[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wyraźnie zaczyna się denerwować.–Pani afrykański przyjaciel długo nie wraca… Ma chyba kłopoty z tymi biedakami… A czas ucieka.Powinienem być już w drodze, bo któż może wiedzieć, czy nie przyspieszą akcji.Quinta mówił, co prawda, że mamy czas do północy, ale jeśli rozmowa była około południa, to różnie można liczyć…–Dokąd pan jedzie?I mnie również poczyna udzielać się niepokój.–Muszę wracać do Kotliny Timu.Oni tam nie wiedzą, co im grozi… – odpowiada cicho i przymyka powieki.Czyżby próbował wejść w trans?Mogłabym go zapytać, dlaczego nie nawiązuje telepatycznego kontaktu z Bobem i czy nie istnieje możliwość, że „eksteriorysta” przysłuchuje się naszej rozmowie – ale chyba zakrawałoby to na ironię.–Czas rzeczywiście ucieka, a jeszcze tak mało pani powiedziałem… – Oriento wraca po chwili do poprzedniego zagadnienia.– Zadała pani pytanie o kapitalnym znaczeniu.A swoją drogą, widać, iż nie dość jasno przedstawiłem myśl Martina.Przyroda to również człowiek ze swą kulturą i cywilizacją! Co powoduje vortex? Budzi lęk, zaburza postrzeganie i w rezultacie pozbawia zdolności do podejmowania prawidłowych decyzji.Zmusza do panicznej142ucieczki ludzi i zwierzęta, jeśli ich układ nerwowy nie potrafi szybko przystosować się do zmienionych warunków.A cykliczne wahania natężenia anomalii utrudniają adaptację… Sytuacja ludzi jest przy tym nieporównanie tragiczniejsza niż zwierząt.Człowiek naszych czasów jest zdolny do życia tylko w środowisku ludzkim, społecznym, cywilizowanym.Tymczasem vortex rozsadza dotychczasowe struktury społeczne, zrywa więzi obyczajowe, moralne, wyzwala prymitywne odruchy.Gdy decyzje okazują się błędne, rozum ustępuje instynktowi.VP godzi więc przede wszystkim w społeczeństwo ludzkie w jego dotychczasowym kształcie.Społeczeństwo, które nie potrafi przystosować się do otaczającej je przyrody, chce więc przyrodę przystosować do siebie.A nie zapominajmy, że tą przyrodą jest również sam człowiek, a jego natura, czyli przyroda wewnętrzna, to psychika.Współczesne społeczeństwo coraz bardziej traci zdolność samokontroli i gotowe jest zrzec się jej na rzecz różnego rodzaju „dyspozytorów”, którzy mają za nie myśleć i podejmować decyzje.Oddaje w ich ręce siły, które mają zapewnić ludziom beztroski spokój i dostatnie bytowanie, a jednocześnie rezygnuje z kontroli nad tym, jak te siły będą wykorzystywane.A tymczasem ci, którzy mają owe decyzje podejmować, są w istocie równie mali i zieloni jak ci, którymi kierują i rzecz jasna, chcą sobie również ułatwić życie.Po cóż więc przystosowywać społeczeństwo do przyrody – tej zewnętrznej i tej wewnętrznej? To zbyt ryzykowne dla „dyspozytorów”.Czyż nie lepiej iść tradycyjnym torem przystosowywania przyrody do istniejących systemów społecznych? A przy tym okazuje się, że coraz trudniej bezkarnie zmieniać przyrodę zewnętrzną, ale za to powstają coraz szersze, techniczne możliwości ingerowania w życie psychiczne.Tymczasem jest to teren przyrody szczególnie wrażliwy na zakłócenia równowagi wewnątrzustrojowej, a zarazem silnie wpływający na „otoczenie”.Sukcesy są więc tylko pozorne, zaś to, co chcieliby zrealizować „dyspozytorzy”, stanowi śmiertelne zagrożenie dla „psychocenozy” ziemskiej, a może i całej przyrody.I przyroda broni się, atakując tę sferę, która ma być przedmiotem manipulacji.Tego właśnie jesteśmy świadkami w Cameo.Widocznie współczesna cywilizacja doszła już do granicy rozwoju, poza którą czai się zagłada.I nie jest to chyba tylko skutek szaleńczych planów „dyspozytorni”, bo przecież daleko im jeszcze do realizacji, nawet jeśli nie pojawiłby się vortex.Udział w tym mają i ci, którzy dążyli w przeszłości i dążą dziś do realizacji podobnych celów tradycyjnymi metodami… „Dyspozytornia” tylko dopełniła miary…–I pan się zgadza z tą teorią?–I tak i nie.Myślę, że Martin zatrzymał się wpół drogi.Dlaczego tę „psychocenozę” ograniczać do ludzkości, do Ziemi? – pyta z przejęciem.Oczy mu błyszczą i czuję, jak ogromną satysfakcję sprawiłam mu tym pytaniem.– Mam dowody, że nie tylko nie jesteśmy sami we Wszechświecie, ale również nie jest ludzkość odizolowana przestrzenią i czasem od innych pozaziemskich istot żywych i światów, w których one żyją.To, co pani za chwilę powiem, jest niezwykle ważne.Może najważniejsze z wszystkiego tego, o czym tu mówiliśmy.Poświęciłem tym badaniom całe życie, ale dopiero teraz wiem, że kierunek poszukiwań był słuszny.Dopiero Vortex P pozwolił mi zrozumieć, jak to jest naprawdę…Drzwi otwierają się z trzaskiem.Do pokoju wbiega ta sama krótkowłosa dziewczyna, którą wysłałam po Oriento.Jest zdyszana i spocona.–Panie Oriento! Musi pan podjechać do stacji przy Palmhot.Ci ludzie, którym zdjęliśmy obroże, zupełnie poszaleli.Marcus przyjechał po pana! – wyrzuca pospiesznie z siebie urywane zdania.Oriento patrzy na dziewczynę w taki sposób, jakby zupełnie nie rozumiał, co do niego mówi.Potem zwraca twarz w moją stronę.Jest w tym spojrzeniu lęk i żal.Nagle ustępują one miejsca twardemu uporowi.–A jednak pani powiem! Muszą poczekać! – oświadcza z determinacją.–Nie można czekać! – oponuje dziewczyna.Spogląda na nią z gniewem, ale natychmiast się opanowuje.Tylko ledwo dostrzegalne drżenie szczęki świadczy, jak bardzo jest zdenerwowany.143–Widać sądzono inaczej… – mówi z rezygnację.–Może w dwóch słowach powie pan, o co chodzi?–Tego nie da się powiedzieć w dwóch słowach.A wiec… żegnaj Agni…–Chyba się jeszcze zobaczymy…–Nie wiem.Horoskop nie jest dla mnie najlepszy.–Nie należy się sugerować.–To prawda
[ Pobierz całość w formacie PDF ]