[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niektóre rodziny zbiły majątek już w XVIII wieku.Emancypowały się corazbardziej, otwierały sklepy, oferowały produkty luksusowe,ubrania produkowane seryjnie, redingoty dla mężczyzn i peleryny dla pań.Natan Lindner i dwóch jego braci założyli firmę Lindner w 1839 roku, w czasie rozkwitu berlińskiego przemysłu konfekcyjnego.Wnastępnej dekadzie produkcjajeszcze wzrosła dzięki wynalezionej przez przemysłowca Isa-aca Merrita Singera maszynie do szycia.Na początku XXwieku Berlin eksportował swoją produkcję do wszystkichkrajów Europy i do Stanów Zjednoczonych.Przedstawicieleklasy średniej i robotnicy szybko przekonali się do dobrej jakości i przystępnych cen.- Lindnerowie stworzyli wspaniałe przedsiębiorstwo.Jestem pełen podziwu.- Ja także - odparła Sara.- Moi przodkowie byli ludźmitwórczymi i pełnymi inspiracji.Przyczynili się do unowocześnienia tego kraju.Ale dla nas nigdy nic nie jest ostatecznym triumfem.- Dlaczego?Jej spojrzenie zasnuło się mgiełką smutku.- Proszę wybaczyć, zbaczam z tematu.C h o d ź m y - dodała nieco weselej.- Pokażę panu swoją pracownię i kilka modeli.Gdy wrócili do biura na piętrze, do Sary podeszła młodapracownica o czarnych, kręconych włosach i pokazała jejfakturę.Wyglądała na zmartwioną, na jej policzkach wykwit-ły dwie czerwone plamy.Kobiety rozmawiały przez chwilę,po czym Sara z westchnieniem złożyła na dokumencie swójpodpis.- To rosyjscy emigranci.Sprzedajemy im towary na kredyt i zdarza się, że niektórzy z nich płacą nam guzikami od mundurów.Nie śmiem im odmówić, pęka mi serce na myślo ich trudnej sytuacji, ale moja kolekcja guzików rozmaitych95pułków carskiej Rosji zaczyna się niepokojąco powiększać -oświadczyła z uśmiechem.Zeszli po kilku stopniach i znaleźli się w przestronnym,jasnym pomieszczeniu, w którym było rojno jak w ulu.Krawcowe w białych fartuchach, z miarami zawieszonymi na szyjach, pochylały się nad maszynami do szycia lub siedziały przy dużych stołach.Od czasu do czasu rozlegał się dziewczęcy śmiech.Jedna z pracownic wstawała z ustami pełnymi szpilek i poprawiała na manekinach powstające ubrania, którym brakowało kołnierzyków lub rękawów.Sara odpowiedziała na kilka pytań, skontrolowała pracę hafciarki, którą komplementowała, a następnie udzieliła reprymendy młodejdziewczynie za jakość ściegów.Kazała jej wszystko sprući zacząć od nowa.W pracy była skoncentrowana i nieugięta.Z całą pewnością nie tolerowała spoufalania się z pracownicami, które wydawały się onieśmielone i pełne szacunku wobec szefowej.Sara zaprosiła Maksa do swojego gabinetu.Na regałachleżały stosy albumów sztuki i kartonowych teczek.Na klonowym stole stała półkolista lampa, leżały kolorowe ołówki, duże nożyczki i kilka rysunków.W kącie prężył się manekinubrany w sukienkę wyszywaną migotliwymi paciorkami, której frędzle wydały się Maksowi jeszcze krótsze od tych, jakie widział przy sukniach Marietty czy Asty.Dwa fotele wykonane z metalowych rurek i jasnej skóry stały po obu stronach stolika do kawy, na którym leżała biała orchidea.- Czy życzy pan sobie kawę z ciastkiem? - zapytała.- A czy byłoby nieuprzejme, gdybym poprosił o whisky?Sara odchyliła głowę i wybuchnęła żywym, radosnymśmiechem.Trudno było uwierzyć, że ten śmiech wydobywasię z jej kruchego ciała.- Skądże! A ja napiję się z panem.Podniosła słuchawkę telefonu, poleciła, żeby przyniesiononapoje, po czym usiadła w fotelu i założyła nogę na nogę.96Żeby dodać sobie animuszu, Max wyjął paczkę papierosówi poczęstował Sarę.Zadrżał, gdy musnęła jego rękę, pochyliwszy się nad zapalniczką, i to go zirytowało.Przyszedłtu, żeby pracować z Sarą Lindner, a nie pozwolić się onieśmielać.- Czuję się zaszczycona, że magazyn „Die D a m e " wybrałmoją kolekcję do swojej nowej rubryki.Przyznam się panu,że wolę fotografie mody od ilustracji.Wydaje mi się, że pokazują ubrania tak, jak na to zasługują.Pracuje pan dla nich od dawna?- Nie.To moje pierwsze zlecenie.- Bardzo się cieszę.Po tym, co pan mi pokazał, wnioskuję, że ma pan duży talent.Podoba mi się pańskie ujmowanie tematu.Żadnych ozdobników.Żadnego artystycznego rozmazania, tylko proste, zdyscyplinowane linie, podkreślające ubranie i charakter modela.- Jeśli m a m wierzyć swojej siostrze, to utalentowana jestprzede wszystkim pani.Od jakiegoś czasu jest zapatrzonaw Sarę Lindner.Przestała już nawet dostrzegać paryskiekrawcowe.Młoda kobieta uśmiechnęła się promiennie.- To prawdopodobnie jest również związane z bojkotem,który nastąpił po zajęciu Zagłębia Ruhry.W zeszłym rokuZwiązek Przemysłu i Mody Niemieckiej wydał dekret, że dopóki Francuzi nie przestaną prześladować naszych rodaków, nie będziemy jeździć na pokazy paryskich kolekcji.Jednocześnie wiele klientek doszło do wniosku, że berlińscy krawcy potrafią ubierać równie dobrze.Pańska siostra zapewne do nich należy.Dziś nadal czerpiemy od Francuzów inspirację,ale pozbyliśmy się kompleksów.Rywalizacja nie zaczęła sięwczoraj, pewnie pan o tym wie.Uważam, że Paryż zachowabezdyskusyjnie najwyższą pozycję w dziedzinie haute couture.Niech pan popatrzy, jaka zuchwałość.- I pokazała mu fotografię w ilustrowanym magazynie, na której Max rozpo-97znał dżersejowy kostium projektu słynnej Coco Chanel.- Takobieta ma niezwykły talent, choć u nas jeszcze nie zostaładoceniona.Rozległo się pukanie.Maître d'hôtel postawił na gerydo-nie karafkę z whisky i likiery, po czym wyszedł, zamykającza sobą drzwi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]