[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie znajdzie sposobu, by posłać po pomoc.Realgar wybuchnął śmiechem.Już wkrótce każdy, kto będzie pragnął przyjść z pomocą Hornfelowi, będzie miał pełne ręce roboty, odpierając ataki buntowników.Rozkoszując się świadomością, że głęboka na tysiąc stóp przepaść za Bramą odcina Hornfelowi drogę odwrotu - a nawet jeśli Hornel ryzykowałby, już Darknight postara się obrzydzić Hylarowi myśl o ucieczce w dół! - Realgar wezwał jednego z gwardzistów.- Sprowadź pięć drużyn, do Północnej Bramy.I niech się pospieszą.Gwardzista pobiegł, nurkując w sieć podziemnych korytarzy, ciągnących się pod ruinami świątyni.Byli tam Theiwarowie, gotujący się do napaści na siedzibę Klarów.Pomiędzy nimi wysłannik znajdzie derro, którzy odpowiedzą na wezwanie swego thana.Realgar raz jeszcze pogładził głownię Ostrza Burzy.Hornfel słuchał jęków konających.Siedząc w wartowni, nie wiedział, czy umierają przyjaciele, czy wrogowie.Mięśnie thana drżały z wyczerpania, które zazwyczaj odczuwa się dopiero po bitwie, jego płuca z wysiłkiem wciągały powietrze, przesycone zapachami zbliżającego się guyll fyr.Hornfel oparł się o wyciąg starego, potężnego mechanizmu wrót.Dla thana Hylarów nie miało znaczenia, kto wydawał jęki.Zdradzieccy Theiwarowie i niezłomni wojownicy Gneissa przede wszystkim byli dlań krasnoludami, teraz konającymi.Wzdrygnął się.Nieważne, czy uznawali ten fakt, czy nie, byli jednej krwi.Bracia podnieśli broń przeciwko braciom - jak za czasów Wojen o Bramy Krasnoludów.Wtedy, pomyślał z goryczą, walczono o prawo do życia.Teraz walczą o władzę.Realgar posiadł Królewski Miecz.Hornfel ujrzał dziś Ostrze Burzy po raz pierwszy.Głownia o ognistym zbroczu, osadzona w złotej, zdobnej szafirami rękojeści kosiła wojowników Gneissa niczym sierp młode zboże.Królewski Miecz wrócił do Thorbardinu.Słyszał za sobą odgłos niespokojnych kroków tego człowieka o dzikim spojrzeniu.Hauka.Godne nosił imię.Podczas bitwy walczył z zabójczym instynktem drapieżnika i z błyskiem w oku, jaki Hornfel widział kiedyś u pojmanego jastrzębia.Dziewczynę o szczupłej, wymizerowanej twarzyczce nazywali Kelidą.Hornfel zastanawiał się, kto ją tak nazwał i czy chrzestny wiedział, że gdyby w jej imieniu zmiękczyć „d”, w mowie krasnoludzkiej uznano by ją za Wędrowniczkę.Keyle dtha: ta, która wędruje.Jego ramienia dotknęła czyjaś dłoń.Than podniósł wzrok i spojrzał w czarne, zabarwione niebieskimi plamkami oczy syna Clarma Hammerfella.- Winien ci jestem życie - westchnął than.- Thanie Hornfelu, nie rób rachunków, zanim nie wydostaniemy się z opresji.- Dobra to rada, młodzieńcze.Stanach uśmiechnął się krzywo.Grymas był pełen goryczy, złagodził jednak ostrą, czerwoną bliznę po nożu.- Nie inaczej.Zgodnie z tym, co mówi nasz nieposkromiony przyjaciel Hauk, siedzimy tu jak w saku i pozostaje nam tylko czekać, aż zjawią się łowcy, by nas wybrać - stwierdził Stanach.- Co o tym sądzisz, thanie?- Myślę, że się nie myli.Droga ucieczki wiedzie przez wielką halę lub przez bramę.Nie umiemy latać i jest nas tylko czworo.Wiesz zaś, że Realgar wzywa już posiłki.Jednak, jeśli łowcy zechcą nas pojmać, będą musieli przyjść tutaj.Jeśli zaś to uczynią, niech Reorx ma ich w opiece.- Będą musieli mocno się natrudzić, by wziąć swój łup.Jest nas mało, mamy za to pod dostatkiem najróżniejszego oręża.To jest wartownia i zbrojownia zarazem.- Stanach poważnie kiwnął głową.- Poczekaj.- Than odetchnął i zadał pytanie, na które odpowiedzi obawiał się od początku tej rozmowy: - Co z Kyanem-Czerwonym Toporem i Fujarą?- Ich groby są Na Zewnątrz, thanie - odparł Stanach.Nie potrzebował dodawać nic więcej.Górskie krasnoludy wiedzą, że nie można spokojnie powiadomić kogoś o śmierci przyjaciela.- Poszukaj dla dziewczyny czegoś lepszego niż ten jej sztylet - powiedział miękko Hornfel.Potem jego głos stwardniał.- Dla Hauka nie znajdzie się tu żadnej kolczugi czy hełmu, ale na nią coś powinno pasować.Zobacz, czy nie da się znaleźć również i czegoś dla nas.Mało nas, ale Realgar będzie miał nie lada orzech do zgryzienia.Keyle dtha.Ta, która wędruje.Odziana w myśliwski strój elfów i znalezioną gdzieś, zbyt szeroką w ramionach i za krótką krasnoludzką kolczugę, Kelida przestępowała z nogi na nogę, przyzwyczajając się do ciężaru zbroi.Korytarz wartowni od strony zachodniej przylegał do kwater straży.Do przeciwległej ściany pomieszczenia przymocowano kilka niewygodnych prycz, przy pozostałych ścianach umieszczono stojaki na włócznie, kusze i miecze.Obok drzwi stały skrzynie z kołczanami pełnymi strzał i bełtów do kusz.Z bramy sączyło się do pokoju nikłe światło słoneczne, w powietrzu czuło się mocny zapach dymu.Guyll fyr, pomyślał Stanach.Z bramy widział pożar jako jedno wielkie morze płomieni.Oddzielony jedynie wąską półką przepaści głębokiej na tysiąc stóp czuł się tak, jakby stał na krawędzi świata.Potrząsnął głową widząc, że Hauk pomaga włożyć Kelidzie lśniący hełm.Osłona nosa przeszkadzała dziewczynie, ograniczała jej bowiem pole widzenia.Dziewczyna skrzywiła się z dezaprobatą, która przerodziła się w nieśmiały uśmiech.- Lyt chwaer, spróbuj patrzeć mimo osłony, tak jak patrzysz spod dłoni, kiedy osłaniasz nią oczy przed słońcem.Nie zwracaj uwagi na osłonę.Dziewczyna niezręcznie kiwnęła głową, przeszkadzał jej ciężar, do którego noszenia nie nawykła.- Stanachu, czuję się głupio.Jak dziecko, które bawi się w przebieranki.Z łagodnością, o jaką wcześniej Stanach nie podejrzewałby go, Hauk poprawił hełm dziewczynie i pogłaskał ją po policzku, następnie lekko uniósł jej brodę i delikatnie pocałował.Stanach ujrzał, że dziewczyna zadrżała, odwrócił więc głowę i powiedział: - Głupio czy nie, jest to jeden z przypadków, kiedy strój dyktują okoliczności.Byłbym szczęśliwszy, gdybyś miała miecz.- Nie, z mieczem sobie nie poradzę.Wolę sztylet.- Oczy rozbłysły jej niespodzianie, musnęła kciukiem rękojeść sztyletu.W tych słowach Stanach usłyszał echo wskazówek i pouczeń Lavima i mimo woli uśmiechnął się pod wąsem.- Owszem - mruknął Hauk - a jeśli sztylet ją zawiedzie, ci, którym przyjdzie dowiedzieć się, jak ona umie kopać, gorzko tego pożałują.- Delikatnie skierował dziewczynę w stronę drzwi.- Kelido, weź ze stojaka kilka mieczy i zanieś je Hornfelowi.Wybierz najlepsze.on jest thanem Hylarów.Stanach i ja zadowolimy się tym, co pozostanie.Gdy dziewczyna wyszła, Hauk przysiadł na twardej pryczy.Czułość, która brzmiała w jego głosie, gdy mówił do Kelidy, zniknęła natychmiast, jakby to uczucie było mu całkiem obce.- Stanachu, przyjdzie nam tu zginąć.- Nie założę się, że będzie inaczej.- Ani ja.- Hauk uśmiechnął się ponuro.- Słyszałem, że mówisz do niej lyt chwaer.Co to znaczy?- To po krasnoludzku.siostrzyczko.- Dobrze, jeśli naprawdę tak o niej myślisz.Stanach rozejrzał się dookoła.Owszem, pomyślał, to ona nauczyła mnie znaczenia tego słowa.- Krasnoludy niechętnie przyznają obcym prawa członków rodziny.- Rad jestem.- Przez twarz Hauka przemknął cień uśmiechu.- Przyjacielu, wpakowaliśmy się w paskudną kabałę.Dziewczyna poszła do thana z zapałem godnym wojownika, nie posiada jednak odpowiednich umiejętności.Ci, z którymi przyjdzie nam walczyć, nie będą mieli względów dla dziewczyny.Zginie pierwsza i ty o tym wiesz.Czy jest jakaś droga, którą można by ją stąd wyprowadzić? Albo jakaś kryjówka?- Może tylko zabarykadować się tutaj.- Stanach potrząsnął głową.Gdy ujrzał, iż Haukowi spodobała się ta myśl, dodał z brutalną szczerością: - Nigdy nie zdołasz jej do tego namówić
[ Pobierz całość w formacie PDF ]