[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.–Randolph planuje uruchomić satelitę za dziesięć dni.–Triumfalnie ogłosił to podczas przesłuchania w Senacie w zeszłym tygodniu.– Al-Baszyr ujął delikatną filiżankęi pociągnął łyk kawy.–To odważny gest.–Ja go świetnie znam.To w gruncie rzeczy facet o rozdętym ego.–Ale czy będziemy gotowi za dziesięć dni?Postukując palcem w dysk z danymi, który miał w kieszenimarynarki, al-Baszyr odparł:–Mam tu kompletne plany satelity.Kiedy zacznie przesyłać energię na Ziemię, przejmiemy go i skierujemy wiązkęna Waszyngton.–Potrafimy to zrobić?–Dość łatwo.Kiedy technicy Randolpha będą próbowaliustalić, co się dzieje, skupimy wiązkę i zabijemy tysiące ludzi.Powersat – satelita energetyczny____________________ 327–Łącznie z prezydentem?–Wszystko już ustalone.Randolph ma wysokie mniemanie o sobie, ale jest strasznie ufny.Typowy Amerykanin.Pomogłem mu znaleźć pieniądze na inwestycje, więc myśli, że jestem jego przyjacielem.Pokazał mi całą firmę.Oni są żałośnie naiwni.–Jesteś pewien, że to się uda? – spytał Egipcjanin, sięgając po własną filiżankę.– Pozostali z Dziewiątki są tym dość… zatroskani.–Powiedz im, że wszystko jest załatwione.Kiedy satelita zacznie działać, zrobimy z niego najbardziej śmiertelną broń przeciwko wrogom Allacha.Egipcjanin uśmiechnął się i najwyraźniej trochę uspokoił.Al-Baszyr odwzajemnił uśmiech.Gdy pili mocną, gorącą, słodką kawę, al-Baszyr powtarzał sobie stanowczo: niech sobie myśli, że uderzymy w imię Allacha.Niech inni myślą, że jestem bojownikiem w walce islamu z Zachodem.Ale ja w to nigdy nie uwierzę.Religia ma swoje cele.Wykorzystaj ich wiarę, ale pamiętaj o swoim własnym celu: Tricontinental Oil i władza, przed którą ugną się całe kraje.Panorama wieżowców Houston była równie krzykliwa, a na pewno bardziej monumentalna niż ta w Dubaju.Siedząc przy swoim biurku w budynku FBI, Nacho Chavez jadł śniadanie: właśnie odgryzł kawałek burrito, które trzymał przez serwetkę, już przesiąkniętą tłuszczem.–To musi być al-Baszyr – powiedziała Kelly Eamons.–A jakie masz na to dowody? – spytał.–Ten cały Roberto pracował dla al-Baszyra – odparłaKelly, która przysiadła na najbardziej skrajnych pięciu centymetrach swojego krzesła.– Al-Baszyr nie korzystał z usługżadnych innych kierowców, kiedy był w Houston.–No i?–Roberto to niezły osiłek.Prawdopodobnie to on zabiłLarsena.–Tego pracownika Astro, który popełnił samobójstwo?–spytał Nacho z ustami pełnymi burrito.328____________________ Ben Bova–To nie było samobójstwo.Roberto go zabił.–Udowodnij.Eamons rzuciła mu spojrzenie swoich błękitnozielonych oczu.Ach, te rude i ich irlandzki temperament, pomyślał Nacho.–Dobrze – odparła.– Mamy nagranie na sekretarce Lar-sena.Musimy sprawdzić, czy to jego głos.Nadal odgrywając rolę adwokata diabła, Chavez odparł:–Nie wiemy, gdzie jest, a jeśli nawet go znajdziemy, tonic na niego nie mamy, żeby go zatrzymać.–Wyszedł za kaucją za napad.–Lokalna sprawa.Nie nasza jurysdykcja.–Pewnie i tak opuścił już stan i pojechał do L.A.Chavez żuł przez chwile z namysłem, po czym odparł:–Pewnie tak.–W takim razie jest poszukiwany, nie? Sprawa między-stanowa.To nasza jurysdykcja, nie?Była tak prostoduszna w swoim rozumowaniu, że Chavez musiał się uśmiechnąć.–Kelly, czy naprawdę choć przez mikrosekundę sądziłaś,że grube ryby z góry zgodzą się na polowanie na człowiekatylko z powodu oskarżenia o napad?–Nacho, mógłbyś zadzwonić do L.A.– odparła natychmiast Eamons – i poprosić, żeby go poszukali.–Tak, a L.A.jest na tyle małe, że znalezienie w nim jednego Latynosa to pestka.–Przestań! Spróbować można.Według kartoteki ma tatuaże gangu.To spore ułatwienie.Chavez odłożył resztki burrito na talerz.–Poczekaj sekundę.Czemu ty się tak upierasz przy tymRoberto?–Bo to on zabił Larsena.I zapewne także Tenny'ego.–1 uważasz, że jak go przyciśniemy, to wyśpiewa, kto go wynajął?–Tak.Al-Baszyr.Ten facet to prawdopodobnie terrorysta.To on doprowadził do katastrofy pierwszego wahadłowcai wynajął Roberta do zatarcia śladów.Powersat – satelita energetyczny 329–Skąd wiesz?–To między innymi do niego należał tankowiec, któryeksplodował pod Golden Gate.–A drugi tankowiec? Na Florydzie?Potrząsnęła głową.–To była inna firma.Ale myślę, że gdybyśmy pogrzebaligłębiej, jakiś ślad byśmy znaleźli.–Może – przyznał Chavez.– Ale co z tego? Ma też udziaływ Tricontinental Oil.Czy z tego powodu ma być terrorystą?Do licha, oni przecież finansują Astro Corporation i satelitęenergetycznego.Eamons milczała.–To jest za słabe, Kelly – rzekł Chavez.– Nie mamy nicpoza podejrzeniami.Żadnych dowodów.–Nagranie.–Tak, to może być przydatne – przyznał Chavez.– Gdybyśmy mieli Roberta i byli w stanie stwierdzić, czy to on.–Więc spróbujmy go znaleźć!Chavez westchnął cierpliwie.–Pewnie, mogę zadzwonić do znajomego w biurze w L.A.Ale nie sądzę, żeby coś z tego wyszło.Do licha, przecieżon może być już w Hongkongu.Eamons pokiwała ponuro głową.Słabe to, faktycznie, przyznała w duchu.Kręcimy się w kółko, próbując znaleźć Roberta.A na razie polujmy na al-Baszyra; musimy znaleźć jakiś sposób, żeby go dopaść.KOSMODROM BAJKONUR,KAZACHSTAN–Witamy w czyśćcu! – powiedział jowialnie Jurij Wasilie-wicz Nikołajew.Miał na sobie gruby płaszcz i futrzaną czapę,która opadała mu na krzaczaste brwi.W powietrzu unosiła siępara z jego oddechu.Dwaj mężczyźni, którzy właśnie wysiedli ze staromodnego, posapującego pociągu, rozejrzeli się niepewnie.Jak okiem sięgnąć rozciągał się step: płaski i brązowy.Niebo było niesa-330____________________ Ben Bovamowite, jasnobłękitne, bez jednej chmurki.Obaj nosili grube, ocieplane płaszcze; jeden miał na głowie futrzaną czapkę, drugi nie miał nic.Wiatr wiejący od jałowego stepu rozwiewał mu rzednące włosy.–Przyjechaliście w dobrym momencie – rzekł Nikołajew,gdy złapali swoje bagaże i ruszyli w kierunku wagonu towarowego, gdzie wyładowywano sprzęt.– Piękna pogoda.Możewreszcie nadejdzie wiosna.Nikołajew mówił po angielsku z ciężkim akcentem; byl to jedyny język, jaki rozumiała cała trójka.Dwaj pozostali prawie się nie odzywali, ciągnąc ciężkie ładunki do furgonetki, którą przyjechał Nikołajew.Nie pozwalali nikomu dotykać tych paczek, nawet rosyjskiemu kosmonaucie.Gilly Williamson zakaszlał, wchodząc do zimnej jak lodówka furgonetki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]