[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Podobna katastrofa miałaby tylko jedną dobrą stronę: Eragon wróciłby do nas bez dalszej zwłoki.Kiedy Saphira była gotowa opuścić czerwony-kokon-namiot, Blódhgarm ponownie wezwał widmo Eragona i umieścił na jej grzbiecie.Potem wysunęła głowę z ciasnego namiotu i, jak wcześniej, pomknęła, skacząc przez obóz.Gibkie elfy cały czas dotrzymywały jej kroku.Kiedy dotarła do namiotu i barwny-cień-Eragon zniknął w środku, Saphira ułożyła się na ziemi, z rezygnacją szykując się do nieznośnej nudy czekania przez reszrę dnia.Nim jednak znów zapadła w wymuszoną drzemkę, sięgnęła myślami ku namiotowi Rorana i naparła na jego umysł, aż w końcu opuścił otaczające świadomość bariery.Saphira? - spytał.Znasz kogoś innego podobnego do mnie?Oczywiście, że nie, po prostu mnie zaskoczyłaś.W tej chwili jestem, uhm.nieco zajęty.Przyjrzała się barwie jego emocji, a także emocjom Katriny i rozbawiły ją wnioski.Chciałam tylko przywitać cię po powrocie.Cieszę się, że nie zostałeś ranny.Myśli Rorana rozbłysły, szybko, gorąco, mętnie, zimno, jakby nie mógł sformułować jasnej odpowiedzi.W końcu rzekł: To bardzo miłe z twojej strony, Saphiro.Jeśli zechcesz, odwiedź mnie jutro, wówczas porozmawiamy dłużej.Mija czas i zaczynam się niepokoić.Może opowiesz mi więcej o tym, jaki był Eragon, zanim wyklułam się dla niego.To.To będzie dla mnie zaszczyt.Zadowolona, że wypełniła wymogi grzeczności okrągłych-uszu-dwóch-nóg, witając Rorana, i pocieszona świadomością, że następny dzień nie będzie tak nudny - nie do pomyślenia bowiem było, by ktokolwiek zignorował jej prośbę o audiencję! - ułożyła się możliwie najwygodniej na gołej ziemi i, jak to się często zdarzało, zatęskniła za miękkim gniazdem w kołysanym wiatrem domu na drzewie w Ellesmerze.Z jej nozdrzy uleciałobłoczek dymu, gdy westchnęła, po czym zasnęła i śniła o tym, że leci wyżej niż kiedykolwiek wcześniej.Uderzała skrzydłami i uderzała, aż w końcu wzniosła się ponad nieosiągalne szczyty Gór Beorskich.Krążyła tam jakiś czas, spoglądając z góry na leżącą w dole Alagaesię.A potem znów poczuła nieopanowane pragnienie, żeby wzbić się jeszcze wyżej i przekonać, co tam ujrzy, i znów zaczęła uderzać skrzydłami.W mgnieniu oka przemknęła obok płonącego księżyca i zawisła na czarnym niebie pośród srebrnych gwiazd.Szybowała tam, nie wiedząc jak długo, królowa jasnego, podobnego klejnotowi świata w dole.Potem jednak w jej duszę wtargnął niepokój i wykrzyknęła myślami: Eragonie, gdzie jesteś?!Ucałuj mnie słodkoObudziwszy się, Roran uwolnił się z gładkich ramion Katriny i usiadł półnagi na skraju ich wspólnego łóżka.Ziewnął, potarł oczy, po czym spojrzał na wąskie pasmo światła połyskujące między dwiema klapami namiotu.Był tak potwornie zmęczony, że aż ogłupiały.Ogarnął go chłód, Roran pozostał jednak na miejscu bez ruchu.- Roranie? - spytała zaspanym głosem Katrina.Oparła się na łokciu i sięgnęła ku niemu drugą ręką.Nie zareagował, gdy go dotknęła, przesuwając dłonią po plecach i masując kark.- Połóż się.Potrzebujesz odpoczynku.Wkrótce znów wyruszysz w pole.Pokręcił głową, nie patrząc na nią.- O co chodzi? - spytała.Prostując się, narzuciła mu na ramiona koc i oparła się o niego.Poczuł na ramieniu jej ciepły policzek.- Martwisz się nowym dowódcą? Albo tym, dokąd teraz pośle was Nasuada?- Nie.Dłuższą chwilę milczała.- Za każdym razem, kiedy wyjeżdżasz, czuję się tak, jakby wracała do mnie mniejsza część ciebie.Stałeś się taki ponury i milczący.Jeśli chcesz mi opowiedzieć o tym, co cię gryzie, to wiesz, że możesz, nieważne jakie to straszne.Jestem córką rzeźnika, widziałam wielu poległych w boju.- Chcę?! - wykrzyknął Roran, dławiąc się tym słowem.- Nie chcę nawet więcej o tym myśleć! - Zacisnął pięści, oddychając płytko.- Prawdziwy wojownik nie czułby się tak jak ja.- Prawdziwy wojownik - odparła - nie walczy dlatego, że chce, tylko dlatego, że musi.Człowiek, który łaknie wojny, który raduje się, zabijając, to brutal i potwór.Nieważne jak wielką sławę zyska sobie na polu bitwy, nie zmieni to faktu, że nie jest lepszy od wściekłego wilka, który równie dobrze jak na wrogów może rzucić się na swych przyjaciół i rodzinę.-Odgarnęła mu włosy z czoła i zaczęła gładzić po głowie, lekko, powoli.- Kiedyś mi mówiłeś, że „Pieśń o Gerandzie” to twoja ulubiona z historii Broma, że dlatego walczysz młotem zamiast miecza.Pamiętasz, że Gerand nie znosił zabijać i niechętnie znów chwycił za broń?- Tak.- A jednak uważano go za największego wojownika jego czasów.- Ujęła jego twarz i obróciła ku sobie, tak że musiał spojrzeć w jej oczy.- A ty jesteś największym wojownikiem, jakiego znam, Roranie.Tutaj i wszędzie.Roran poczuł suchość w ustach.- A Eragon albo.- Nie są nawet w połowie tak dzielni jak ty.Eragon, Murtagh, Galbatorix, elfy.oni wszyscy maszerują do boju z zaklęciami na ustach i siłą znacznie przewyższającą twoją.Lecz ty.- ucałowała go w nos - ty jesteś zwykłym człowiekiem, stawiasz czoło wrogom na własnych dwóch nogach.Nie jesteś magiem, a jednak zabiłeś Bliźniaków.Jesteś silny i szybki jak człowiek, nie więcej, ale nie powstrzymało cię to przed atakiem na Ra zaców w ich gnieździe i uwolnieniem mnie z ich lochu.Przełknął ślinę.- Eragon rzucił na mnie zaklęcia ochronne.- Ale już ich nie masz.Poza tym żadne zaklęcia nie chroniły cię w Carvahall, a czy wtedy uciekłeś przed Ra’zacami? - Kiedy nie zareagował, dodała: - Jesteś jedynie człowiekiem, lecz dokonałeś rzeczy niedostępnych nawet Eragonowi czy Murtaghowi.Dla mnie czyni cię to największym wojownikiem Alagaesii.Nikt inny w Carvahall nie zrobiłby tak wiele, żeby mnie uratować.- Twój ojciec by zrobił - mruknął.Poczuł, jak zadrżała.- Owszem, zrobiłby - wyszeptała.- Ale nigdy nie zdołałby przekonać pozostałych, żeby poszli za nim.- Objęła go mocno.- Cokolwiek widziałeś i zrobiłeś, zawsze będziesz miał mnie.- I tylko tego potrzebuję.- Chwycił ją w objęcia i przytrzymał, potem westchnął.-Chciałbym jednak, żeby ta wojna już się skończyła.Chciałbym znów zaorać pole, zasiać zboże i zebrać plony
[ Pobierz całość w formacie PDF ]