możemy zrozumieć, dlaczego nie starał się pan wtedy odszukać ojca dziecka.Dlaczego pozwolił pan na te wszystkie tajemnice, jeżeli zależało panu na Helenie tak bardzo, jak pan utrzymuje?Pan Meadows wstał.- Nie przyszedłem tu, aby dyskutować o moich prywatnych sprawach.Ale przynajmniej kilka szczegółów mogę państwu wyjaśnić.Helena wyjechała z Weyfordu, nie podając mi żadnych przyczyn, które ją do tego skłoniły.Nawet mnie o tym nie uprzedziła.Z rzadka pisywała do mnie z Coningtonu.Myślałem, że chce zerwać łączące nas stosunki i obawia się uczynić to otwarcie.A potem usłyszałem od jej siostry, którą od czasu do czasu widywałem, że urodziła dziecko.Byłem głęboko wstrząśnięty.To brzmi prawdziwie, pomyślał Reg.Zwykła historia, ale zupełnie nie pasuje do panny Trubb.- To musiało być dla pana okropne - odezwała się współczująco Mavis.Pan Meadows był pełen wdzięczności.- W Weyfordzie nikt nic nie wiedział - mówił dalej - aż do śmierci pana Clementsa.Udało nam się to ukryć przed nim.Zdrowie już wtedy mu nie dopisywało, choć koniec nastąpił nieoczekiwanie.To by go zabiło.Helena była zawsze jego ulubienicą, choć po jej wyjeździe Frances stopniowo zajęła jej miejsce.Gdy to mówił, w głosie jego zabrzmiało zadowolenie, i Reg przypomniał sobie, ile ten dawny skromny urzędnik osiągnął, odziedziczywszy dzięki małżeństwu z Frances całe przedsiębiorstwo.Poczuł lekki chłód na myśl o tym.- Nikt nic nie wiedział - ciągnął dalej pan Meadows - aż do śmierci dziecka, uwięzienia Heleny i procesu.Zostałem właśnie wtedy zwolniony z wojska jako inwalida, po kilku miesiącach pobytu w szpitalu.Moja żona w Weyfordzie opiekowała się naszym małym synkiem.To był dla nas bardzo, bardzo ciężki okres, a Frances wciąż jeszcze to przeżywa.- To nic dziwnego - odezwał się Reg - jeśli się weźmie pod uwagę, że ta sprawa nie została właściwie wyjaśniona do końca, co podkreślił też minister zmieniając karę śmierci na więzienie.- My nigdy nie mieliśmy wątpliwości - odparł lodowato Colin Meadows.- Niestety, żadnych wątpliwości.Rozmowa się urwała.Holmesowie nie chcieli się zgodzić ani na to, że przestaną się interesować panną Trubb, ani że przerwą swe dociekania.- Ale, jak pan wspomniał sprawa praktycznie już nie jest w naszych rękach - zapewniała gościa Mavis, gdy odprowadzali go do samochodu.Wreszcie zainteresowała się tym policja, a i pan Warrington-Reeve wydaje się przekonany.Pomaga mu doradca prawny.Chyba pan zna pana Coke?- O, tak - odpowiedział pan Meadows.- Znam Coke’a bardzo dobrze.Rozdział 11- Szczerze mówiąc, nie bardzo nam się pan Meadows spodobał - stwierdził Reg przy najbliższym spotkaniu z Warrington-Reeve’em.Siedzieli w kancelarii adwokata.Z drzew już opadły liście, a ciemne pnie ledwo były widoczne w zapadającym zmierzchu.Trawniki przesłaniała lekka mgła.W pokoju paliło się światło.Reg przypomniał sobie swoją pierwszą tu wizytę, wczesną jesienią, i pomyślał, że od tego dnia upłynęło już sporo czasu.Pełne dwa miesiące.- Jak dotąd, niewiele osiągnęliśmy, prawda? - skonstatował.Reeve uśmiechnął się.- Jestem innego zdania.Pan i pańska żona wiele zrobiliście.Żałuję, że nie znaleźli się tacy ludzie jak wy, wtedy przed szesnastu laty.- Wtedy by pan nam nie uwierzył.- Możliwe.Niech mi pan opowie coś więcej o Meadowsie.- Usiłował udawać wobec mnie ważniaka.Nie udało się.Myślę, że jest wystraszony tą całą historią.- Czego miałby się bać?- Głównie tego, że opinia będzie przeciwko niemu.Widać było, że zależy mu bardzo, aby nie wskrzeszać przeszłości.Przypuszczam, że teraz, gdy osiągnął swą obecną pozycję - zdaje się, że jest w radzie miejskiej - chce za wszelką cenę uniknąć skandalu.- U niektórych ludzi to może być silny bodziec.Uważa go pan za człowieka bardzo dbającego o pozory?- Tak.- I nic więcej? Nawet, jeśli wziąć pod uwagę, że jego żona mogła być matką tego dziecka?- Mavis sądzi, że jeśli tak było, to on jest ostatnim człowiekiem, któremu Frances by o tym powiedziała.Za wszelką cenę starałaby się utrzymać to przed nim w tajemnicy.- I z tego powodu podrzuciła dziecko Helenie?- Nie była jeszcze wtedy jego żoną.- Nie, ale może zamierzała nią zostać.- Rozumiem, co pan ma na myśli.Teraz z kolei zaczął opowiadać Warrington-Reeve.- Ten artysta, przyjaciel lat młodości, pani Meadows, nie wywarł na mnie dobrego wrażenia.Umie malować, to pewne.Może to nawet geniusz, który się zmarnował, ale absolutnie obrzydliwy typ.Sądzę, że coś wie - albo o Frances, albo o innych jej przyjaciołach.Przestraszył się, gdy wymieniłem nazwisko Coke’a, sądził, że mam na myśli tego kuzyna.W związku z tym postanowiłem wtajemniczyć Stephena w to, co dotyczy Lesliego.Niełatwo mi było się na to zdecydować, zanim się dowiedziałem, oczywiście bardzo dyskretnie, że prawie ze sobą teraz nie rozmawiają, chociaż ich żony nadal się przyjaźnią.- To znaczy, że Leslie Coke nie wie, do czego zmierzamy? Założę się, że to jeszcze jeden, który zrobiłby wszystko, aby przeszłość była pogrzebana.- Dowiedziałem się od Stephena, że Leslie jest całkowicie zaabsorbowany chwiejnym stanem swoich interesów, które prowadzi w sposób raczej niekonwencjonalny.Stephen widocznie ostrzegał go już przed kilku laty, aby był ostrożniejszy, ale to nie poskutkowało, więc umył ręce.Na nieszczęście - i Stephen bardzo nad tym ubolewa - jego żona jest ogromnie przywiązana do żony Lesliego i spędzają wiele czasu razem.- Czy opowiada żonie o swoich sprawach zawodowych?- Oczywiście nic, co ma jakiś związek z jego klientami.Ale rozmawiał z nią o niedawnym wypadku panny Trubb.Ostatecznie wszystkie one chodziły jako dzieci do tej samej szkoły w Weyfordzie.- I sądzi pan, że ona to mogła powtórzyć żonie Lesliego i on prawdopodobnie wie tyle, co my?- Aż do obecnej chwili, niestety, tak.- Widział go pan? Warrington-Reeve skinął potakująco.- Tak.To gładki typ.Nikt by nie przypuszczał, że uważał się kiedyś za rokującego nadzieje artystę.Mówił, że jeszcze czasem rysuje, przeważnie w plenerze, w okolicy Weyfordu - uważa to za doskonały wypoczynek.„Jak Churchill”, powiedział śmiejąc się z zażenowaniem, w które nikt by nie uwierzył.Nic z niego nie wydobyłem.Nic a nic.- Ale był bliskim przyjacielem Frances?- Gdy uczęszczali do szkoły malarskiej.Jego żona też przez krótki czas tam chodziła i dobrze zna Frances
[ Pobierz całość w formacie PDF ]